Jak zmiany klimatu wywołały nam pandemię
Świat nauki jest zgodny. Na świecie pojawią się kolejne pandemie, a większość z nich będzie związana ze zmianami klimatu i degradacją środowiska, za którą odpowiedzialny jest człowiek. I zdaje się, że pandemia koronawirusa to „pestka” w porównaniu z tym, co nadciąga.
W pierwszych miesiącach pandemii sporo mówiło się o wpływie, jaki na klimat ma wprowadzony ogólnoświatowy lockdown. Naukowcy i dziennikarze mocno akcentowali fakty: zmniejszenie ilości pyłów zawieszonych w rejonach silnie zurbanizowanych, mniejszą (bo także związaną z przemysłem i transportem) ilość emitowanych związków azotu, wreszcie ograniczoną ilość dwutlenku węgla, który w tym czasie trafił do atmosfery. Pozytywne nastroje szybko uległy pragmatycznemu realizmowi, kiedy okazało się, że dobre wskaźniki powietrza i mniejsza emisja CO2 są tylko chwilowe – świat nie potrafi dzisiaj funkcjonować bez spalania paliw kopalnych, a zatrzymany raz przemysł musi szybko wrócić do pracy, by nie generować strat.
Fakt, że chwilowy powiew nadziei dosłownie był chwilowy, dobrze obrazują słowa dyrektora WHO, który stwierdził: „pandemia przypomina o bliskich i delikatnych relacjach między ludźmi a planetą. Wszelkie wysiłki mające na celu uczynienie naszego świata bezpieczniejszym są skazane na niepowodzenie, jeśli nie zajmiemy się najistotniejszymi połączeniami: między ludźmi i patogenami, a także realnym zagrożeniem zmianami klimatu, które czynią naszą planetę coraz mniej nadającą się do zamieszkiwania”.
Tedros Adhanom w czasie swojego wystąpienia na forum 73. Światowego Zgromadzenia Zdrowia poruszył kwestię, która rzadko przebija się do naszej świadomości. O ile często zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że zamknięcie gałęzi usług i przemysłu sprawiło, że powietrze stało się czystsze, tak nie odnotowaliśmy, że pandemia ściśle wiąże się ze zmianami klimatu i ludzką w niego ingerencją.
W wywiadzie udzielonym magazynom „The Tablet” i „Commonwealth” Franciszek mówi, że trwająca na całym świecie pandemia koronawirusa nie jest może „zemstą”, ale na pewno jedną z „reakcji natury” na kryzys klimatyczny. Papież zwrócił uwagę, że ludzkość w niedostateczny sposób zareagowała na takie wydarzenia, jak pożary w Australii czy topnienie lodowców na biegunach. „Martwi mnie hipokryzja niektórych polityków, którzy mówią o stawianiu czoła problemowi głodu na świecie, a produkują broń” – powiedział papież. Podkreślił, że dziś należy spowolnić tempo produkcji i konsumpcji, a nauczyć się rozumieć i kontemplować świat przyrody. „Dbajcie o siebie, aby przyszłość mogła nadejść” – powiedział Franciszek w rozmowie.
Papież faktycznie nie rzuca słów na wiatr. Podobne zdanie mają przedstawiciele światowych organizacji. „Jeżeli nadal będziemy eksploatować zwierzęta i niszczyć nasze systemy ekologiczne, możemy się liczyć w najbliższych latach z ciągłym napływem chorób przenoszonych ze zwierząt na ludzi” – ostrzega szefowa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska (UNEP) Inger Andersen. Potwierdza to Delia Randolph, weterynarz i epidemiolożka z Międzynarodowego Instytutu Badań Żywego Inwentarza (ILRI): „Podczas, gdy świat był zaskoczony wybuchem pandemii COVID-19, dla nas, którzy badamy choroby zwierząt, nie było to niespodzianką. Była to w najwyższym stopniu przewidywalna pandemia”.
Od początku XX wieku naukowcy obserwują wyraźny trend. Blisko 75% ludzkich chorób ma swoje korzenie wśród zwierząt. Zwierzęta hodowlane, takie jak bydło, są często pośrednikami w przenoszeniu chorób – wynika z raportu UNEP i ILRI. Ten sam raport zwraca uwagę, że rosnący popyt na mięso, zmiany klimatu i wzrastająca urbanizacja przyczyniają się do tego niekorzystnego rozwoju.
