Weekendowy przegląd filmowy
W tym tygodniu całkiem nieźle. Mamy nowy film ze stajni Jamesa Camerona. Do tego kilka produkcji europejskich, z mocnym kryminałem na czele. Jest też nowa polska komedia. Czy to przysłowiowa wisienka na torcie? Zobaczcie!
Sanctum
Grupa płetwonurków wyrusza na ekspedycję do największego systemu jaskiń na świecie. To ostatnie nieodkryte miejsce, nazywane matką wszystkich jaskiń. Zabójcze piękno głębin kryje w sobie wielkie niebezpieczeństwo – jeden błąd może spowodować nieodwracalne skutki. Nikt nie dowie się, że ktokolwiek, kiedykolwiek tam był. Kiedy tropikalna burza zmusi bohaterów do zejścia coraz niżej, rozpocznie się walka z szalejącym żywiołem, niebezpiecznym terenem i panicznym strachem.
James Cameron od lat udowadnia, że wszelkiego rodzaju głębiny i otchłanie to jego pasja. W „Sanctum” na liście płac widnieje co prawda „tylko” jako producent, ale i tak wszyscy mówią o nowym filmie Camerona, a nie Alistera Griersona.
Sam film jest prób pokazania, że technologia 3D sprawdza się nie tylko przy filmach widowiskowych czy horrorach, ale również w dramatach. Sama fabuła jest nie może szczególnie innowacyjna. Ale nie musi, skoro prym od początku do końca wiedzie technologia. Film kręcony był w technologii 3D, a nie, jak to się dzieje w wielu przypadkach konwertowany do trzeciego wymiaru. I to na ekranie widać. Końcowy efekt jest piorunujący.
Londyński Bulwar
Mitchell po trzech latach wychodzi z londyńskiego więzienia i próbuje zerwać z przestępczą przeszłością. Na jego drodze pojawia się samotna i piękna aktorka Charlotte, żyjąca w blasku fleszy paparazzich. Niełatwo im będzie zacząć nowe życie, zwłaszcza że o Mitcha wkrótce upomni się świat kryminalnego podziemia, z bezwzględnym gangsterem Gantem na czele...
Mocne kino gangsterskie, ze świetnymi, żywymi dialogami (twórcą filmu jest nagrodzony Oscarem za scenariusz do „Infiltracji” William Monaghan). Reżyser i scenarzysta za razem świetnie portretuje londyński półświatek. Duża zasługa w tym również aktorów, wystarczy wspomnieć, że zagrali Ray Winstone, Colin Farrell, Keira Knightley czy Stephen Graham.
Jak się pozbyć celulitu
Dwie przyjaciółki - Ewa (Dominika Kluźniak) i Maja (Maja Hirsch) - poznają w ekskluzywnym SPA piękną masażystkę Kornelię (Magdalena Boczarska), która wciąga je w wir szalonych przygód. W trakcie tych przeżyć dziewczyny połączy głęboka przyjaźń, której fundamentem jest prosta prawda życiowa: natrętny facet bywa gorszy od cellulitu i jeszcze trudniej się go pozbyć.
Co można napisać o tym filmie? Poza koszmarnym tytułem, jest to udany, jak na standardy polskiej komedii, film. Zabawny i nietuzinkowy. Reżyserowi, Andrzejowi Saramonowiczowi chyba na dobre wyszło rozstanie z Tomaszem Koneckim, z którym stworzył „Testosteron” i „Lejdis”.
Skyline
Nad Los Angeles pojawiają się dziwne, zimno-niebieskie światła. Po wschodzie słońca nasilają się i przyciągają do siebie ludzi jak ćmy. Z godziny na godzinę mieszkańcy Los Angeles zaczynają znikać we wnętrzach przerażających, latających obiektów, które metodycznie penetrują miasto w poszukiwaniu ukrywających się ludzi. Jarrod i Elaine dzień wcześniej wyruszyli do LA na urodziny najlepszego przyjaciela Jarroda, Terry’ego. Po przybyciu na miejsce, wraz z jego dziewczyną, Candice rozpoczynają zabawę. Od tej chwili tylko pierwotny instynkt przetrwania może ich ocalić przed setkami kosmicznych istotot.
Film stworzyli spece od efektów specjalnych, którzy pracowali między innymi przy produkcji "Avatara". Problem w tym, że umiejętności techniczne nie zastąpią zdolności reżyserskich. Film jest widowiskowy i to bardzo. Nie ma natomiast fabuły. Czy zatem warto iść do kina, by zobaczyć kilka naprawdę dobrych efektów specjalnych. Naszym zdaniem nie.
Para do życia
Film „Para do życia” jest ciągiem wypowiedzi mężczyzn, dla których sauna staje się konfesjonałem – miejscem, w którym mogą wyznać swoim przyjaciołom najbardziej intymne historie. Zważywszy na stereotypy ciążące na Finach, ich szczerość wydaje się czasem szokująca. Fińscy mężczyźni potrafią mówić o swoich najintymniejszych uczuciach ze swobodą, jakiej pozazdrość mogą bohaterowie filmów Woody'ego Allena. Absolutny brak tabu, oczyszczająca rola płaczu, bezwględność w analizie własnych emocji, ujmująca czułość w rozmowie o najbliższych – wszystko to odsłania inną twarz Finów, o lata świetlne różną od tej, z którą mogliśmy do tej pory kojarzyć mieszkańców nie znowu tak dalekiej północy.
Rodzina
Ditte pochodzi ze znanej rodziny piekarzy Rheinwaldsów. Lubi być w ruchu i jest właścicielką galerii sztuki. Kiedy dostaje wymarzoną pracę w Nowym Jorku, postanawia przeprowadzić się wraz ze swoim chłopakiem Peterem. Przyszłość jest jasna, życie jest proste i pełne radości. Nagle jednak charyzmatyczny ojciec Ditte, Rikard, piekarz i dostawca królewskiego dworu, zostaje dotknięty ciężką chorobą.
Ditte odwołuje przeprowadzkę do Nowego Jorku, aby być z ojcem. Ten chce, by córka zajęła jego miejsce w rodzinne firmie. Peter zaś wszelkimi sposobami chce przekonać Ditte, by nie porzucała ich wspólnych marzeń.
Ten duński film jest prostą i wzruszającą opowieścią o rodzinnych relacjach, miłości i kształtowania własnego życia. To także historia o tym, w jaki sposób nasi rodzice wprowadzili nas w dorosłość, i co właściwie należałoby począć z tym „dorosłym” życiem.
Skomentuj artykuł