Jest nadzieja dla frankowiczów

(fot. shutterstock.com)
Michał Bondyra / pk

Obecna sytuacja z frankiem szwajcarskim to proces przejściowy. Wynika ona przede wszystkim ze słabości euro i reakcji spekulantów z rynków finansowych - mówi Andrzej Sadowski, ekonomista, komentator gospodarczy, inicjator powstania i obecny prezydent Centrum im. A. Smitha.

Michał Bondyra: Ponad pół miliona polskich rodzin ma blisko 185 mld kredytów w złotówkach denominowanych we frankach szwajcarskich. Te liczby robią wrażenie.

Andrzej Sadowski: Te liczby to miara gigantycznego wysiłku, jaki polskie społeczeństwo wzięło na siebie w kwestiach mieszkaniowych, bez oczekiwania na rządowe programy typu TBS czy MDM. Polacy w swoje ręce wzięli realizację planu mieszkaniowego, nie czekając na mniej lub bardziej poważne propozycje władz.

Pan też jest frankowiczem?

Nie, ale mam wielu znajomych, którzy taki kredyt wzięli. Natomiast zawsze mówiłem, że najlepiej jest brać kredyt w walucie, w jakiej ma się główne źródło dochodu.

To przez nich dzień, w którym Bank Centralny Szwajcarii uwolnił kurs swojej waluty względem euro, sprawiając, że za franka nie płaciliśmy już 3,5 zł, a rekordowe 5,19 zł, mógł być określany mianem Czarnego Czwartku. Tego dnia zobowiązania polskich frankowiczów wzrosły o 30 mld zł! Szwajcarscy finansiści nie lubią Polaków?

Powiązanie "na sztywno" z euro było jedną z prób zatrzymania spekulacyjnego wzrostu ceny tej waluty. Ale to, co się stało, nie ma wiele wspólnego ze szwajcarskimi finansistami. Frank wciąż jest walutą spekulacyjną, której w warunkach niepewności spekulanci używają jako dogodny instrument do przechowania wartości swoich płynnych aktywów.

Teraz poziom helweckiej waluty stabilizuje się na poziomie ok. 4 zł, a Prawo i Sprawiedliwość powołując się na 71. art. konstytucji, mówiący m.in., że "rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji (…) mają prawo do szczególnej pomocy władz publicznych" chce, by rząd dał możliwość spłacania kredytów w tej walucie z poziomu przed uwolnieniem. Mam rację?

Ludziom należy pomagać, niezależnie od tego, z jakiego powodu znaleźli się w trudnej życiowo sytuacji. A najbardziej powszechną w Polsce jest utrata pracy. Pomoc należy się w każdej trudnej sytuacji, a nie tylko ze względu na wzięty kredyt.

Mówi Pan o pomocy ludziom, którzy są w trudnej sytuacji. Jednak do zawierania umów kredytowych denominowanych we frankach nikt ich nie zmuszał.

Ludzi oczywiście do tego nie zmuszano, ale wiele lat temu w biurach pośrednictwa kredytowego mogli być oni nie w pełni informowani co do charakteru umów kredytowych, które zawierali. Gdyby tamte rozmowy między klientami, a tymi biurami były rejestrowane tak, jak jest to robione na Zachodzie, widzielibyśmy czarno na białym, że być może niewystarczająco informowano ludzi o ryzyku i konsekwencjach związanych z kredytem denominowanym w obcej walucie. Pamiętajmy, że był to też czas spekulacji na rynku nieruchomości, kiedy ceny były przeszacowane. Dziś, jeśli nawet dla uregulowania swoich zobowiązań rodzina chciałaby sprzedać nieruchomość, to ma ona zauważalnie niższą wartość niż całość zobowiązań kredytowych.

A klauzula rebus sic stantibus - czyli biorąca pod uwagę zmianę okoliczności trwania umowy - może być drogą do sądowej zmiany zobowiązań wynikających z zawartej umowy kredytowej we frankach lub jej rozwiązania?

