Zielone pułapki. Czym są greenwashing i zielony kapitalizm?

(fot. depositphotos.com)
Bernadeta Gołębiowska, Anna Syta

Człowiek poprzez nierozważne działania i decyzje przyczynia się do ekologicznej katastrofy. Jako chrześcijanie jesteśmy szczególnie wezwani do odpowiedzialnej troski o wspólny dom. Potrzebujemy duchowej odnowy, jedności w obronie stworzenia, które Bóg nam powierzył. Czy rozwiązania technologiczne pomogą nam uporać się z kryzysem?

W świecie nauki panuje zgodność co do tego, że globalne ocieplenie postępuje, a przyczyną takiego stanu rzeczy jest działalność człowieka. Skutki ocieplenia klimatu wszyscy zauważamy już dziś w postaci ekstremalnych zjawisk pogodowych i ich następstw – częstych susz, fal upałów, powodzi czy pożarów lasów. Słyszymy o wymieraniu gatunków, stratach w rolnictwie, topnieniu lodowców, deficytach wody pitnej. Takie wiadomości nie napawają optymizmem, ale prognozy naukowców są jeszcze bardziej niepokojące – jeśli nie zmniejszymy emisji gazów cieplarnianych, a co za tym idzie, radykalnie nie zmienimy swojego stylu życia, poważne problemy mogą dopiero nadejść.

Brak rzetelnej wiedzy o sytuacji naszej planety i niechęć do myślenia o negatywnych skutkach ludzkiej działalności sprawiają, że powszechne staje się zaprzeczanie naukowym dowodom i podważanie konieczności wprowadzenia zdecydowanych zmian. Taka postawa prowadzi jedynie do złudnego poczucia bezpieczeństwa.

DEON.PL POLECA

Najprostszym sposobem redukcji emisji gazów cieplarnianych jest ograniczenie produkcji i konsumpcji. Najprostszym nie oznacza, w tym przypadku najłatwiejszym – umiarkowanie wymaga czasem wyrzeczeń i wysiłku, którego wolelibyśmy uniknąć. Na świecie trwają więc poszukiwania technologicznych rozwiązań ograniczania emisji oraz lepszego wykorzystania ograniczonych zasobów. Wszystko po to, by zmniejszyć eksploatację planety bez konieczności zmiany stylu życia. Zwolennicy tzw. zielonego kapitalizmu zauważają, że wyczerpywanie się surowców nieuchronnie skazuje gospodarkę na mierzenie się z konsekwencjami tego deficytu – ubywanie zasobów naturalnych przekłada się bowiem na straty dla przedsiębiorstw.

Dąży się więc do ograniczania emisji poprzez inwestowanie w elektryfikację transportu, odnawialne źródła energii, lepsze gospodarowanie odpadami, produkcję biodegradowalnych materiałów itp. Proponowane rozwiązania to m.in. zeroemisyjne domy pozyskujące energię wyłącznie z własnych instalacji (np. fotowoltaiki) czy – popularne obecnie w miastach – hulajnogi elektryczne. Niektórzy idą o krok dalej, szukając ratunku dla planety w sztucznej inteligencji, produkcji syntetycznej żywności czy biomimetyce, czyli naśladowaniu zasad działania żywych organizmów w projektowaniu i budowie urządzeń technicznych. Tutaj przykład stanowić może budynek centrum handlowego Eastgate Center w stolicy Zimbabwe zbudowany na wzór kopca termitów. Dzięki wykorzystaniu w projekcie biomimetyki, ilość energii zużywanej do chłodzenia budynku jest dziesięciokrotnie mniejsza.

Krytycy „zielonego kapitalizmu” zwracają uwagę na to, że rozwiązania technologiczne nie są pozbawione ograniczeń. Wdrażanie energooszczędnych projektów paradoksalnie może prowadzić do zwiększonego zużycia zasobów. Zależność ta została zauważona przez angielskiego ekonomistę i logika Williama Stanleya Jevonsa, który o problemie uzależnienia gospodarki od wyczerpujących się surowców pisał już 150 lat temu. Przykładem generowania popytu na skutek zwiększenia podaży jest sytuacja, w której wykorzystanie energii elektrycznej wzrasta w wyniku spadku jej cen. Innymi słowy, prąd wytwarzany przy użyciu nowych technologii jest tańszy, co powoduje, że używamy go więcej. Z kolei elektryfikacja transportu może przynieść pożądany rezultat tylko pod warunkiem wykorzystywania do tego celu energii odnawialnej. Popularyzacja transportu elektrycznego w krajach korzystających przede wszystkim z energetyki węglowej, prowadziłaby jedynie do zwiększenia ilości spalanego węgla, co nie zmniejszyłoby emisji gazów cieplarnianych, a jedynie zmieniło ich źródło.

Taka postawa prowadzi jedynie do złudnego poczucia bezpieczeństwa.

