Nasza kultura nie przetrwa bez Chrystusa

(fot. shutterstock.com)
Ks. Maciej K. Kubiak / pk

Nasza kultura nie przetrwa bez Jezusa Chrystusa, bo została zbudowana na fundamencie judeochrześcijańskim - mówi wybitny scenarzysta i reżyser Krzysztof Zanussi.

Ks. Maciej K. Kubiak: Przyznano Panu tytuł "Wybitnej Osobistości Pracy Organicznej". Co twórca kultury chce osiągnąć przez swoją pracę i dzieła?

Krzysztof Zanussi: Jestem bardzo zaszczycony tą nagrodą i ogromnie mnie ona cieszy. Nie wiązałbym jej jednak tylko z moją pracą czysto zawodową, którą widać publicznie, czyli filmami, spektaklami teatralnymi, książkami, które napisałem, czy nawet wykładami, które wygłaszam na różnych uczelniach. Wydaje mi się, że ta praca organiczna musi polegać jeszcze na czymś więcej. Mam nadzieję, że jury, które wysunęło moją kandydaturę, jest świadome tego, że udaje mi się czasem docierać do młodzieży bezpośrednio. W moim domu odbywa się wiele różnych spotkań, na które przyjeżdżają ludzie z Polski, jak i z całego świata. Mieszkają wtedy u mnie i rozmawiamy na temat życia, wyborów, tego co dobre, a co złe. To jest właśnie praca minimalistyczna, z której nie wyniknie żadna sława i chwała, o której na ogół nikt nie słyszy.

A jednak jury to dostrzegło…

DEON.PL POLECA


Jak widać, jakieś echo musiało się rozejść. To jest praca organiczna w takim klasycznym rozumieniu, czyli po prostu pochylenie się nad drugim człowiekiem, próba podzielenia się z nim tym, co mamy. I nie czerpanie z tego ani korzyści, ani rozgłosu. Nie oczekiwanie jakichś efektownych skutków. Po prostu umacnianie w ludziach tego, co lepsze. Umacnianie w nich pragnienia, by w ich życiu coś się zmieniło, żeby oni chcieli zmieniać ten świat. Jeżeli mam w tym choć malusieńki udział, to jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Do zmiany świata zachęca też Pan przez swój najnowszy film Obce ciało, który był już pokazywany za granicą, natomiast w Polsce będzie miał premierę 5 grudnia. Problem w nim poruszany jest ważny, choć nie przez wszystkich chyba zauważany. Co chciałby Pan zmienić tym filmem we współczesnym świecie?

Trudno mi być komentatorem własnego filmu. W tym filmie ukazuję tę nowoczesność związaną z zamożnością, przyjściem korporacji, cywilizacyjnym postępem, który jest bezsprzeczny i dobry. Niemniej często razem z nim idzie zło, którego ludzie nie chcą dostrzec, tzn. brak jakichkolwiek ideałów, nędzny materializm, wyścig szczurów do kariery, pieniędzy i wygody, pozbawiony jakiejkolwiek większej wartości. Wiem, że tym filmem sprawię wielu ludziom ogromną przykrość, ponieważ oni uwierzyli, że z pomocą korporacji, coachów, spotkań integracyjnych, wszystkich tych dodatków, które wiążą się z dzisiejszym sposobem zarabiania, już awansowali, że zaszli bardzo daleko w życiu. A ja próbuję powiedzieć: "To nieprawda". Można się znaleźć w bardzo złym punkcie życia, jeżeli się w to wszystko uwierzy. Trzeba bronić swojej osoby, swojej tożsamości, swoich ideałów. Nie można się sprzedać w stu procentach. Żadna korporacja nie ma prawa mieć nas na własność i nie może kształtować ani naszych gustów, ani naszych obyczajów, ani naszych poglądów. A jeśli to robi, to jest to nadużycie. To też jest pewien totalitaryzm, który się pojawia. Bardzo wielu jest rzeczników takiej myśli, ideologii i prawdopodobnie ci będą rzucać mi się do gardła. Szczególnie że ofiarą w moim opowiadaniu jest wierzący człowiek, katolik. Korporacja prześladuje, dlatego, że wyznawanie wiary jest dla takiej firmy czymś niestosownym, ogranicza ją w robieniu przekrętów, łamaniu pewnych norm. I w tym jest konflikt. Stąd też ten film wywołał już tyle napaści. Aż jestem zdumiony, że te nożyce się tak głośno odezwały.

