Lekarze alarmują. W leczeniu raka płuc cofnęliśmy się aż o 12 lat

Tak źle, jeśli chodzi o diagnostykę raka płuc nie było od 2008 roku. Zdj.: AllaSerebrina/depositphotos.com
PAP/tkb

Aż o 12 lat cofnęliśmy się w leczeniu operacyjnym raka płuc. Wkrótce może czekać nas przepełnienie oddziałów wywołane brakiem skutecznej diagnostyki, która podupadła przez pandemię - informuje PAP.

Pomimo ogromnej śmiertelności wywołanej przez raka płuc, pacjentów może uratować możliwość wycięcia guza, jeśli ten jest jeszcze operacyjny. Niestety, na skutek pandemii w całym kraju zmniejszył się odsetek operacyjnych raków płuca. Pacjenci przestali się badać ze względu na przekształcenia szpitali oraz problem z dostaniem się do specjalisty.

„W 2020 r. o 20 proc. spadła liczba resekcji (operacji) guzów złośliwych płuca w porównaniu do 2019 r.” - przekazał dr hab. n. med. Cezary Piwkowski, kierownik Oddziału Torakochirurgii w Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii w Poznaniu.

Przed dwoma laty zoperowano 4 066 pacjentów z rakiem płuca, a w 2020 r. już tylko 3 236. Największy spadek odnotowano pod koniec ubiegłego roku, co nie dziwi, gdyż przypadała wtedy trzecia fala pandemii.

DEON.PL POLECA

Wyniki podane powyżej powinny cieszyć, gdyż każdy spadek zachorowalności jest dobrym znakiem, niestety, nie w tym przypadku. W całym kraju wskaźnik wczesnego wykrycia nowotworu płuc spadł o 20 procent, co oznacza najgorsze. Do lekarza będą trafiały osoby, których choroba będzie znacznie bardziej zaawansowana, co przekłada się na mniejsze szanse na wyleczenie.

„Spadek resekcji guza płuca ewidentnie związany jest z rozwojem pandemii. Nie spadła jedynie jakość usług na oddziałach torakochirurgicznych. Okołooperacyjna śmiertelność trzydziestodniowa utrzymuje się w granicach 2 proc. każdego typu resekcji guza płuca. Stale też wzrasta odsetek zabiegów wykonywanych metodami małoinwazyjnymi” – zaznaczył dr hab. n. med. Cezary Piwkowski.

Prezes Klubu Torakochirurgów Polskich prof. Tadeusz Orłowski, kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie twierdzi, iż trzeba zrobić absolutnie wszystko, aby przyspieszyć wczesne wykrywanie tego nowotworu. Poinformował także, iż pacjent od podejrzenia do rozpoczęcia leczenia nie powinien czekać dłużej niż 63 dni. Niestety, w tym momencie osoby chore muszą czekać od 74 do 85 dni.

„Cofnęliśmy się o 12 lat, obecny poziom resekcyjności raka płuca jest na poziomie z 2008 r.” – alarmował. Zaznaczył, że największy był on w 2016 r. i sięgał 22 proc. Tymczasem 2020 r. nie było ani jednego województwa, które miałoby taką resekcyjność raka płuca.

Z danych przedstawionych przez dr hab. n. med. Cezarego Piwkowskiego wynika, że spadek resekcji guzów złośliwych płuca wystąpił już w drugim kwartale 2020 r. i do końca minionego roku sięgał w poszczególnych województwach i ośrodkach od 16 do 35 proc. W niektórych województwach nie przekraczał 10 proc., ale w aż połowie ośrodków torakochirurgii był on powyżej 20 proc. Największy spadek odnotowano w woj. mazowieckim (o 31 proc.), podlaskim (o prawie 40 proc.) i lubelskim (o ponad 83 proc.)

Jedynym wyjściem z sytuacji jest poprawa organizacji diagnostyki oraz specjalny program przesiewowy obejmujący m.in. osoby palące papierosy, oddychające zanieczyszczonym powietrzem (pyły, smog - przyp. red.) bądź mające obciążenia genetyczne. W tym gronie chodzi także o osoby, które kiedyś paliły przez co najmniej 20 lat i/lub wypalały dziennie co najmniej 20 papierosów, zaś dziś znajdują się w przedziale wiekowym 55-74 lat. Do programu kwalifikują się też osoby które pozbyły się tego nałogu, ale od tego czasu minęło nie więcej niż 15 lat.

„To przynosi efekty, na co wskazują programy pilotażowe, jakie były prowadzone w naszym kraju. Tam gdzie był niski poziom resekcyjności guza, po wdrożeniu takiego programu zwiększyło się wczesne wykrywanie raka płuca. Po jego zaprzestaniu, znowu zaczął ono spadać” - przekonywał prof. Tadeusz Orłowski.

Źródło: PAP/tkb

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lekarze alarmują. W leczeniu raka płuc cofnęliśmy się aż o 12 lat
Komentarze (2)
MP
~marek piotrowski
17 czerwca 2021, 09:00
oj to bardzo źle leczenie i to szybkie jest bardzow ważne i można je wtedy wspierać innymi znanymi od wieków metodami Mój ojciec ma raka prostaty, wykryty w lutym zeszłego roku . Lekarze dali mu kilka miesięcy życia. W tej chwili jak on to nazywa "chodzi na imprezy chemiczne" czyli na cykle chemii i Tato wyszukał w necie Sklep internetowy i kupił tam olej konopny 5 % decarboxylated, napisze stronę choć co nie który będą odbierać to za reklamę konopiafarmacja pl , ale warto kupić takie rzeczy z sprawdzonych źródeł coraz więcej jest punktów gdzie można zamiast olejku kupić wodę znam taki już przypadek :( Świeże wyniki rezonansu - choroba cofnęła się o 40%. Zaznaczam tylko, że to rak w IV notabene ostatniej fazie, więc lekarze nie dawali żadnych szans a teraz przychodzą i robią "rybkę".... Cóź nauka i medycyna jest potrzebna, ale nie można jej zawierzać w 100% tylko szukać innych rozwiązań oczywiście w granicach rozsądku. Lekarze mówią, że to cud.... hmm
WC
~Wojciech Chajec
16 czerwca 2021, 16:59
Moja żona zmarła na raka płuc w 2016 r. Był to jednak rak typowy dla pęcherza moczowego i pierwotnie był w nerce a potem dał przerzuty do płuc. Chirurg, który wycinał guzy z lewego płuca powiedział, że nie był w stanie wyciąć wszystkiego, ale na podstawie wyciętych tkanek dobrano chemioterapię, która przedłużyła życie żonie o rok. Strach pomyśleć, jak to wygląda teraz. Z drugiej jednak strony trzeba pogodzić się z faktem, że nie będziemy żyli wiecznie na ziemi. Odnoszę jednak wrażenie, że strach przed modnym koronawirusem zbytnio paraliżuje.