Weekendowy przegląd filmowy

Kadr z filmu "Somewhere. Między miejscami"
drr / PAP / inf. pras.

Najnowsze filmy Sofii Coppoli i Macieja Ślesickiego, dwie komedie z żoną w roli głównej, do tego animacja z wielkanocnym zającem, egzorcyzmy i film o złudnej wszechmocy. Na deser dokument absolutnie nie dla każdego. Jest w czym wybierać.

Johnny'ego Marco - bohatera najnowszego filmu Sofii Coppoli "Somewhere. Między miejscami" - widz poznaje jako odnoszącego sukcesy gwiazdora Hollywood.

Mieszkający w Los Angeles Johnny (Stephen Dorff) prowadzi bujne życie towarzyskie, jest bogaty, uwielbiają go kobiety. Bohater żyje beztrosko, nad organizacją jego aktorskiej kariery całkowicie czuwa grupa asystentek. Przyzwyczajony do pozbawionego obowiązków życia bohater przyjmuje wszystko, co się wokół niego dzieje, z obojętnością.

DEON.PL POLECA

Polski tytuł nowego obrazu Coppoli nawiązuje do największego sukcesu reżyserki i scenarzystki - filmu "Między słowami" ze Scarlett Johansson i Billem Murrayem, za którego scenariusz twórczyni otrzymała w 2004 roku Oscara. Pełnometrażowym debiutem reżyserskim córki słynnego Francisa Forda Coppoli był film "Przekleństwa niewinności" (1999). Po sukcesie "Między słowami" (2003) Coppola w filmie "Maria Antonina" (2006) stworzyła oryginalną wersję biografii żony Ludwika XVI. "Somewhere. Między miejscami" jest piątym filmem w reżyserskim dorobku Coppoli. Jest także zdobywcą Złotych Lwów na 67. Festiwalu Filmowym w Wenecji.

Dla fanów "Między słowami" pozycja obowiązkowa, choć może już nie tak świeża.

9 kwietnia 2005 roku w bezprecedensowym geście jedności i hołdu złożonego Janowi Pawłowi II miliony Polaków wyłączyło światła w swoich domach. Jednocześnie wyzwoliła się energia emocjonalna o niespotykanym potencjale. W tamtym momencie mógł się wydarzyć każdy ziemski cud.

Najnowszy film Macieja Ślesickiego między innymi z Bogusławem Lindą, Agnieszką Grochowską, Krzysztofem Stroińskim i Paweł Królikowskim to ciekawa zabawa konwencją, czasami ironiczna, i śmieszna, a czasami nazbyt moralizatorska i oczywista.

Suzanne (Catherine Deneuve) jest żoną bogatego przemysłowca, który żelazną ręką kieruje fabryką parasolek. Swoją żonę sprowadził do roli uległej pani domu, która skrzętnie wypełnia codzienne obowiązki i służy mu jako luksusowa ozdoba. Pewnego dnia pracownicy fabryki buntują się przeciwko szefowi i biorą go za zakładnika. Nagle rodzinne i biznesowe sprawy spadają na barki Suzanne, która ku zaskoczeniu wszystkich ujawnia nieznane dotąd oblicze swojej kobiecości - energiczne, przebojowe i zniewalające. Przy okazji na światło dzienne wychodzi wiele skrzętnie skrywanych rodzinnych tajemnic...

Francuska komedia ze znakomitym duetem (Catherine Deneuve i Gerard Depardieu) to wystarczający powód, by pójść do kina. Tym bardziej, że Francois Ozon po raz kolejny przygotował dla swoich widzów zabawę z przymrużeniem oka, często i gęsto ocierającą się o absurd.

Główny bohater, doktor Patrick Maccabee (Adam Sandler), namawia pewną samotną matkę, aby udawała jego żonę. Ma to pomóc uwieść kobietę jego marzeń… Według twórców filmu największym bowiem wabikiem na współczesne dziewczyny jest... obrączka noszona na palcu faceta.

Myśla ta chyba nie jest oryginalna, bo „Żona na niby” to film, którego historia zaczęła się od francuskiej farsy, która zmieniła się następnie w broadway’owską komedię, a w latach 60 – tych ubiegłego wieku trafiła na ekrany kin. To nawet nie jest powtórka z rozrywki.

Pewnego wieczoru wielkanocny zajączek zostaje potrącony przez samochód . Złamana noga sprawia, że zajączek nie może podjąć swoich świątecznych obowiązków. Aby ocalić Wielkanoc, do działania zostaje zmuszony sprawca wypadku.

Ta familijna opowieść wielkanocna to połączenie animacji z grą aktorską, czyli film dla małych i dużych, choć dla tych ostatnich z obowiązku. Ot twórcy "Alvina i wiewórek" zrobili kalkę, niepostrzeżenie podkładając zająca w miejsce wiewiórki. Magia kina, słowem.

Rytuał

Zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami film "The Rite" opowiada o losach sceptycznego ucznia seminarium duchownego, Michaela Kovaka (Collin O'Donoghue), który z niechęcią uczęszcza do szkoły dla egzorcystów w Watykanie. Tam młody ksiądz staje twarzą w twarz ze swoimi największymi demonami, a walcząc ze złem odkrywa prawdziwą wiarę.

Mamy i Anthony’ego Hopkinsa, i całkiem dobrze radzącego sobie z rolą młodego księdza Collina O’Donoghue, mamy trochę zakurzony w hollywood motyw egzorcyzmów, a także Mikaela Hafstroma, szwedzkiego specjalistę od świetnych dramatów, który w hollywood nieco zniżył loty. No niby wszystko jest, ale „Rytuał” to film, który raczej efekciarsko straszy niż zmusza do większego wysiłku intelektualnego.

Jestem bogiem

Po paśmie sukcesów pojawiają się problemy - niebawem handlujący narkotykami znajomy zostaje zamordowany, natomiast Eddie spostrzega, że regularne zażywanie tajemniczego leku zaczyna powoli niszczyć jego ciało i umysł.

Złośliwi mogą powiedzieć, że "Jestem bogiem" to podręcznikowy film o złudnych korzyściach brania narkotyków, zgubnych skutkach ich zażywania i trudnych próbach odbicia się od dna. Niby prawda, ale dzięki Robertowi De Niro, który w końcu mógł zmierzyć się z rolą skrojoną dla siego, i dzięki fantastycznej realizacji i trzymającej w napięciu akcji, film nie tylko dobrze się ogląda, ale i daje impuls do kilku przemyśleń.

I tak nie zależy nam na muzyce

Zwycięzca konkursu „Filmy o sztuce” ubiegłorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty. Film dokumentalny absolutnie nie dla każdego.

To opowieść o grupie japońskich muzyków, którzy dźwięku nie szukają w harmonii, a w strukturze miasta, otoczenia, a nawet własnego ciała (oddech, bicie serca).

Czego jednak nie powiemy i nie napiszemy film jest tak niszowy, jak tylko może być, zarówno w treści jak i formie. Ale może o to w tym wszystkim chodziło?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Weekendowy przegląd filmowy
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.