Panteon niezgody na warszawskich Powązkach

(fot. Lukas Plewnia / Foter / CC BY-SA)
Filip Musiał

W niedzielę 27 września na warszawskich Powązkach odbędzie się pogrzeb odnalezionych i zidentyfikowanych Żołnierzy Niezłomnych. Jednak uroczystość wzbudza kontrowersje.

Kwatera "Ł"

W kwaterze "Ł" na warszawskich Powązkach komuniści zagrzebywali zwłoki działaczy i żołnierzy niepodległościowego podziemia, zamordowanych na podstawie wyroków politycznych trybunałów. Zgodnie z sowieckimi metodami ich ciała składano najczęściej w nieoznaczonych dołach grobowych. Po sądowej zbrodni miało nie zostać śladu, a konspiratorzy mieli zostać zapomniani.

Część miejsc pochówku udało się jednak ustalić, niektóre - jeszcze w PRL - oznaczono. Jednak większość pozostała niezidentyfikowana. Po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej działania te usystematyzowano pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka.

To on kieruje Samodzielnym Wydziałem Poszukiwań IPN, a wcześniej zespołem który w latach 2012-2014 przeprowadzał prace ekshumacyjne w tzw. kwaterze "Ł" - popularnie zwanej "Łączką" - na wojskowym cmentarzu na Powązkach.

- Na "Łączce" w latach 1948-1956 komuniści zakopali na małym obszarze około 300 więźniów uśmierconych w więzieniu na warszawskim Mokotowie - podkreśla prof. Szwagrzyk. Ich szczątki są wydobywane i następnie identyfikowane poprzez badania genetyczne.

Zakończony pierwszy etap prac umożliwił odnalezienie 194 osób, z których 41 zostało zidentyfikowanych. Wśród nich tak znane postacie podziemia jak mjr cichociemny Hieronim Dekutowski "Zapora", ppłk Stanisław Kasznica "Przepona", mjr cichociemny Bolesław Kontrym "Żmudzin", ppłk Antoni Olechnowicz "Pohorecki" czy rtm. Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".

Dalsze prace ekshumacyjne zostały wstrzymane, bowiem w tzw. kwaterze "Ł II" od 1982 r. nad pochowanymi działaczami podziemia lokowano nowe groby. Leżą w nich m.in. reprezentanci komunistycznego aparatu represji. Bez przeniesienia współczesnych grobów niemożliwe jest wydobycie szczątków pomordowanych konspiratorów.

Spór o Panteon

Spór o Panteon ma kilka wymiarów, najważniejsze jednak są dwie kwestie - to że uroczystości przeprowadzane są przed ostatecznym zakończeniem prac oraz to, że nie wszyscy odnalezieni spoczną w Panteonie.

Początkowo planowano, że pochówek bohaterów Polski Podziemnej będzie wielką uroczystością kończącą całość prac na Powązkach. Miał więc być zorganizowany po całkowitym zakończeniu ekshumacji i wydobyciu wszystkich szczątków oraz identyfikacji tak wielu z nich, jak to możliwe.

Za jak najszybszym zorganizowaniem uroczystego pochówku nie wszystkich, ale jedynie części poszukiwanych osób opowiadał się Bronisław Komorowski, który zmierzał do przeprowadzenia uroczystości już we wrześniu 2014 r. Wówczas do tego nie doszło. Jednak ostateczne zablokowanie prac na kwaterze "Ł II" sprawiło, że tym łatwiej było argumentować o konieczności podzielenia pochówków.

W przyszłości, po zakończeniu dalszych etapów prac, mają mieć miejsce kolejne uroczystości. Jeden z argumentów przemawiających za tym rozwiązaniem odnosił się do rodzin już zidentyfikowanych osób, które na powtórny pogrzeb swych bliskich czekają ponad dwa i pół roku.

Co więc wzbudza kontrowersje? To, że uroczystość może w znaczący sposób osłabić determinację urzędników, którzy mają umożliwić przeprowadzenie prac poszukiwawczych w kwaterze "Ł II". Drugi problem wiąże się z tym, że nie wszyscy ze zidentyfikowanych bohaterów złożeni zostaną w Panteonie. Część rodzin zdecydowała się bowiem na pochówek swych bliskich w grobowcach rodzinnych.

Dlaczego dobrze, chociaż źle

W moim przekonaniu decyzja o etapowej budowie Panteonu była nietrafna. W chwili kiedy wciąż czekamy na możliwość przeprowadzenia prac poszukiwawczych tak ważnych postaci jak gen. August Emil Fiedorf "Nil", płk Łukasz Ciepliński "Pług", czy rtm. Witold Pilecki, warto byłoby poczekać. Skoro i tak czekaliśmy na odnalezienie naszych bohaterów i zapewnienie im należytego pochówku blisko 70 lat.

Wstrzymanie prac ekshumacyjnych na kwaterze "Ł II" nie jest w pełni wytłumaczalne problemami natury prawnej. Według mnie większa determinacja urzędników pozwoliłaby na szybsze rozwikłanie tej kwestii. Obawiam się więc, tak jak część komentatorów, że Panteon może stać się swoistym alibi dla urzędników, którzy nie będą już czuli presji społecznej.

Część osób uzna bowiem, że co można było zrobić, zostało zrobione, mamy Panteon, nie żyjemy w świecie idealnym, więc więcej po prostu się nie da. W moim przekonaniu da się, ale trzeba wysiłku i silnej woli, której czasem brakuje.

Źle się także dzieje, że w Panteonie, który powinien stać się ważnym miejscem narodowej pamięci zabraknie szczątków takich postaci, jak choćby rtm. "Łupaszka" - z wolą rodzin trudno jednak dyskutować.

Gdzie więc szukać korzyści płynących z niedzielnych uroczystości? Myślę, że w sferze symbolicznej. Dobrze, że skazani na zapomnienie bohaterowie Polski Podziemnej zostaną pochowani z należnym im ceremoniałem. Jest to zarazem symbol ważnej zmiany, dokonującej się w ostatnich latach.

Następującej powoli, stopniowo, ale w dobrym kierunku - czyli zerwania historycznej schizofrenii, w której żyliśmy po 1989 r. Schizofrenii, w której z jednej strony przypominaliśmy żołnierzy podziemia, a z drugiej strony ich oprawcy byli grzebani z państwowym ceremoniałem.

W ostatniej dekadzie dzięki konsekwentnemu poszerzaniu społecznej świadomości historycznej Państwo Polskie coraz częściej odwołuje się do tradycji niepodległościowej, odrzucając peerelowską spuściznę. Ten proces trzeba wspierać i jeśli niedzielne uroczystości, organizowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, uznamy ze jeden z jego elementów, łatwiej będzie nam się pogodzić z tym, że będzie rozpisany na etapy.

To minimalizm, co nam jednak pozostaje w obliczu nieodwracalności podjętych już decyzji.

*  *  *

Filip Musiał - historyk, politolog, profesor Akademii Ignatianum w Krakowie, a także pracownik Oddziału IPN w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Panteon niezgody na warszawskich Powązkach
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.