Capri - azyl ciszy i spokoju

Zobacz galerię
Utarła się opinia, że Capri jest najpiękniejszą wyspą Morza Śródziemnego (fot. elpresidente408 / flickr.com)
Jan Gać / slo

Na Morzu Śródziemnym naliczyć można wiele pięknych wysp, ale jedna z nich, Capri, zdaje się przewyższać je wszystkie. I nie tylko pod względem natury. Odwiedzana przez wielu, została utrwalona w literaturze i w malarstwie, a jej długie dzieje mają wiele zajmujących wątków.

Wyspa - azyl ciszy i spokoju

Utarła się opinia, że Capri jest najpiękniejszą wyspą Morza Śródziemnego. Być może. De gustibus et coloribus non est disputandum - mawiali starożytni. I chyba mieli rację, że nie warto się spierać co do upodobań i barw. Ale w tym powszechnym zachwycie coś musi być, bo wyspa jest istotnie nadzwyczaj urokliwa. Doceniają tę jej zaletę turyści współcześni, ale doceniali i ludzie starożytni, co znaczy, że wrażliwość na piękno jest cechą właściwą naturze człowieka i powszechną. Co do współczesnych turystów - tych na wyspie najczęściej jednodniowych - mają oni swoje utarte szlaki i miejsca pobytu, zawsze te same. Tak jak w Rzymie. Wystarczy oddalić się w bok trzysta metrów od rozdeptywanego przez tysięczne rzesze Koloseum, by znaleźć zaułki o niewymownym pięknie i historycznej wartości, dokąd przysłowiowy pies z kulawą nogą nie zagląda. Podobnie jest na Capri. By chłonąć czar tej wyspy, wolałem skryć się w zaciszu miejscowego kościółka, aniżeli dzielić los smakoszów kawy wysiadujących godzinami przy wystawionych stolikach na Piazza Umberto, sąsiadującym z kościołem skwerze, zatłoczonym zwykle do ostatniego miejsca. A w kościele prawie nikogo, chociaż może on poszczycić się kolekcją wcale udanych obrazów XVII-wiecznych i zbiorem relikwii wielu świętych.

Święty patron

Najważniejszy jest San Costanzo, czyli Konstanty, świątobliwy biskup rytu bizantyńskiego, główny patron wyspiarzy. Jego wspaniały relikwiarz w formie popiersia, cały w srebrze, został wykonany w roku 1714 przez najlepszych złotników z Neapolu, Domenica Antonio Vaccaro i Nicolę De Angelis, którzy mocno wzorowali się na barokowym złotnictwie hiszpańskim. Popiersie to, umieszczone na podeście ze srebra, niczym feretron noszone jest w procesji po całej wyspie w dzień patrona. Jako biskup, Konstanty brał udział w zwalczaniu herezji monoteletów, zwolenników istnienia w Chrystusie jednej woli, a nie dwóch (boskiej i ludzkiej), jak nauczały Sobory. W tej sprawie udał się do papieża. W drodze powrotnej z Rzymu do Konstantynopola żeglarze zakotwiczyli u brzegów Capri z obawy przed szalejącym sztormem. Hierarcha niestety rozchorował się i niebawem zmarł. Było to około 677 roku.

Miejscowa ludność, zbudowana cnotami biskupa oraz wymodlonymi za jego wstawiennictwem łaskami, uznała go za świętego, poczym na grobie wzniesiono zaraz kościół. Z powierzonego mu obowiązku patronowania wyspie święty wywiązywał się z gorliwością, czego ewidentny znak otrzymali wyspiarze w 991 roku, kiedy San Costanzo zesłał nawałnicę na saraceńskich piratów i rozproszył ich flotyllę, gotową do ataku nie tylko na wyspę, ale i na całe wybrzeże amalfitańskie. To zdarzenie zemściło się na ubogich rybakach z Capri. Szczątki tak potężnego patrona wykradli bowiem ludzie z lądu stałego i złożyli je u benedyktynów, w ich opactwie w Montevergino, gdzie od XII wieku pozostają do dziś. Tymczasem mieszkańcom Capri, którzy daremnie walczyli o zwrot własności, przyszło zadowolić się owym wspaniałym srebrnym popiersiem świątobliwego biskupa i maleńkim fragmentem jego kostki, zamkniętej w złotym medalionie na piersi.

