Weekendowy przegląd filmowy
Ten weekend i tydzień w kinach należy do jednego filmu. Jerzy Hoffman ponownie zmierzył się z historią, tym razem z pomocą technologii 3D. W tej formie na ekrany wkracza "1920 Bitwa Warszawska".
Żałować można jedynie, że zamiast filmu na miarę XXI wieku, raczy się nas po raz kolejny iście sienkiewiczowską produkcją (złośliwi mogą powiedzieć, że i Kmicic znowu jest, i Bohun). Coś, co doskonale się sprawdziło w przypadku "Pana Wołodyjowskiego" i znakomitego "Potopu", niekoniecznie musi się sprawdzić dziś. Ale cóż to, jak patriotyczny obowiązek wzywa, chyba trzeba pójść i zobaczyć.
Na uwagę zasługują znakomite zdjęcia Sławomira Idziaka i gra Borysa Szyca.
Ki
Brawurowo zagrana przez Romę Gąsiorowską, historia współczesnej dziewczyny, barwnej zachłannej na życie, nie poddającej się ograniczeniom i głośno mówiącej, czego oczekuje od świata.
Ki (Kinga) jest jak tornado. Nim zdążysz zamienić z nią słowo, zamieszka u ciebie ze swoim 3-letnim synkiem, rozleje wino. Zanim się obejrzysz, poprosi o kilka stów pożyczki lub o odebranie dziecka z przedszkola. Wykorzysta każdego, kto stanie jej na drodze.
Czy zdoła ją zatrzymać facet z zasadami? Świat według Ki jest kolorowy, zachłanny i nigdy nie stoi w miejscu. Odważny debiut Leszka Dawida wciąga nas w szalony, barwny wir świata Ki. Zdjęcia inspirowane obrazami Darrena Aronofsky'ego ("Zapaśnik", "Czarny łabędź") pozwalają spojrzeć na rzeczywistość oczami zbuntowanej bohaterki. Pełna ironii, wnikliwa obserwacja życia współczesnej dziewczyny, opowiedziana z lekkością i poczuciem humoru.
Leszek Dawid nie próbują nam na siłę sprzedać jakiejś tezy, czy przekonać do określonej wizji świata. Jego film, jak życie Ki, to seria przesuwających się obrazów, zdarzeń, interakcji. Tempo filmu jest zawrotne, a obrazy wirują w powietrzu jak problemy, które film porusza. Ki pędzi przez życie cały czas, stara się chwytać każdą okazję, desperacko z pewnością, ale jednocześnie bardzo współcześnie. Czyż nie w takim rozbieganym, rozedrganym świecie przyszło nam żyć?
Wielkie brawa dla Romy Gąsiorowskiej.
Wschodnie Niemcy, wczesne lata 60. W kraju jeszcze spokój. Bernward Vesper rozpoczyna studia w Tuebingen. Chodzi na seminarium retoryki. Chce pisać. Noce spędza bezsennie przy maszynie do pisania. W międzyczasie próbuje bronić swojego ojca, pisarza o niechlubnej nazistowskiej sławie. Kraj, w którym Bernward żyje, topi się w przeszłości. Od zakończenia wojny minęło 15 lat, starzy naziści znowu robią karierę, nie mówi się o przestępstwach wojennych. W takich okolicznościach Bernward spotyka Gudrun Ensslin i jej przyjaciółkę Doerte, a przez to zostaje uwikłany w zdarzenia, których nie da się kontrolować.
Niemcy próbują zmierzyć się nie tylko z własną historią, ale i czasami, w którym przyszło im życie. "Jeśli nie my, to kto" jest opowieścią o młodych ludziach, którzy, pamiętając o pokoleniu swoich rodziców, próbują odciąć się od historii i na nowo zdefiniować swój światopogląd. Jednak im bardziej próbują, tym częściej powielają błędy swoich rodziców.
Co zrobić, gdy Twoje życie wali się w gruzy? Lucia ma poważne problemy ze zdrowiem, a w dodatku odkrywa, że zdradza ją mąż. Rzuca więc wszystko i wraz z przyjaciółką, Leą rusza na koniec świata. Wśród skał wybrzeża Patagonii, w magicznej krainie wielorybów, bohaterki próbuja odnaleźć rozwiązanie swoich życiowych problemów.
"Drugie życie Lucii" to film o tym, że nic w naszym życiu nie jest wieczne, ani zdrowie, ani szczęście, ani miłość. Film próbuje dowieść, że istotą życia jest zmienność, warto więc czerpać z pozytywnych jego aspektów pełnym garściami. Dla tych, którzy wierzą, w miłość do grobowej deski, przesłanie filmu optymistyczne nie jest, ale nikt przecież nie powiedział, że to argentyński reżyser, Stefano Pasetto ma rację. Dystrybucja głównie w kinach studyjnych.
Skomentuj artykuł