Ten film kręcił Pan we włoskiej Ankonie oraz w Moskwie i w Warszawie. Czy te problemy są podobne w różnych częściach naszego kontynentu, a nawet świata?

Oczywiście, istota problemu jest odwieczna. Natomiast w naszej części świata, tzn. w Polsce i tym bardziej w Rosji, ten skok cywilizacyjny przyszedł późno, w przyspieszeniu. Nie wypracowaliśmy go sobie sami, a zapożyczyliśmy. To przyszło do nas i stąd gwałtowność tych zmian jest większa i większe jest u nas ludzkie wykorzenienie. Ludzie byli do tego zupełnie nieprzygotowani. Zerwali często z rodziną i tradycją. Nie wierzą już, że babcie, dziadkowie, rodzice cokolwiek rozumieją, ponieważ nie mają oni pojęcia o komputerze, nie znają nowych technologii. A tymczasem w nich jest mądrość. Nie w coachu, który przyjechał i bardzo często próbuje robić tzw. brainwashing, czyli pranie mózgu korporacji.
Dokładniej to widać w środkowej Europie aniżeli na Zachodzie, gdzie to wszystko odbywało się w sposób jakby łagodniejszy, ludzie dużo szybciej odzyskali zdrowy rozsądek. Apeluję, żeby zdrowego rozsądku nie porzucać. Żeby babci i dziadka czasem posłuchać, bo mimo że babcia doi krowy i nie zna się na komputerach, to o życiu swoje wie. Natomiast coach próbuje często oszukać.

W Polsce mało mamy takiego kina moralnego niepokoju, z wartościami. Jak Pan, jeżdżąc po świecie i obserwując różne tendencje, oceniłby tego rodzaju kino?

To kino jest zawsze mniejszościowe. Ono nie odpowiada najszerszej publiczności, bo ta chce, aby jej schlebiać, potakiwać, mówić, że wszystko, co robi, jest dobre. A to kino mówi inaczej. Natomiast na coś bardzo mądrego zwrócił mi uwagę krytyk z pewnego niewielkiego kraju. Mianowicie zauważył, że póki panował marksistowski monolit ideologii, to ideologia była bardzo spójna, chociaż była bardzo fałszywa. Wtedy niepokój, który sialiśmy, był twórczy, ponieważ on tę ideologię rozwalał. Natomiast dzisiaj, jeżeli żyjemy w tym świecie, o którym niektórzy mówią, że jest światem płynnej ponowoczesności, w tym kompletnym chaosie, ważniejsze jest powiedzieć, że coś jest trwałe, pokazać, że coś się nie zmieniło. Naprawdę, odkąd człowiek jest na tej ziemi, wartości są zawsze te same i trzeba je na nowo odnaleźć w nowej rzeczywistości. Tymi samymi wartościami są dobro, wierność, godność. Te wartości zawsze istniały, trzeba tylko wiedzieć, jak je realizować w aktualnych czasach. Bo czasy są inne.

Autorem muzyki do Obcego ciała jest Wojciech Kilar. To ostatni film, do którego napisał ścieżkę dźwiękową przed śmiercią.

Współpracowaliśmy przez całe moje życie. Nie byłem pierwszym reżyserem, z którym Kilar współpracował, ale on był pierwszym moim kompozytorem i nigdy się nie rozstaliśmy. Nie zrobiłem ani jednego filmu bez jego muzyki. Jest to dla mnie ogromna strata, bo bez niego jestem pozbawiony części mojego głosu. O moim nowym filmie Kilar powiedział, że jest trochę inny i napisze do niego muzykę inną niż dotychczas. W końcu choroba go zmogła i zostały tylko notatki.