Na niektórych obszarach działalność człowieka „burzy naturalne bariery, które kiedyś chroniły człowieka przed tymi patogenami” – zwraca uwagę Doreen Robinson, ekspertka UNEP ds. dzikiej przyrody. Niewykluczone jest także, że temperatury tworzą idealne warunki dla rozwoju zarazków i ich rozprzestrzeniania się, ostrzega raport UNEP i ILRI. Dużą rolę odgrywa również rosnąca eksploatacja przyrody przez polowanie, handel i konsumpcję dzikich zwierząt.
Jeżeli nadal będziemy eksploatować zwierzęta i niszczyć nasze systemy ekologiczne, możemy się liczyć w najbliższych latach z ciągłym napływem chorób przenoszonych ze zwierząt na ludzi.
Mechanizm, poprzez który wirusy zwierzęce przenoszą się na człowieka, jest prosty. Dotychczasowe tereny lęgowe zwierząt, które mogą być zarażone wirusem, zostają zagarnięte przez ludzi. Zwykle wykorzystuje się je pod budowę, rolnictwo lub jako tereny przeznaczone do wydobycia surowców. Kontakt między zakażonymi osobnikami a człowiekiem może pozostać niezauważony. Wystarczy, że zetkną się z tym samym przedmiotem lub przypadkiem wypiją tę samą wodę. Pierwszy człowiek, który zostanie zakażony wirusem, prawdopodobnie nie będzie miał żadnych objawów choroby. Dopiero kolejne mutacje w innych ludziach sprawiają, że dochodzi do wykształcenia się szeregu symptomów, które pozwalają na sklasyfikowanie jednostki chorobowej.
Choć obraz „“zupy z niedogotowanego nietoperza” jest całkiem plastyczny, to prawdopodobną przyczyną przejścia koronawirusa, z którym aktualnie mierzy się ludzkość, na człowieka był kontakt ze zwierzętami z rodziny łuskawcowatych.
Według aktualnej wiedzy naukowej człowiek zaraził się patogenem od zwierząt – najprawdopodobniej jego nosicielem był łuskowiec sprzedawany na chińskich „żywych targach”. Co ciekawe, wiele wirusów powodujących epidemie już wcześniej przenosiło się ze zwierząt na ludzi. Tak właśnie było w przypadku wirusa Eboli, HIV czy SARS (patogenu z tej samej grupy co COVID-19). Te fakty pokazują, że jednak człowiek i jego coraz większa ingerencja w środowisko (dzikich zwierząt) są winne rozprzestrzenianiu się także obecnej epidemii.
W ramach programu zapobiegania ryzyku epidemiologicznemu amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego w ciągu ostatniej dekady tylko w Azji i Afryce wykryto prawie tysiąc potencjalnie groźnych dla człowieka nowych wirusów odzwierzęcych, w tym ponad 90 koronawirusów, do których należy chiński drobnoustrój, który wywołał obecną epidemię.
„Kryzys klimatyczny to także kryzys zdrowotny” – podsumowuje WHO. Organizacja umieściła zmiany klimatu na pierwszym miejscu listy, na której znalazły się najpilniejsze wyzwania dla zdrowia na kolejną dekadę. Szacunki są uderzające, bo wskazują, że ekstremalne zjawiska pogodowe, zanieczyszczenie powietrza, a także spowodowane nimi problemy z produkcją żywności mogą kosztować życie 7 milionów ludzi. Jak ustalili badacze, do 2050 roku bezpośrednio wskutek zmian klimatu życie straci 500 tys. ludzi.
Ale na tym nie koniec, bo globalne ocieplenie może jeszcze inaczej wpłynąć na obecność patogenów i ich przenoszenie się na ludzi. Takiego zdania jest Arturo Casadevall, kierownik katedry mikrobiologii molekularnej i immunologii na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w Baltimore. Jak ocenia naukowiec, jednym z kluczowych elementów systemu odporności człowieka jest bariera cieplna, która dla wielu bakterii jest nieprzekraczalna. Jednak na skutek ocieplenia klimatu może dojść do takiej adaptacji drobnoustrojów, że przestanie ona mieć jakiekolwiek znaczenie. Mogą pojawić się choroby zdolne do przebicia przez cieplną ochronę człowieka, takie, które nie są jeszcze sklasyfikowane przez medycynę.