Rzymianie na Capri

Rzymianie zainteresowali się wyspą za sprawą Oktawiana. Wracając nad Tyber po zwycięskiej bitwie pod Akcjum w 31 r. przed Chr., pogromca Antoniusza i Kleopatry, zaintrygowany niezwykłym kształtem wyspy, kazał dobić do jej brzegu, wysiadł na ląd i nie potrafił już przestać się zachwycać jej urodą. Podobno powracał na wyspę wielokrotnie, czego wspomnieniem do dziś ma być Ogród Augusta, przecudny zieleniec założony na skraju przepastnego klifu z bajecznym widokiem na lazurowe morze i wapienne stromizny wybrzeży. Ale dopiero jego następca, Tyberiusz, spędził na Capri ostatnią dekadę swojego życia, rządząc ogromnym imperium z wysokości tego drobnego okruchu skały. Do dziś zachowała się w stanie ruiny jedna z jego licznych willi, jakie kazał pobudować w co piękniejszych zakątkach wyspy. Również o nim przetrwała żywa pamięć wśród miejscowej ludności, pamięć utrwalona opinią nieprzychylnych mu dziejopisów rzymskich, Tacyta i Swetoniusza. Ale i żydowski historiograf, Józef Flawiusz, ma wiele do powiedzenia o tym zdziwaczałym na starość, okrutnym człowieku.

Jeden z opisywanych epizodów dotyczących Capri ma związek z Herodem Agryppą, królem judzkim, o którym wspomina również Łukasz Ewangelista przy okazji opisu ścięcia mieczem apostoła Jakuba i uwięzienia w Jerozolimie Szymona Piotra (por. Dz 12, 1-4). Na wieść o pobycie Tyberiusza na Kapreach - jak Rzymianie nazywali wyspę - zjawił się tam i Agryppa, by złożyć cesarzowi uszanowanie i gratulacje. Cesarz znał młodego Agryppę od dawna.

Prawie stale mieszkał on w Rzymie, wychowywał się tam z przyszłym cesarzem Klaudiuszem, wraz z wieloma dostojnikami żydowskimi współtworzył wpływowe lobby żydowskie na cesarskim dworze, przyjaźnił się z synem Tyberiusza Druzusem, a po jego śmierci miał opiekować się cesarskim wnukiem, Gajuszem (obdarzonym później przydomkiem Kaligula), który niebawem miał objąć panowanie. Pewnego dnia, jadąc na wozie z tym ostatnim, wyraził życzenie, by stary cesarz jak najszybciej zszedł z tego świata, ustępując miejsca właśnie Gajuszowi. Tę nieostrożną opinię posłyszał woźnica, zresztą wyzwoleniec Agryppy. W korzystnych dla siebie okolicznościach osobiście przekazał informację cesarzowi, co spowodowało natychmiastowe aresztowanie nieostrożnego Agryppy i przewiezienie go z Capri do ciężkiego więzienia w Rzymie. Nie pozostał tam jednak długo. Śmierć imperatora i wyniesienie na cesarski tron Kaliguli spowodowały jego rychłe uwolnienie i osadzenie na tronie w Judei.

Zjawiwszy się w Palestynie w glorii, ten do niedawna bankrut uciekający przed wierzycielami, bliski samobójstwa, objął w ojczyźnie panowanie ku zazdrości swej rodzonej siostry, Herodiady, tej samej, która wymogła na swym drugim mężu, Herodzie Antypasie, śmierć Jana Chrzciciela (por. Łk 3, 19-20; 9, 7-9). Wbrew swej woli, do Rzymu po koronę dla siebie udał się zatem i Antypas, zmuszony do tego naleganiem swej nieustępliwej żony. Miast królewskiej godności, został zesłany na dożywotnie wygnanie do Galii, jego ziemie zaś, Galileę i Pereę, otrzymał w nagrodę za donos Herod Agryppa, tym sposobem ostatni raz scalając pod jednym berłem większość ziem żydowskich.

Jan Gać - historyk, fotografik, podróżnik, przewodnik grup pielgrzymkowych i turystycznych; autor książek i artykułów historycznych, religijnych i podróżniczych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Capri - azyl ciszy i spokoju
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.