Przez cztery kadencje był Pan konsultorem Papieskiej Rady ds. Kultury, powołanej przez Jana Pawła II w 1982 r. Papież powiedział, że ma ona służyć dialogowi Kościoła z kulturami naszych czasów. Co przez ten czas udało się zdziałać w tej przestrzeni i jak Pan dziś postrzega ten dialog?

Długo by o tym mówić, ale jako wieloletni uczestnik tej rady nie mogę oceniać jej działania. Na pewno też Jan Paweł II powołując ją, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak głęboka jest przepaść. Szczególnie widoczna od strony Kościoła. Od strony laickiego świata to wiadomo już od stulecia, bo mniej więcej tak datuje się rozwód świata kultury i sztuki z Kościołem. Natomiast to jak Kościół nie orientuje się w dzisiejszej kulturze, jest jej daleki, jak często jej nie potrzebuje, a raczej jak ludziom Kościoła wydaje się, że nie potrzebuje, stanowi problem i nad tym ta rada pracowała. I na tym polega paradoks. Najtrudniej to wytłumaczyć biskupom. Wyjaśnić, do czego kultura jest potrzebna i dlaczego nie wolno jej zostawić samopas.

Leszek Kołakowski w niedawno wydanym eseju stawia pytanie: "Czy nasza kultura przeżyje, jeśli zapomni Jezusa?". Jak Pan odpowiedziałby na to pytanie postawione przez jednego z największych filozofów ostatnich czasów?

