Włoscy piłkarze nie jadą na mundial - sportowy kapelan pociesza kibiców

(fot. PAP/EPA/DANIEL DAL ZENNARO)
KAI / PAP/ kk

Nie jedziemy na mundial, ale życie się nie skończyło - tymi słowami krajowy asystent kościelny Włoskiego Ośrodka Sportowego ks. Alessio Albertini próbuje pocieszyć kibiców po meczu włoskich piłkarzy ze Szwecją, który zadecydował o tym, że drużyna narodowa Azzurri nie weźmie udziału w przyszłorocznych mistrzostwach świata w Rosji.

Nieobecność "niebieskich" na największym turnieju piłkarskim zdarza się po raz pierwszy od 1958 r.

W pierwszym meczu Szwecja wygrała z Włochami 1:0, w rewanżu zaś padł bezbramkowy remis, co dało awans na mundial drużynie ze Skandynawii.

Według ks. Albertiniego, sport zawsze łączy ludzi, daje im nadzieję i marzenia. Bardziej niż inne aktywności daje powód do spotkania i współudziału. Mundial, który odbędzie się latem przyszłego roku, będzie dla wielu okazją do dzielenia się radością i cierpieniem. Ale "mundial bez naszej drużyny narodowej będzie uboższy", przyznał duchowny.

Wyjaśnił, że "w sporcie jest ten, kto wygrywa i kto przegrywa" i trzeba to brać pod uwagę. Również Włochom zdarza się przegrać. - Sportowo cierpię - stwierdził ks. Albertini. Jednocześnie zwrócił uwagę, że ta porażka stanowi dobrą okazję do zadania sobie pytania, co leżało u jej podstaw. Jego zdaniem mogły to być "błędne decyzje, takie jak poszukiwanie natychmiastowego rezultatu". Również "przygotowanie taktyczne i techniczne" drużyny narodowej nie było wystarczające.

Duchowny podkreślił jednak, że "przegraliśmy w sporcie, a nie w życiu". - Tak, cierpimy, ale życie się nie skończyło. Gorycz, rozczarowanie są zrozumiałymi emocjami, lecz powinny pozostać na boisku. Chciałbym powiedzieć cierpiącym mistrzom, kibicom i wszystkim sportowcom, a szczególnie młodzieży: nie uzależniajmy od tego życia. Będą jeszcze okazje, by pojechać na Mundial, a nawet go wygrać. A tymczasem bądźmy wszyscy wytrwali w tym, co robimy - zachęcił ks. Albertini.

Mecz ze Szwedami był także ostatnim występem w kadrze narodowej legendarnego bramkarza Gianluigiego Buffona. Doświadczony, 39-letni Buffon już wcześniej zapowiadał, że zakończy karierę po mundialu w Rosji. W poniedziałek potwierdził, że nie wystąpi już w drużynie narodowej, z którą zdobył wicemistrzostwo Europy w 2012 roku i mistrzostwo świata w 2006 roku.

- Nie jest mi szkoda mnie samego, tylko całego włoskiego futbolu. Zawiedliśmy. To coś, co jest odczuwalne w społeczeństwie. Zabrakło nam zimnej krwi, aby zdobyć bramkę. O wyniku barażu decydują etapy meczu, a te zwykle nie układały się po naszej myśli. Ale to zrozumiałe, bo to nasza wina - powiedział Buffon, cytowany na oficjalnym koncie reprezentacji Włoch na Twitterze.

Bramkarz Juventusu Turyn dodał, że nie martwi się o przyszłość zespołu.

- Mamy dumę, umiejętności i determinację. Po złych chwilach potrafimy się podnieść. Opuszczam drużynę pełną utalentowanych piłkarzy, którzy na pewno będą mieli coś do powiedzenia na arenie międzynarodowej. W futbolu wygrywasz jako drużyna i przegrywasz jako drużyna, dzielisz zasługi i winę. Trener też jest tego częścią - podkreślił Buffon.

Włochy były czterokrotnie mistrzem świata w piłce nożnej: w 1934, 1938, 1982 i 2006 r. Wicemistrzostwo zdobyły zaś w 1970 i 1994 r. Z kolei w 1990 r. zajęły trzecie miejsce.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Włoscy piłkarze nie jadą na mundial - sportowy kapelan pociesza kibiców
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.