Choć cały czas mówimy tutaj o prognozach na przyszłość, to już dzisiaj możemy mówić o zwiększonej częstotliwości przenoszenia wirusów i bakterii ze zwierząt na człowieka. Z danych gromadzonych przez amerykańskich badaczy wynika, że na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat podwoiła się liczba przypadków zakażeń chorobami przenoszonymi przez kleszcze. To efekt między innymi cieplejszych zim. W Wielkiej Brytanii z kolei odnotowano pierwsze przypadki owadów, które roznosiły kleszczowe zapalenie mózgu. Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób podaje, że na terenach stałego występowania wirusa liczba wykrytych zachorowań wzrosła w ciągu ostatnich 30 lat o prawie 400 proc. Liczba przypadków chorób odkleszczowych rośnie także w Polsce. Najczęściej występująca u nas borelioza rocznie wykrywana była w ostatnich latach ponad 20 tys. razy. Jeszcze w 2015 r. było to ok. 13,6 tys. zarejestrowanych przypadków, a do 2012 r. liczba ta nie przekraczała 10 tys.
Wykryto prawie tysiąc potencjalnie groźnych dla człowieka nowych wirusów odzwierzęcych, w tym ponad 90 koronawirusów.
Zmiany klimatu sprzyjają także roznoszeniu innych tropikalnych chorób. Ich nosicielami najczęściej są komary, które przenoszą malarię i dengę. W zeszłym roku po raz pierwszy w Europie odnotowano przypadki zarażenia tropikalnym wirusem Zika. Jak przekonują badacze, możemy spodziewać się także wzrostu zachorowań na tzw. choroby biegunkowe, do których należy m.in. cholera.
Wreszcie ostatnim zagrożeniem, które może wywołać ocieplający się klimat, jest topnienie wiecznej zmarzliny. Organizmy (w tym jednokomórkowce) są w stanie w takiej „zamrażarce” przeżyć tysiące, a nawet miliony lat. 33 wirusy, w tym 28 nieznanych dotąd nauce, odkryto niedawno w próbkach pobranych z wnętrza znajdującego się na Wyżynie Tybetańskiej lodowca Guliya. Wiek przebadanych próbek lodu szacowany jest na 15 tys. lat. Naukowcy z Ohio State University wskazują, że na obecne w lodzie uśpione patogeny człowiek nie wykształcił odporności, więc realnie zagrażają one życiu ludzi na ziemi.
W latach 90. rosyjscy naukowcy poddali badaniom szczątki ofiar epidemii i odnaleźli w nich fragmenty DNA wirusa czarnej ospy. Przez kolejne lata badacze byli w stanie przywrócić do życia wirusy, a w 2014 r. francuscy naukowcy przebadali wirusa uwięzionego od 30 tys. lat w lodzie. Okazało się, że atakuje on jednokomórkowe ameby i wykazuje wszystkie cechy wirusa, w tym wysoką zaraźliwość. Całkiem niedawno, bo w 2016 roku, media podały informację o uwolnieniu wąglika na Syberii. Prawdopodobnie patogen pochodził spod topniejącego lodu, gdzie przez 70 lat znajdowały się szczątki zakażonych zwierząt. W wyniku zarażenia zmarł 12-letni chłopiec, kilkudziesięciu ludzi trafiło do szpitala.
Nie wiemy dokładnie, jak będzie przebiegała kolejna pandemia. Możliwe, że już się zaczęła. Prawdopodobne, że rozpocznie się w ciągu kilku kolejnych lat. Brak nam wiedzy o tym, jak zachowa się klimat, który skutecznie ocieplamy od ponad 200 lat. Jeśli nie powstrzymamy tego procesu, kapryśna i nieprzewidywalna pogoda będzie naszym najmniejszym zmartwieniem. Wraz z globalnym ociepleniem czeka nas kolejna globalna epidemia.
Skomentuj artykuł