Weekendowy przegląd filmowy

Paweł Król

W tym tygodniu aż siedem premier - w tym najnowszy film Jima Jarmuscha, animacja twórców "Shreka" i jeden z najgłośniejszych polskich filmów ostatnich lat, "Moja krew".

The Limits of Controls

Po ostatnim, obsypanym nagrodami filmie "Broken Flowers", Jim Jarmusch zamilkł na niemal pięć lat. Teraz wraca w swoim stylu. "The limits of controls" podobnie jak "Broken Flowers" to także kino drogi - i w dosłownym, i przenośnym tego słowa znaczeniu. Akcja filmu rozgrywa się w hiszpańskiej Andaluzji, po której krąży, realizując pewne zadanie, wyjęty spod prawa kryminalista. Nie znając celu, widz podąża za bohaterem i wraz nim odkrywa, że podróż ta zabiera go nie tylko w najdalsze zakątki Hiszpanii, ale też w głąb umysłu bohatera.

Dla fanów Jarmuscha, Billa Murraya, Tildy Swinton i Isaacha de Bankolé (główna rola) obowiązkowa pozycja w kinowym repertuarze.

Księga ocalenia

Apokalipsa już nastąpiła i nieliczni ludzie, którzy ją przeżyli, walczą o przetrwanie. A w takiej walce - wiadomo - stają naprzeciw siebie siły światła i ciemności. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że film braci Hughes ("Z piekła rodem") to taki "Mad Max" 30 lat później. Wiele by się nie pomylił, ale czy w przypadku tego gatunku ma to jakieś znaczenie? Zdjęcia, montaż i efekty specjalne na miarę XXI wieku, a do tego fantastyczna obsada - czego chcieć więcej?

Jest rok 2044. Postapokaliptyczny krajobraz zniszczonej Ameryki przemierza Eli (Denzel Washington) – samotnik i wolny strzelec. Mężczyzna jest w posiadaniu tajemniczej księgi, w której znajduje się „klucz” i wiedza niezbędna do ocalenia ludzkości. Podczas podróży bohater trafia do małego miasteczka zarządzanego przez burmistrza-tyrana Carnegie (Gary Oldman). Despota, chcąc przejąć totalną władzę nad ludźmi, za wszelką cenę próbuje wejść w posiadanie księgi. Na drodze Eliego staje również dziewczyna o imieniu Solara (Mila Kunis). Rozpoczyna się dramatyczna walka o ocalenie ludzkości.

Planeta 51

Nowy film twórców „Shreka”! Typowi mieszkańcy Planety 51 są zieloni, mają osiem palców, a na głowie czułki - w dodaktu panicznie boją się inwazji obcych cywilizacji. Brzmi znajomo? Tak, bo "Planeta 51" jest zrobiona według tego samego przepisu co "Shrek". Nawet bohaterowie są podobni. Nie dość, że dostajemy znany motwy (inwazja obcych - ileż ich przeżyliśmy?) tyle że odwrócony na lewą stronę, to jeszcze obficie okraszony cytatami z klasyki filmu. Dla każdego coś dobrego - mrugnięcie oka w stronę dorosłych i przednia zabawa dla dzieci. Sukces wydaje się być murowany.

16-letni Lem jest wzorowym uczniem i wiedzie beztroskie życie, marząc o kosmosie oraz o uroczej zielonoskórej sąsiadce Neerze. Pewnego dnia, w samym środku rodzinnego grilla na podwórku Neery ląduje niezidentyfikowany obiekt latający opatrzony śmiesznie brzmiącym napisem „NASA”. Gdy sterujący nim Kapitan Russ Baker opuszcza swój statek, aby triumfalnie wbić w nieodkrytą dotąd planetę amerykańską flagę zauważa… kilkoro wgapionych w siebie otwartych ze zdziwienia oczu. Spanikowany bierze nogi za pas i znajduje schronienie w planetarium, w którym pracuje Lem.

Z początku wobec siebie nieufni, Lem i Baker stają sie przyjaciółmi. Lem ma przed sobą trudne zadanie, jak z pomocą życzliwych lecz niezbyt bystrych przyjaciół, ukryć Ziemianina przed ścigającym go wojskiem, i odzyskać przejęty przez władze planety statek. W polskiej wersji językowej usłyszymy Macieja Stuhra, Piotra Adamczyka, Magdalenę Różczkę i Adama Ferencego.