Zieloni kapitaliści, za Adamem Smithem – osiemnastowiecznym filozofem zajmującym się zagadnieniami związanymi z gospodarką rynkową – postulują uwzględnienie w cenach wszystkich kosztów produkcji, również tych środowiskowych. Wskutek tego producenci, którzy zużywają mniej zasobów, mogliby oferować niższe ceny. Konsumenci natomiast, dzięki przejrzystości rynku, dokonywaliby racjonalnych wyborów. W praktyce oznaczałoby to ogólny wzrost cen produktów, co mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której bogatsi kupują, płacąc tym samym za ratowanie planety, a ci mniej zamożni muszą ograniczyć konsumpcję.

Zielona faza kapitalizmu może spowodować napędzanie wzrostu inwestycjami w zmiany ekologiczne, które na dłuższą metę nie przyniosą pożądanych efektów. Oprócz tego istnieje niebezpieczeństwo wykorzystywania ekologicznych inicjatyw przez przedsiębiorców do kreowania pozytywnego wizerunku swoich marek. Greenwashing, bo tak nazywa się to zjawisko, nie jest rzadką praktyką. Polega na angażowaniu się w działania ekologiczne firmy, której podstawowa działalność stoi w sprzeczności z zasadami zrównoważonego rozwoju lub wręcz opiera się na nadmiernej eksploatacji planety. Jednym z najbardziej sugestywnych przykładów jest sponsorowanie szczytów klimatycznych przez koncerny związane z przemysłem paliwowym i wydobywczym. Poza budowaniem w oczach konsumentów wizerunku firm przyjaznych środowisku kontrowersje wzbudza przede wszystkim ich obecność na wydarzeniach kluczowych dla ustalania polityki klimatycznej, a co za tym idzie, możliwość wpływania na negocjacje.

Szczególnie podatni na greenwashing są konsumenci, którzy chcą uczynić swoje życie bardziej przyjaznym planecie, ale nie mają na ten temat wystarczającej wiedzy. Naprzeciw wychodzą specjaliści od marketingu, reklamujący produkty swoich marek jako ekologiczne. Mamy tutaj do czynienia z szeregiem nieuczciwych praktyk, ale za przykład niech posłużą te związane z codziennym życiem. Supermarkety spożywcze, w celu maksymalizacji zysków, kupują żywność pochodzącą z rolnictwa wysokoprzemysłowego. Dzięki sile nabywczej wymuszają na dostawcach najniższe stawki, pogarszając sytuację rolników. Jednocześnie, oferując klientom najniższe ceny na rynku, wypierają drobny handel, ponieważ mniejsze przedsiębiorstwa nie są w stanie stanąć do konkurencji cenowej.

Ostatecznie rzeczywiste koszty taniej żywności ponoszą konsumenci – płacą podatki, z których finansowane są dotacje dla rolników, a w konsekwencji diety opartej na produktach niskiej jakości płacą za leczenie. Wielkie sieci spożywcze starają się kształtować swój wizerunek jako przyjazny środowisku. Deklarują, że znajdziemy w ich asortymencie świeżą, ekologiczną i zdrową żywność. Pod hasłami „ryneczek”, „warzywniak”, „bio” starają się pozyskać zainteresowanie konsumentów. Niestety za tymi hasłami rzadko idzie troska o dobro klienta. Wspieranie korporacji zwiększa ich udział w rynku, stanowiąc zagrożenie dla środowiska, rolnictwa oraz dla suwerenności żywnościowej (czyli powszechnego prawa do zdrowego jedzenia, wyprodukowanego lokalnie, z poszanowaniem przyrody, w zgodzie z kulturą lokalną).

Zjawisko greenwashingu doskonale obrazuje również przykład cieszących się coraz większą popularnością przedmiotów, które mają na celu redukowanie zużycia jednorazowego plastiku. Pomysł wywodzi się z ruchu zero waste, zakładającego m.in. ograniczenie do minimum wytwarzanych odpadów. Propagatorzy tego stylu życia zamiast jednorazowych opakowań wykorzystują produkty wielorazowe, np. uszyte z materiałów z odzysku woreczki na warzywa i owoce. Coraz częściej podobne produkty możemy znaleźć w supermarketach. Dla przeciętnego konsumenta wprowadzenie takiego rozwiązania do oferty sieciówki jest sygnałem, że marka dba o ekologię. Kupując taki produkt, klient ma poczucie, że dokonuje ekologicznego wyboru. Nie bierze jednak pod uwagę m.in. śladu ekologicznego, jaki niesie za sobą jego produkcja. W rzeczywistości taki zakup nie przynosi realnej zmiany, a jedynie chwilowo uspokaja sumienie konsumenta, generując przychód dla firmy.

