Kościół walcząc o tradycyjną rodzinę, nie może milczeć o dramacie, który się w niej rozgrywa

(fot. Dimitri Conejp Sanz/cathopic.com)

Skoncentrowani na “ideologii gender” niektórzy hierarchowie nie zauważają, z jakimi problemami na co dzień mierzyć się muszą wierni; nie dostrzegają tego, co wewnątrz rodzin jest prawdziwym zagrożeniem.

440 par damskich czarnych butów na wysokim obcasie, ustawionych w równych odstępach od siebie, “zdobiących” ścianę jednego z wieżowców. Nie sposób przejść obojętnie obok takiej instalacji artystycznej. Intryguje, może nawet zachwycić, po chwili jednak jej widok staje się przeżyciem piorunującym, gdy poznaje się kontekst, w jakim została osadzona.

DEON.PL POLECA


Instalacja, której twórcą jest Vahit Tuna, artysta poruszający w swoich pracach społeczne tematy, powstała w Stambule Jest reakcją na przemoc domową, w wyniku której każdego roku setki kobiet w Turcji tracą życie. 440 par butów to 440 tureckich kobiet, które zginęły z rąk swoich mężów lub partnerów w ciągu zaledwie zeszłego roku. Gdy na nią patrzę, myślę, że powinna powstać wszędzie, pojawić się w każdym zakątku świata i wołać swoim niemym krzykiem w imieniu ofiar. Choć najbardziej chciałabym, żeby nie musiała powstawać wcale. Ale przemoc w rodzinie to problem globalny, z którym nie radzimy sobie także w naszym kraju.

Nawet 500 ofiar rocznie

Według Raportu o stanie bezpieczeństwa w Polsce w 2016 roku w stosunku do ponad 90 tysięcy osób istniało podejrzenie, że są dotknięte przemocą domową. Ponad 70 proc. stanowiły kobiety. Zaledwie niespełna 17 tysięcy sprawców zostało zatrzymanych przez policję. Jak zauważa Urszula Nowakowska, założycielka i dyrektorka Centrum Praw Kobiet, szacuje się, że rocznie w Polsce w wyniku przemocy w rodzinie życie traci 400-500 kobiet. Dokładną liczbę trudno podać, bo czasem przestępstwo, ze względu na brak wcześniejszych zgłoszeń o przemocy, traktowane jest jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Zdarzają się także przypadki, w których kobiety, nie mogąc dłużej znieść swojej sytuacji, same odbierają sobie życie. Przemoc domowa jest drugą najczęstszą przyczyną samobójstw wśród kobiet.

Najczęstszymi ofiarami są kobiety, ale przemoc dotyka także mężczyzn (prawie 12 proc. ze wskazanej wyżej liczby), dla których jej zgłoszenie jest utrudnione przez kulturowe uwarunkowania (“he he, babie się dałeś pobić?”), oraz dzieci (ponad 15 proc.). Te bardzo często nie są traktowane jak ofiary przemocy w rodzinie, gdy są tylko jej świadkami, choć takie sytuacje wpływają na najmłodszych w równym stopniu co bezpośrednia krzywda.

Zmowa milczenia

W przestrzeni publicznej problem przemocy domowej wybrzmiewa głośno co jakiś czas za sprawą kolejnych kampanii społecznych, szybko jednak ucicha po ich zakończeniu. Sam spot zresztą to zdecydowanie za mało, by uwrażliwić społeczeństwo na tak poważny problem, szczególnie, że zdaje się on być ignorowany również przez rządzących. Trudno bowiem mieć poczucie troski o bezpieczeństwo rodzin, gdy przy takich statystykach neguje się potrzebę wprowadzenia konwencji antyprzemocowej w Polsce, próbuje się wprowadzić zmiany nie uznające jednorazowego aktu przemocy za “przemoc domową”, a kolejne organizacje pomagające pokrzywdzonym nie otrzymują dofinansowania.

