Weekendowy przegląd filmowy

Kadr z filmu "W imieniu diabła"
pz / psd

W tym tygodniu mamy pięć premier, z czego aż cztery warto zobaczyć. Na szczególna uwagę zasługuje obraz Barbary Sass oraz najnowsze dzieło Pedro Almodovara. Dla fanów komedii też coś się znajdzie. Zapraszamy!

Żeński klasztor. Grupa zakonnic prowadzona przez zasadniczą Matkę Przełożoną próbuje chronić się przez grzesznym, zepsutym światem. Wkrótce na czele kobiet staje charyzmatyczny ksiądz Franciszek, który otworzy przed nimi nowe pojęcie Boga. Przeorysza razem z duchownym głosić będą prawdę, według której nie tylko duch, ale też ciało winno doświadczać Najwyższego... Niedługo potem wokół klasztoru pojawia się kolczasty drut, nikt już nie może wejść do środka, ani wyjść na zewnątrz. To, co dzieje się za murem pozostaje tajemnicą sióstr i księdza Franciszka. Tylko jedna z nich, Anna, wydaje się nie być do końca przekonana, co do nowej formy wyznawania wiary. Osamotniona, wewnętrznie rozdarta, będzie musiała stoczyć bezwzględną walką o czystość swojej duszy i ... ciała...

Reżyserka Barbara Sass, w sensie technicznym, zrobiła doskonały film. Świetne wrażenie robią zdjęcia wykonane przez Wiesława Zdorta, doskonale oddając zamierzoną przez autorkę scenografię rodem ze snu szaleńca. Niestety sama fabuła jest już wręcz odpychająco banalna, podporządkowana tezie o pułapkach religijnego fanatyzmu. Sass może też na każdym kroku zapewniać, że jej dzieło nie ma nic wspólnego historią sióstr betanek z Kazimierza nad Wisłą, ale gołym okiem widać, że film jest niczym więcej jak fabularną opowieścią próbującą podjąć temat zbuntowanych zakonnic.

Skóra, w której żyję

DEON.PL POLECA


Najnowszy film Pedro Almodóvara Po raz pierwszy w swojej karierze twórca "Wszystko o mojej matce" sięgnął po materiał literacki i przygotował scenariusz na podstawie powieści "Tarantula" Thierry'ego Jonqueta. Książka opowiada o chirurgu plastycznym, który trzyma w zamknięciu w swoim mieszkaniu piękną Ewę. Kim jest tajemnicza kobieta? Jakie stosunki łączą ją z lekarzem? Prawda okaże się bardziej szokująca niż najśmielsze przypuszczenia.

Almodovar, jak przystało na wybitnego twórcę, stworzył obraz perfekcyjny, pełen bogactwa znaczeń. Nie jest to film pełen emocji, gorący, nie pozostawiający widza obojętnym na los bohaterów jak poprzednie jego działa. Hiszpański reżyser stworzył tym razem obraz chłodny, wręcz zimny. Oglądając film, nie wiemy czy mamy do czynienia z melodramatem czy thrillerem. Fani Almodovara będą zaskoczeni, ale na pewno nie zawiedzieni.

Są mężczyźni, którzy wolność mają wpisaną w DNA. To oni jednym spojrzeniem potrafią złamać kobiece serce i sprawiają, że nie można o nich zapomnieć. Przyciągają jak magnes tajemniczym uśmiechem i obietnicą niebezpiecznej przygody. Takim mężczyzną jest Driver, chłopak, który za dnia pracuje jako kaskader, a nocami wynajmuje się jako kierowca gangsterów. Żyje, balansując na cienkiej granicy między rozsądkiem a brawurą. Do dnia, gdy pozna Irene i straci dla niej głowę. Nowa dziewczyna, wyglądająca jak anioł, rozpęta wokół niego prawdziwe piekło. Ich "love story" pisane będzie czystą adrenaliną.

Nicolas Winding Refn jest przez niektórych krytyków porównywany do Quentina Tarantino. To dlatego, że i u jednego i u drugiego, główni bohaterzy, często pod pozorną powłoką bohatera i rycerza z bajki, skrywają w sobie mroczne zamiłowania. Jest jednak mało prawdopodobne by Tarantino, nagrał kiedyś tak dobry wizualnie obraz jakim jest "Drive". Aż trudno uwierzyć, że sceny akcji i przede wszystkim pościgi zostały nakręcone bez pomocy komputerów. Film Refna to potężna dawka adrenaliny w najlepszym wydaniu.

Rowan Atkinson jest w genialnej formie. Warto zaznaczyć, że w "Johnny English Reaktywacja" odpowiada on nie tylko za kreację aktorską, ale też jest współautorem scenariusza i z obu ról wywiązuje się wyśmienicie. Film jest ciągiem zabawnych skeczy, przy których momentami ze śmiechu mogą nas rozboleć mięsnie brzucha, dodatkowo połączonych ze sobą szpiegowską intrygą. Tym razem Johnny English nie jest już totalnym nieudacznikiem, jak to było w poprzedniej części, ale w kluczowych momentach potrafi popisać się sprytem i pomysłowością. Film Olivera Parkera jest doskonałą propozycją na weekendowy wypad do kina.

Młody Holender, zawodowy gracz, jeździ po świecie i gra w turniejach gier komputerowych. Kiedy w Tajpej poznaje młodą dziewczynę zbliżenie się do niej w realu okazuje się niezwykle trudne. Zostaje w Second Life.

Film holenderskiego reżysara Davida verbeeka nie zaskakuje. Prowadzi do wielkorotnie powtarzanych już wniosków, do czego może doprowadzić życie w wirtualnym świecie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Weekendowy przegląd filmowy
Komentarze (4)
A
arte
17 września 2011, 20:58
 Chociaż...już wiem skąd mi się to wzięło - "oglądnęłam" to regionalizm rodem z Małopolski - czyli stąd skąd pochodzę. Zatem chyba nie może być uznany za błąd. Proszę sprawdzić w googlach...Niemniej jednak nie wiedziałam o tym :)
A
arte
17 września 2011, 20:55
 Dziękuję za korektę :) Będę o to jedno słowo mądrzejsza ;)
M
Monica
17 września 2011, 15:39
Szanowna arte, pisze się "obejrzałam", a nie "oglądnęłam".
A
arte
17 września 2011, 00:32
 Oglądnęłam "W imieniu diabła" i nikomu nie polecam. Moim zdaniem to bardzo płytki film bazujący na stereotypach i przerysowujący je do granic mozliwości. Jesli rzeczywiście reżyserka inspirowała się historią z Betankami, to nie umniejszając zła, które miało tam miejsce, na ich miejscu czułabym się szczerze urazona. Gdzieś wyczytałam, że pani rezyser konsultowała swoje "dzieło" z księżmi a i sama jest ponoć katoliczką. Z treści przebija jednak kompletna ignorancja w sprawach wiary, bo jak nazwać sytuację w której siostra zakonna spowiada się księdzu, że nie spożyła... "opłatka"?! Być może reżyserka chciała tu subtelnie zaznaczyć niewiarę w Boga głównej bohaterki, ale to się w sumie kupy nie trzyma. Generalnie film nie wart biletu. Mogłam lepiej spędzić czas.