Kryzys ekologiczny stawia przed nami wyzwania, których nie rozwiążą nowe technologie ani wielkie inwestycje. Wymaga wspólnej mobilizacji w trosce o wspólny dom, do czego apeluje Papież Franciszek m.in. w encyklice Laudato si’. Jak czytamy w dokumencie: „aby sprostać sytuacji tak złożonej, przed jaką staje współczesny świat, nie wystarczy, aby każdy był lepszy. Wyizolowane jednostki mogą utracić zdolność i wolność przezwyciężania logiki rozumu instrumentalnego i ostatecznie paść łupem konsumizmu bez etyki oraz bez zmysłu społecznego i ekologicznego. Na problemy społeczne odpowiada się więziami wspólnotowymi, a nie samą sumą dóbr indywidualnych: «Wymagania tego dzieła będą tak olbrzymie, że nie będą im mogły sprostać inicjatywy indywidualne ani współpraca ludzi wychowanych indywidualistycznie. Będzie to wymagało połączenia sił wszystkich i jedności w działaniu». Nawrócenie ekologiczne, niezbędne do stworzenia dynamiki trwałej zmiany, jest także nawróceniem wspólnotowym”.

Aby sprostać sytuacji tak złożonej, przed jaką staje współczesny świat, nie wystarczy, aby każdy był lepszy.

Katastrofa klimatyczna sprawia, że zmieniają się warunki, w jakich przyszło nam funkcjonować, zagrożone jest życie na Ziemi. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do trwania w prawdzie, kierowania się mądrością i odpowiedzialnością w trosce o powierzone dobra oraz o siebie nawzajem. Ziemia, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje ochrony przed skutkami grzechów. Ludzka słabość doprowadziła do degradacji środowiska, a jej następstwa nie przynoszą dobrych perspektyw dla kolejnych pokoleń. Potrzebujemy duchowej odnowy, życia zgodnie z cnotami – roztropnością, sprawiedliwością, umiarkowaniem i męstwem, wzmocnienia braterstwa i wzajemnej miłości. Czy rozpoznamy znaki czasu i swoją osobistą misję?

Bernadeta Gołębiowska - doktorantka na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, specjalizuje się w ekonomii behawioralnej, Psycholog i trener. Wolontariusz i koordynator we wspólnocie Drabina Jakubowa oraz w Światowym Ruchu Katolików na Rzecz Środowiska, animator Laudato Si.

Anna Syta - absolwentka filologii polskiej, miłośniczka przyrody, świadomego podróżowania i roślinnej kuchni. Animatorka Laudato Si'.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zielone pułapki. Czym są greenwashing i zielony kapitalizm?
Komentarze (8)
TK
~Tomek Kaczmarek
4 sierpnia 2020, 12:07
Brawo!
JW
~Joanna Widmoser
23 lipca 2020, 22:13
Dlaczego artykuł ma tyle łapek w dół?
MN
~Marek Nowicki
20 lipca 2020, 03:58
PS Bardzo przepraszam za błędy redakcyjne.
MN
~Marek Nowicki
20 lipca 2020, 03:54
Osobiście, na gruncie religioznawczym i teologicznym, i filozoficznym broniłbym tezy, że w bardzo wielu przypadków mamy do czynienia z "religią ekologiczną", czy inaczej z tzw. "dzikim sacrum", tj. fałszywym ersatzem religii. Z góry dziękuję za odpowiedź.
MN
~Marek Nowicki
20 lipca 2020, 03:52
Ciekawy artykuł, sporo praktycznych postulatów, np. interesujące rozszerzenie rozumienia kosztu. Mam też jednak pewne wątpliwości. 1. Czy mógłbym prosić o źródła do tezy o powszechnej zgody na tezę o człowieku jako przyczynie globalnego ocieplenia? Spotkałem się z naukowymi tezami, że nie jest to wpływ który miałby istotne znaczenie. Spotkałem się też z innymi wyjaśnieniami różnego rodzaju interpretacjami zmian, które wskazywały m. in. na naprzemienność procesów ocieplenia czy alarmistyczne, lecz fałszywe prognozy, że wspomnę dla przykładu te Klubu Rzymskiego. To, o czym piszę nie dotyczy kwestii drugorzędnych, a co gorsza radykalne a błędne interpretacje rzeczywistych procesów powodują wysuwane radykalnych postulatów deprecjonujacych ludzkie potrzeby oraz kształtowanie się mentalności lękowej, wręcz "histerycznej", odległej o parseki od mentalności ekologicznej. C.d.n.
BG
Bernadeta Gołębiowska
22 lipca 2020, 07:51
Źródła: raport IPCC - https://www.ipcc.ch/sr15/ - który prezentuje wnioski z badań naukowych na temat klimatu. Polecam również portal: https://naukaoklimacie.pl/ Pozdrawiam, Bernadeta Gołębiowska
MN
~Marek Nowicki
23 lipca 2020, 18:20
Dziękuję bardzo! Wkrótce odpowiem.
RF
~Robert Forysiak
19 sierpnia 2020, 22:28
Właśnie. Była już paranoja związana z dziurą ozonową i cały ten "przemysł" związany z odrzuceniem freonu. A dziura osiągnęła rekordowe rozmiary, gdy freonu było najmniej, no i okazało się że właściwie taka dziura to naturalne zjawisko na biegunach, przecież nikt wcześniej tego nie obserwował. Mało tego, ocieplenie klimatu naturalnie zmniejsza dziurę ozonową, co może być inteligentnym wyrazem samoregulacji przyrody.