W kwestii przemocy bardzo często milczy także największy obrońca rodziny, czyli Kościół katolicki. W ostatnim czasie w jego narracji pojawia się tylko jeden jej wróg, nazywany (wśród niektórych duchownych zwłaszcza) różnie na potrzeby wywarcia większego wpływu na słuchających. Czasem jest zarazą, niekiedy niebezpieczną ideologią, zawsze oznacza ogromną tragedię dla rodziny. Skoncentrowani na “ideologii gender” niektórzy hierarchowie nie zauważają, z jakimi problemami na co dzień mierzyć się muszą wierni, nie dostrzegają tego, co wewnątrz rodzin jest prawdziwym zagrożeniem.

Walka o rodzinę nie może skupiać się tylko na zagrożeniach z zewnątrz, ona przede wszystkim musi się rozpocząć od tego, co wewnątrz działa źle i niszczy międzyrodzinne relacje.

Kilka miesięcy temu na łamach Catholic News Agency ukazał się artykuł opisujący działania ks. Charlesa Dahma, który od ponad dwudziestu lat na terenie Archidiecezji Chicago pracuje z osobami doświadczającymi przemocy w rodzinie. Gdy przed laty dostrzegł problem, z jakim borykają się wierni z jego parafii, od razu zaczął działać - rozpoczął od homilii, to w nich zwracał wielokrotnie uwagę na problem przemocy domowej i to dzięki temu ludzie zaczęli się zwierzać z bolesnych doświadczeń. Ale jak zauważa duchowny, o przemocy domowej wciąż za mało się mówi, wielu księży, a przede wszystkim biskupów, nie zna problemów swoich parafian i ciężko ich namówić do zaangażowania się w nie.

Hierarchizacja problemów

Nienazywanie problemu po imieniu nie sprawia, że on znika, wręcz przeciwnie – daje mu się ciche przyzwolenie na istnienie. Przy obecnej narracji części polskiego duchowieństwa kwestie takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, alkoholizm, ubóstwo czy inne patologie w rodzinie zdają się być marginalizowane w obliczu “poważniejszego zagrożenia”, które “demoralizuje dzieci”. W debacie publicznej toczy się walka w obronie tradycyjnej, polskiej, katolickiej rodziny, o której ze słów różnych homilii czy listów wiadomo tyle, że powinna się składać z mężczyzny i kobiety oraz dzieci i opierać na wartościach chrześcijańskich. Owszem, padają czasem również słowa "miłość" i "szacunek". Ale to wciąż za mało i wciąż zbyt ogólnikowo. Bo czym dla oprawcy jest miłość? Ile razy ofiara słyszy od niego, że ją kocha i że już nigdy nie podniesie ręki (aż do następnego razu)? Jak często szacunek oprawcy budują na strachu, traktując go tylko jako jednostronną relację? Nie można sobie dać wmówić, że w katolickich rodzinach takie sytuacje nie mają miejsca. Jak pokazuje rzeczywistość, religijność wcale nie chroni przed doświadczeniem przemocy.

Walka o rodzinę nie może skupiać się tylko na zagrożeniach z zewnątrz, ona przede wszystkim musi się rozpocząć od tego, co wewnątrz działa źle i niszczy międzyrodzinne relacje. Bo co można uratować stawiając ochronną tarczę przed ludźmi, którzy pod jej osłoną tworzą dysfunkcyjny związek? Problemy trzeba umieć zhierarchizować.