Pół żartem, pół serio.

Tego filmu kinomanom nie trzeba przedstawiać. Jedna z najwybitniejszych komedii w historii kina z genialnymi rolami Jacka Lemona, Tony’ego Curtisa i Marilyn Monroe.

Stany Zjednoczone, 1929 rok, barwne czasy prohibicji. Dwaj muzycy przypadkowo stają się świadkami gangsterskich porachunków, które weszły do historii pod nazwą "masakry w dniu Świętego Walentego". Obawiając się, że panowie w kapeluszach, z bronią w marynarce, zechcą zlikwidować także ich, przebierają się za kobiety i dołączają do żeńskiego zespołu jazzowego. Jego gwiazdą jest urocza Sugar Kane - Polka z pochodzenia, która pomimo prohibicji nie rozstaje się z napełnioną piersiówką i rozgląda się za bogatym mężem.

Absolwentka

Nie, to nie jest nowa wersja "Absolwenta" ze znakomitym Dustinfem Hoffmanem w roli głównej, a komedia o perypetiach świeżo upieczonej absolwentki college'u, która marzy o rozpoczęciu wielkiej kariery i życiu na własną rękę. Ci, którzy spodziewaliby się po tym filmie świeżego i ironicznego spojrzenia na sytuację absolwentów doby kryzysu, mogą być jednak rozczarowani. Wszak żaden kryzys nie zagraża sprawdzonym i utartym wzorom. Już inżynier Mamoń mówił, że lubi tylko te filmy, które już widział.

Absolwentka anglistyki, Ryden Malby (Alexis Bledel), jest przekonana, że sukces jest w zasięgu ręki. Od lat realizuje punkty swojego życiowego planu i z dyplomem w ręku rusza do Los Angeles, gdzie zamierza rozpocząć świetną pracę w wydawnictwie i żyć z dala od bardzo kochającej, ale dość namolnej rodziny. Gdy okazuje się, że z pracą nie wyszło, bo sytuacja na rynku wesoła nie jest, Ryden musi spojrzeć prawdzie w oczy i... wrócić do domu rodziców. 

Moja krew

Jeden z najgłośniejszych polskich filmów ostatnich lat - debiut fabularny Marcina Wrony. Wszystkie pokazy specjalne, festiwalowe i przedpremierowe, które miały miejsce do tej pory, odbywały się przy pełnych salach. Film był prezentowany na wszystkich najważniejszych polskich festiwalach i i zebrał wiele nagród - zarówno za scenariusz, dźwięk, zdjęcia, jak i za kreacje aktorskie. Eryk Lubos za główna rolę (pierwszą w jego karierze) otrzymał nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawaną najlepszym aktorom młodego pokolenia.

Igor (Eryk Lubos) podczas jednej z walk zostaje poważnie ranny i musi zrezygnować z kariery w boksie. Po kolejnych, nieudanych związkach z kobietami i w obliczu śmierci zaczyna myśleć o tym, by po sobie coś zostawić - dziecko. By zrealizować swój cel, potrzebuje kobiety i prostego układu. Poznana na bazarze Wietnamka (Luu De Ly) wydaje się idealna - urodzi Igorwi dziecka w zamian za polskie obywatelstwo. Coś, co proste wydawało się na początku, w końcu proste nie jest. Prawdę tę odkrywa i Igor, i przypadkowo spotkana kobieta. 

Lourdes

Gratka dla fanów spokojnego kina kontemplacyjnego. Lourdes to jedno z najpopularniejszych miejsc pielgrzymek katolików z całego świata. Film młodej reżyserki Jessici Hausner to próba przyjrzenia się fenomenowi sanktuarium, pełnego ludzi czekających na cud. Wśród nich jest Christine, która udaje pobożność po to, by zabieraną ją na zorganizowane pielgrzymki. Jak szczerze przyznaje, nie ma wielu okazji do podróżowania, bo jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Jeśli jest okazja, by wyjechać, czemu jej nie wykorzystać? - pyta, nie myśląc o tym, że i jej może przydarzyć się cud.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Weekendowy przegląd filmowy
Komentarze (2)
M
miau
30 stycznia 2010, 14:07
"Lourdes" - kwintesencja chrześcijaństwa!
E
ex
30 stycznia 2010, 11:58
Mniej więcej takie rogi miał ten znak na ścianie.