Taką drogę frankowiczom zasugerował prezes NBP prof. Marek Belka. Mimo że jest ona w warunkach polskiego sądownictwa dość powolna, to wedle szefa NBP daje największe szanse.

Powraca też pomysł węgierski. Tam rząd kazał przewalutować kredyty we frankach na forinty, przy sztywnym kursie wraz ze zmniejszeniem o 15-20 proc. zadłużenia klientów wobec banków.

Rząd Węgier uznał, że problem rodzin z zadłużeniem we frankach nie jest marginalny a społeczny, a część sektora bankowego brała po prostu udział w grze spekulacyjnej. W Polsce, jak już wspominałem, społeczeństwo samo wzięło na swoje barki sprawę mieszkań bez udziału rządu i rząd powinien mocno wziąć to pod uwagę.

Niedawno minister finansów Mateusz Szczurek powiedział wprost, że nie będzie zamrożenia kursu franka.

Pamiętajmy jednak, że rządy, które próbują bronić kursu swojej waluty wobec jakiejś innej, mają ograniczone rezerwy i możliwości finansowe.

Czy frankowicze oczekują jakichś ruchów. Tym bardziej że część z nich wpadło w panikę, po tym jak wzrost kursu franka przełożył się na wyższe o kilkaset złotych raty. Czy jednak w perspektywie całego kilkudziesięcioletniego kredytu podniesie to znacząco sumę spłacanych zobowiązań?

Obecna sytuacja z frankiem szwajcarskim to proces przejściowy. Wynika ona przede wszystkim ze słabości euro i reakcji spekulantów z rynków finansowych. Kojąco powinna działać ujemna stopa procentowa (LIBOR). Prezes NBP spotykając się z przedstawicielami banków, wprost zaznaczył, że oczekuje, iż ujemny LIBOR będzie respektowany, dając jasny komunikat właścicielom banków w Polsce, że oczekuje od nich samoregulacji i wyjścia naprzeciw kredytobiorcom. Jeśli banki nie będę respektować tego ujemnego oprocentowania oraz nie wykażą się gotowością do rozwiązania sytuacji, której są współautorami, to rządzący mogą podjąć bardziej zdecydowane działania.

Wyższe raty do spłacenia dziś to mniej pieniędzy na konsumpcję. Mniejsze zakupy pół miliona rodzin istotnie zachwieją polską gospodarką?

Przy niższych ratach kredytobiorcy frankowicze mogli wydawać więcej na konsumpcję niż ci, którzy mieli kredyty w złotówkach. Trudno powiedzieć, jaki wpływ na gospodarkę będą miały rodziny spłacające kredyty denominowane we frankach, bo nie znany jest ich status materialny.

Rodzina rodzinie nie równa.

Są rodziny na skraju bankructwa, ale i takie, które wzięły milionowe kredyty denominowane we frankach i nawet dziś nie mają problemów. Trzeba wiedzieć, ile jest tych pierwszych.

No dobrze, to czy w ogóle możliwa jest uniwersalna porada dla frankowiczów w obecnej sytuacji?

Przede wszystkim spojrzenie na własny arkusz kalkulacyjny oraz umowę. Warto dać ją do przeczytania prawnikowi. Każda z rodzin ma inną sytuację pod względem wartości nieruchomości, warunków na jakich brany był kredyt. Różnice w samym tylko oprocentowaniu były między około 1 a 3 procent.

Liczby franka:

  • 185 mld zł wynoszą zobowiązania Polaków z tytułu kredytów zaciągniętych w złotówkach, a denominowanych we frankach.
  • 30 mld zł wzrosły zobowiązania frankowiczów po tym, jak uwolniono szwajcarską walutę.
  • 566 tys. Polaków ma kredyty złotowe denominowane we frankach.
  • 5,19 zł płacono w styczniu 2015 r. za franka szwajcarskiego.
  • 3,5 zł płacono za franka przed decyzją Centralnego Banku Szwajcarii o uwolnieniu franka względem euro.
  • 1,92 zł płacono w czerwcu 2008 r. za franka szwajcarskiego.