Nie chodzi o to, że instytucje Kościoła nie robią nic, bo nie można zaprzeczyć działaniom np. Caritasu, który prowadzi ośrodki wsparcia dla ofiar przemocy domowej. Słyszę także bądź czytam o działaniach różnych księży, którzy starają się pomóc, jak mogą, a gdy sami nie są w stanie sprostać sytuacji, odsyłają przychodzących do nich ludzi po profesjonalną pomoc. Wiem, że tacy są, ale nie mają często siły przebicia. Chodzi o to, że głos duchownych w kwestii przemocy w rodzinie nie wybrzmiewa w przestrzeni publicznej. A to właśnie z ambon powinno najgłośniej roznosić się to, że jakakolwiek przemoc wobec żony, męża czy dziecka jest grzechem. Że jeśli jedno z małżonków stanowi dla drugiego zagrożenie, to druga strona ma prawo odejść na czas zagrożenia jej życia lub zdrowia (zob. Kan. 1153 - § 1). To właśnie Kościół powinien z całą stanowczością (z jaką teraz walczy z “ideologiami” czy “demoralizacją”) potępiać wszelkie ataki przemocy domowej i uczyć rodziców i dzieci, że na agresywne zachowania nie ma w prawdziwej kochającej się rodzinie miejsca.

Obecna “walka o rodzinę” pokazuje, jak bardzo niektórzy duchowni są daleko od codziennych problemów tysięcy swoich wiernych. A ci, przy obecnie dominującej narracji, rzadko kiedy mogą poczuć, że Kościół jest dla nich wsparciem.