Jest to bardzo pięknie zauważone i oczywiście odpowiedź Kołakowskiego jest jednoznaczna. Nasza kultura nie przeżyje bez Jezusa Chrystusa, bo ona jest zbudowana na fundamencie judeochrześcijańskim. I sam Kołakowski, nie opowiadając się jednoznacznie, mówi na pewno, że ten świat się rozsypie, jeśli zabraknie w nim chrystianizmu. I to zdanie podzielam. Ja też tak twierdzę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nasza kultura nie przetrwa bez Chrystusa
Komentarze (22)
T
TwojaParafia
16 grudnia 2014, 14:35
Boże Narodzenie to czas rodzinny. Wielu jednak ludzi spędzi je w samotności, bez swoich bliskich. Chcesz podzielić się miłością z innymi? Zapraszamy do Akcji świątecznej, która nic nie kosztuje … Więcej informacji na www.TwojaParafia.pl
F
Ferro
16 grudnia 2014, 00:55
Tak jak Zanussi powiedział, mniej więcej od stulecia kultura ostro odłączyła sie od Kościoła. Ale to nie znaczy, ze zgineła czy zginie. Wprost odwrotnie wydała cała chmarę wielkich pisarzy, filozofów i artystów. Na prawdę nie mam pojęcia o czym ten szanowany przeze mnie artysta mówi.
J
janko
16 grudnia 2014, 01:52
np. Marksa, Lenina, Hitlera
T
tt
16 grudnia 2014, 05:09
No trochę sie zapędziłeś. Czy mam ci przypomnieć jakie kulturalne skutki przyniosły ostre rządy Kościoła w Europie? Chyba z nikad sie nie wzięło pojęcie Ciemnych Wieków czyli Średniowiecza, kiedy to Kościół miał nad wszystkim władze.
K
kate
16 grudnia 2014, 07:31
Chodzi o tzw. paradoks oświeceniowy: kultura, która trwa dzięki chrześcijaństwu, powiedziała, że nie będzie się z nim wogóle liczyć. To jak dziecko kochających rodziców, któremu swoiście jest za dobrze i zaczyna negować wszystko, co rodzice mu przekazują. Wiemy, jak te bunty się kończą: albo kryzys dojrzewania się skończy, albo nastepuje katastrofa. W odniesieniu do kultury może być to długie trwanie takiego "młodzieńczego zaślepienia", ale wynik może być podobny jak w życiu rodziny - przed tym przestrzega Zanussi.
W
WDR
16 grudnia 2014, 14:45
To nieprawda. Ciemne wieki to koniec antyku, wczesne średniowiecze co oznacza, że np. chrzest Polski nie mieści się w tym okresie.
O
orka
16 grudnia 2014, 16:03
Kryzys dojrzewania nie musi sie kończyć katastrofa, bunt jest potrzebny, inaczej ciagle byłoby tak samo. Nasze dzieci sa inne od nas, zaryzykowałbym powiedzenie, ze sa lepsze niż my. I tak powinno byc. Tak samo z religiami świata, w przyszłości utworzą jakiś konglomerat do którego wszyscy bedą mogli sie przyznać. Brak bedzie powodu do wojny. I to jest piękne.
U
u2
16 grudnia 2014, 17:15
Piękna jest Twoja wiara w możliwości pokojosprawcze tego "konglomeratu", czy sam "konglomerat", którego jeszcze nie znamy? - Co Twoim zdaniem przeważy w tym "konglomeracie": demokratyczna większość wyznawców jakiejś części, zgniły (bo innego nie znam...) kompromis, czy prawda, a może Prawda? - Dla Boga nie ma nic niemożliwego...Trzeba Mu tylko zaufać.
P
Proza
16 grudnia 2014, 17:52
Jeżeli bez uprzedzeń przyjrzysz sie New Age to to jest właśnie taki konglomerat wszystkiego co najlepsze ze wszystkich religii. Każdy może sie pod tym podpisać.
K
kate
16 grudnia 2014, 21:51
Kryzys to nie bunt: kryzys może być konstruktywny albo nie, a bunt jest zawsze niekonstruktywny. Co do hybrydowej religijności, to ona nie ma racji bytu i nie tylko dlatego, ze jej nigdy nie było w dziejach, ale dlatego, ze jest pasożytnicza: wszystko bierze od innych, a niczego nie daje. Nie mam tak optymistycznego patrzenia na współczesne pokolenie ani na wizję świata bez wojen, ale niech ci się stanie: czego nie znoszę w życiu, to rozczarowania, a mam ich wiecej niż radości.
W
Wess
16 grudnia 2014, 00:25
Na świecie jest wiele kultur, które nigdy nic wspólnego z Chrystusem nie miały a sa o wiele starsze od chrześcijaństwa. Kultura Azji opiera sie na taoizmie i buddyzmie, sa to filozofie starsze od chrześcijaństwa. Zainteresowanie nimi, które przejawia sie w praktykowaniu jogi i słuchaniu co ma do powiedzenia Dalai Lama, jest na Zachodzie a nawet w Polsce coraz większe. Mówienie, ze kultura uschnie bez chrześcijaństwa jest przesadzone. Kultura sie na pewno zmieni, w to nie watpię. 
W
WDR
16 grudnia 2014, 02:00