LIBOR - skrót od London Inter Bank Offer Rate. Oznacza stopę procentową kredytów, jakie udzielają sobie banki na rynku w Londynie. Jej wysokość ustala się codziennie na bazie odpowiedzi największych światowych instytucji finansowych na pytanie: po jakiej cenie byłyby w stanie pożyczać sobie wzajemnie określoną kwotę? Wskaźnik obliczany jest dla dolara, euro, franka szwajcarskiego, funta brytyjskiego i japońskiego jena. Poziom wskaźnika LIBOR dla tych walut dotyczy pożyczek na dzień, tydzień, miesiąc, trzy i sześć miesięcy oraz rok. Wskaźnik LIBOR to jedna z dwóch części, które składają się na oprocentowanie kredytu hipotecznego we frankach.

Andrzej Sadowski: ekonomista, komentator gospodarczy, inicjator powstania i obecny prezydent Centrum im. A. Smitha - pierwszego think tanku działającego od 1989 r. i promującego idee wolnego rynku. Jeden z założycieli i były członek Zarządu Transparency International Polska. Przed rokiem nagrodzony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju i promocji polskiej przedsiębiorczości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jest nadzieja dla frankowiczów
Komentarze (10)
W
Wnuczka
4 lutego 2015, 11:21
A dziadek z babcią cały czas mówili, nie bierz kredytu bo bank to lichwa. No i mieli rację.
WZ
Wiesław Zajiczek
4 lutego 2015, 11:08
Z pespektywy powiedzmy 30-letniego kredytu krótkoterminowe wahania kursu walutowego mają nikłe znaczenie. Równie dobrze, na początku usztywnienia kursu franka do euro kredytobiorcy w złotówkach mogliby chcieć żądać rekompensaty za to, że frankowcy mieli okres niższych rat, kiedy kurs franka był sztucznie zaniżany. Nie ma to sensu. Biblia wyraźnie w wielu miejscach sugeruje, że branie kredytu (zwłaszcza pod budowę domu) jest nierozsądne. Mądrość Biblii pozostaje niezwykle aktualna w dzisiejszych czasach... pozdrawiam, Wiesław, [url]http://www.przeplywypieniezne.pl[/url]
S
Stark
4 lutego 2015, 10:25
Każdy sobie rzepkę skrobie jak mówi nasze przysłowie. Każdy biorący kredyt hipoteczny miał możliwośc wyboru. Ja tez wziałem kredyt hipoteczny ale w złotowkach. Na poczatku moje raty względem osób ktore wzieły we frankach były zdecydowanie wyższe. Dlaczego ja mam teraz spłacać czyjś kredyt? Czy mnie też ktoś pomoże ? Przeciez ja nadpłacałem przez 5 lat w stosunku do mojego sąsiada.
R
Robert
5 lutego 2015, 10:55
"Dlaczego ja mam spłacać czyjś kredyt". Debilu, zmniejszenie rat frankowiczom będzie oznaczało tylko tyle, że PRYWATNE banki stracą żyłę złota. Z "twoimi" pieniędzmi czy pieniędzmi podatników to nie ma nic wspólnego.
P
pysiooko
3 lutego 2015, 21:06
Ja mam kredyt we frankach i dopiero przy cenie 5 zł za franciszka rata kredytu dobija do tej jaką bym miała gdybym wzięła w złotówkach. Różnica w oprocentowaniu. Przeliczając na oko gdybym wzięła w zł zapłaciłabym przez te wszystkie lata ok 70 000 więcej niż do tej pory. Więc (nie zaczyna się od więc) nie rozumiem tych wszystkich artykułów.
D
daisy
3 lutego 2015, 21:27