Magdalena Syrda - redaktorka portalu DEON.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół walcząc o tradycyjną rodzinę, nie może milczeć o dramacie, który się w niej rozgrywa
Komentarze (14)
EM
~Elżbieta Marta
23 października 2020, 20:57
bijący, wrzeszczący , wyzywający i przemocowy mąż i ojciec jest wielkim deprawatorem dla dzieci, a one często są zdemoralizowane, uciekające na ulicę gdzie przechwytują je często kolejni deprawujący je koledzy lub dorośli, a jak dorosną to powielają schematy wyuczone w dzieciństwie i też biją swoich współmałżonków, piją i biją swoje dzieci ,o tej demoralizacji w rodzinie niby takiej świętej bo ślub był w kościele się nie mówi, tylko o ideologii LGTB która niby demoralizuje
WS
~Witold Słojkowski
23 października 2019, 13:32
Proszę się.zapoznać z poniższymi danymi dotyczącymi zjawiska przemocy wobec kobiet, opracowaną przez Agendę UE. Zdziwi się Pani bardzo, Polska na szarym końcu. Najwięcej przemocy w stosunku do kobiet jest w krajach skandynawskich i zachodniej części europy. Link poniżej. https://fra.europa.eu/en/publication/2014/violence-against-women-eu-wide-survey-main-results-report
TS
~Taki Sobie
12 października 2020, 15:26
No i co w zwiazku z tym? Autorka nie pisze nic na temat "rankingu".
IG
Iga Gombrowicz
12 października 2020, 17:52
Jest tak z powodów oczywistych. Większość ofiar przemocy domowej nie szuka pomocy, bo się wstydzi, albo boi, albo uważa, że wina leży po ich stronie, albo jest uzależniona od oprawcy ekonomicznie - albo wszystko na raz. W Polsce taka dysproporcja pomiędzy zgłoszonymi a rzeczywistymi przypadkami przemocy jest większa, stąd bardziej zaniżone statystyki.
J. P. Torello
22 października 2019, 22:36
Dobrze, ze pani Redaktor podjela ten temat. Problem zlozony I od strony kondycji psychofizycznej czlonkow rodziny, istniejacych nalogow czy poziomu wiary. Troche razi uzywanie slowa " Kosciol "w taki sposob, jakby byla Pani na zewnatrz. Poza tym nigdy dosc uwrazliwiania na dramat przemocy w rodzinie. "Religijnosc nie chroni przed doswiadczeniem przemocy." Racja. Tylko zywa wiara, nadzieja i milosc moze ochronic. Bez modlitwy w rodzinie, np. Rozanca, jest trudno. Odmawiajmy Rozaniec!
IC
Iwona czaplicka
22 października 2019, 09:52
Mialam ciotke, udzielala sie w pparafii, spiewala w chorze. Wujek byl alkoholikiem, przepijal wszystko. Ciotka slyszala przez cale zycie ze ma niesc swoj krzyz. Reportaz-kobieta bita przez meza i czterech synow. Wywiadu udzielila podczas gdy maz z synami byli w kosciele -inaczej byla pilnowana. Zwracala sie do ksiedza. Ksiadz zapytany przez reporterke powiedzial ze to wstyd ze zona na meza donosi.
PB
~Pawel Brozek
21 października 2019, 22:59
Każda przemoc jest złem i nie wiem jak Panią Redaktor, ale mnie tego uczono od dziecinstwa. Przemoc wobec kobiet jest problemem, ale na tle choćby przemocy wobec Chrześcijan jest zjawiskiem marginalnym. Jeszcze przykład turecki połączony z besztaniem KK w Polsce to już dość karkołomna figura publicystyczna
KO
~Kt Oś
13 października 2020, 15:13
@Pawel Brozek. Tylko niektórzy nie chcą nazwać przemocy przemocą, a np. "niesieniem krzyża", "wychowawczym klapsem", "tradycyjnym wychowaniem". Czy w dzieciństwie kiedykolwiek dostał Pan klapsa? Czy rodzice uważali klapsy za formę przemocy, czyli coś złego? Czy w Polsce ludzie umierają częściej z powodu prześladowania chrześcijan czy z powodu przemocy domowej? Czy uważa Pan, że takiej instalacji jak w Turcji nie dało by się zrobić (ewentualnie trochę mniejszą), skoro w Polsce grubo ponad sto kobiet ginie rocznie z powodu przemocy domowej?
JL
Jerzy Liwski
21 października 2019, 17:12
Pisze Pani: " W kwestii przemocy milczy także największy obrońca rodziny, czyli Kościół katolicki". Zapytam zatem jakiego Pani jest wyznania? Gdyby bowiem byłaby Pani częścią Kościoła Katolickiego to sam artykuł zaprzeczały Pani tezie o milczeniu Kościoła. A może po prostu, mimo ciągłego wałkowania, na Deonie również, że KK to my wszyscy, nawet redaktorzy Deona postrzegają Kościół klerykalnie jako księży/hierarchię? No wstyd Pani redaktor.
TS
~Taki Sobie
12 października 2020, 15:31
A co go ma do rzeczy? Jest mowa o przemocy i nie warto tematu splaszczać do argumentów ad personam. Za duzo o przemocy faktycznie sie w KK nie mówi, fakt, że jest duzo lepiej, niz było, i myślę, ze juz rzadko, który ksiadz opowiada o "niesieniu krzyża" z przemocowcem.
JL
Jerzy Liwski
21 października 2019, 15:10
Tak Pani Redaktor grzmi, to niech mi Pani Redaktor powie ile w ostatnim półroczu było na Deonie artykułów o LGBT itp, a ile było o przemocy domowej.
TS
~Taki Sobie
12 października 2020, 15:36
A czy moze sie Pan odnosić do tematu, a nie do Autorki i portalu bo to jakieś dziwne jest. I malo grzeczne szczerze mówiąc, jestesmy na portalu gośćmi, bądź co bądź.
KO
~Kt Oś
13 października 2020, 13:40
@Jerzy Liwski. No więc właśnie teraz o tym piszą. Ma Pan pretensje, że wcześniej za mało pisali i dlatego narzeka Panu, że teraz zaczęli, czy o co Panu chodzi?
MU
~Magdalena Urbańska
21 października 2019, 11:20
"Że jeśli jedno z małżonków stanowi dla drugiego zagrożenie, druga strona ma prawo odejść na czas zagrożenia jej życia lub zdrowia (zob. Kan. 1153 - § 1). " Bardzo chciałabym usłyszeć kiedyś takie słowa w swoim kościele parafialnym, bardzo!