Reżyser mówi o NASZEJ kulturze. Napisałeś "Kultura Azji opiera się na..." . To teraz zabierz kulturze Azji to na czym się opiera. Gdy zabierzesz jej ten fundament to czym jest?
O
Over
16 grudnia 2014, 05:19
Wess i WDR, myśle, ze zarówno Chrystus zabrany Europie jak I Budda zabrany Azji nie ma już znaczenia. Laicyzacja obu społeczeństw posunęła sie b daleko i dalej w szybkim tempie sie posuwa. Popatrzcie na współczesna młodzież, nawet do niedawna b katolicka Ameryka Południowa laicyzuje sie nie do poznania. I w Indiach czy Japonii młodzież ma Buddę w czterech literach tak jak Zachodnia Europa ma w tym samym miejscu Chrystusa. Trudne to do przełknięcia ale takie zycie.
K
kate
16 grudnia 2014, 07:24
Pojawienie się chrześcijaństwa w tym, a nie innym momencie dziejowym jest konsekwencją funkcjonowania kultur wcześniejszych, które wręcz dopominały się jakiegoś "dopełnienia" i dzisiaj również funkcjonują dzięki temu dopełnieniu. "Usychanie" chrześcijaństwa w równym stopniu wyjaławia kulturę Zachodu, jak i inne kultury w świecie. One nie przetrwają bez chrześcijaństwa: obraz apokalipsy jest tu jednoznaczny. Chrystus przychodzi w momencie prawie całkowitego wyjałowienia kultury, gdy wiara jest w zaniku, prawie jej nie ma. Kultury nie da się tworzyć bez wartości, a wartości nie powstają z nikąd, są w tzw. długim trwaniu: wymazywanie wartości chrześcijanskich jest niczym podcinanie gałęzi, bo jaka nawet multikultura powstanie bez segmentu chrześcijanskiego.
P
proza
16 grudnia 2014, 15:55
Człowiek jest z ducha i wartosci duchowe nie zanikną, ale role chrześcijaństwa, islamu czy buddyzmu przejmie tzw New Age, który dobrze sie ma nawet w katolickiej Polsce, o Zachodzie nie wspominając.
K
kate
16 grudnia 2014, 21:43
W tym jest problem, że New Age nie może funkcjonować bez religii instytucjonalnych, gdyż jest hybrydą, tak jak pasożyt nie może istnieć bez żywiciela. Upadek religii jest zagładą ludzkości, a nie przełomem.
G
gng
15 grudnia 2014, 22:31
Czy takie przedstawianie fundamentu(judeo,chrześcijański) nie zawęża horyzontu? W   n a s z e j   kulturze dziedzictwo antyczne  obejmuje jeszcze tradycje rzymskie i greckie. Łaska  Boga też była w nich obecna. 
L
lol
15 grudnia 2014, 22:00
Kultura Chin zaczęła sie grubo przed Chrystusem, przetrwała aż do dzisiaj i idzie pełna para do przodu. To samo można powiedzieć o innych azjatyckich państwach. Twierdzenie, ze ŻADNA kultura nie przetrwa bez Chrystusa jest wiec bezzasadne. Poza tym NASZA kultura tez dobrze sobie poradzi bez Chrystua jak to widać na Zachodzie. Nie widzę żadnego uzasadnienia dla tezy Zanussiego. Takie blah, blah, żeby powiedzieć coś namaszczonego.
P
poldek34
15 grudnia 2014, 22:13
w jakim zakresie kultura CHim idzie pełna parą do przodu. Jak wiadomo Chiny są krajem komunistycznym a nie demokratycznym - rozumiem, że partia Komunistyczna jest gwarantem przetrwanie owej kultury? 
K
kate
16 grudnia 2014, 07:11
Należy się odwołać do tekstu Kołakowskiego, z którego "wycięto" tę tezę: to taki obraz muru, z którego wyciąga się cegłę - wiadomo, że się mur zawali, podobnie tu nie przetrwa żadna kultura w świecie bez chrześcijaństwa, gdyż istnieje ścisły związek między kulturami w zakresie przeżywanych przez nie wartości. Te, które wnosi chrześcijaństwo pozwalają innym na trwanie - pozbawienie więc innych kultur "paliwa chrześcijańskiego" osłabia je, a w konsekwencji usmierca. Mówienie, że Europa radzi sobie świetnie bez chrześcijaństwa, jest krótkowzrocznością i brakiem wiedzy: wszelkie instytucje europejskie, gospodarka i demokracja zanurzone są w chrześcijańskiej wizji świata, bez tej wizji nie istnieją, nie mają oparcia. Co do Chin - obecny sukces gospodarczy to konsekwencja powrotu do tradycji konfucjańskich. Partia komunistyczna odwołała się do tych wartości, aby de facto ocalić władzę. Paradoksalnie za wzrostem dobrobytu wzrasta liczba chrześcijan w Chinach i to jest tendencja galopująca, więc właściwie kultura Chin dzisiaj to zlepek róznych tradycji, a nie monolit.
G
gos83
15 grudnia 2014, 21:57
Budująco jest usłyszeć , taką postawę, wartości przez reprezentanta "kultury" znanego społeczeństwu. Dziękuję za ten wywiad!
SM
Stanisław Młynarski
15 grudnia 2014, 19:37
żadna kultura nie przetrwa bez Chrystusa.