Problem w tym, że wartość twojej nieruchomości spadała w ostatnich latach. Jest to wynik kryzysu, również wynik zmniejszenia się popytu na nieruchomości. Ludzie nie kupują mieszkań z różnych przyczyn (kredyty są mniej dostępne, kredyty są droższe, ludzie nie mają zdolności kredytowej, boją się kredytów, ... nie mają pracy itd.). Prawdą jest, że ceny nieruchomości w latach 2006 – 2009 były sztucznie podnoszone. Był popyt i była sprzedaż. Teraz ceny spadły a kredyt we frankach wzrósł niektórym o kilkaset tysięcy. Bardzo często wartość kredytu przewyższa wartość nieruchomości. Nawet oddając swoją nieruchomość bankowi (w razie niemożności spłaty kredytu)  nie spłacisz kredytu, zostajesz z długiem. Wiele rodzin jest w takiej sytuacji i bardzo im współczuję.
D
daisy
3 lutego 2015, 20:42
W umowach zakazaną formułą jest zapis „że kurs franka będzie przeliczany zgodnie z tabelą kursów”. To neguje część frankową w umowie, ale nie umowę, jako całość. Jeśli ktoś ma zapis taki w umowie może dołączyć się do pozwów zbiorowych w kancelariach prawnych, które zajmują się pozwami zbiorowymi. Często pojawiają się opinię, że frankowicze są sami sobie winni, nie potrafią czytać umów ze zrozumieniem. Jednak jak słusznie zauważył Tomasz Rożek w artykule zamieszczonym w Gościu Niedzielnym - kto z nas potrafi czytać ulotki medyczne, lub kto z nas w ogóle je czyta. Podobny mechanizm jest z czytaniem umów kredytowych. Na koniec jeszcze jedna refleksja - nie nazywajmy ludzi z kredytami we frankach „lemingami”. Mnóstwo osób, które brały kredyt hipoteczny w latach 2006- 2009 ma kredyt w tej właśnie walucie, bo taki był przez banki najczęściej proponowany. A wśród frankowiczów jest wiele osób głosujących na PIS, działaczy PIS, dziennikarzy tygodników prawicowych i katolickich, kredyt we frankach ma lub miała nawet Marta Kaczyńska.
M
Maciej
3 lutego 2015, 19:33
Dlaczego frankowicz wygra w sądzie? http://www.ekonomia.rp.pl/artykul/710044,1176588-Frankowcy-maja-wadliwe-umowy-.html
E
Ewa
3 lutego 2015, 19:52
Nie jestem pewna. Oni te wadliwe umowy podpisali i nie odwolali sie od nich w stosownym czasie decydujac sie na tresc umowy - tylko dopiero zauwazyli jak cos nie poszło ok. Nawet po wielu latach. Nie ma tak w prawie, jak sie cos podpisze i nie pojdzie ok to mozna stwierdzic wadliwosc i niewaznosc. Wiele innych umów zostało podpisanych bo ludzie nie doczytywali np dopisków malenka czcionka, i niestety nic nie mozna bylo zrobic bo były podpisane. Nikt nikogo nie zmusza do podpisywania umowy z ktora jest cos nie tak...ale jak sie podpisze.....do jakiegos czasu mozna zerwac i sie odwolac, ale nie po długim czasie.
M
Maciej
3 lutego 2015, 20:32
Kredyty frankowe składały się z dwóch zasadniczych części : A. kredytu naturalnego tj. w zamian za udostępniony kapitał klient oddaje bankowi pożyczoną kwotę kapitału i odsetki (np. 100 tys. zł  kapitału + 26 tys. zł odsetek  po 10 latach) , B. niejawne przyrzeczenie, że klient będzie bankowi sprzedawał franka po stałej cenie (np. 2,6 zł) przez cały okres trwania kredytu mieszkaniowego. Część B nie była klientom przedstawiana  – takie umowy zawierają wyspecjalizowani  maklerzy rynków finansowych zabezpieczając się dodatkowymi umowami ograniczającymi ryzyko straty. Skarb Państw podobno ma 50 Miliardów zadłużenia w CHF – trzeba pomóc rządowi ;-).