"Za kilka dni będę musiała pochować swoją córeczkę, a potem mojego tatę"

(fot. facebook.com/mrsallysonparker)
facebook.com/mrsallysonparker / jp

Lekarze powiedzieli, że nie ma już żadnej nadziei, dziewczynka przegrała walkę z rakiem mózgu. Kilka miesięcy później umarł jej dziadek.

W internecie pojawiło się zdjęcie ciężko chorej na raka Braylynn i jej dziadka chorującego na stwardnienie zanikowe boczne. Na nim możecie zobaczyć pożegnanie dziadka ze swoją wnuczką. Z powodu choroby nie jest już w stanie mówić, ale jego twarz wyraża ból i rozpacz.

DEON.PL POLECA

Kiedy rodzice dowiedzieli się o chorobie, lekarze powiedzieli im, że został jej zaledwie rok życia. Niestety, przeżyła tylko miesiąc.

Dziewczynka zmarła 15 stycznia. Zostanie pochowana w sukience podobnej do tej, którą nosiła Bella w bajce "Piękna i Bestia". To była jej ulubiona postać.

W komentarzach internauci zapewniają o pamięci i modlitwie o uzdrowienie. Jedna z internautek napisała: "to zdjęcie jest absolutnym uosobieniem miłości. Tak mi przykro, że wszyscy przechodzicie przez taki żal i ból. Nie ma słów, które mogłyby cię pocieszyć, ale pamiętaj, że dotknęłaś serc wielu".

- Za kilka dni będę musiała pochować tę śliczną dziewczynkę. Miesiące, może nawet tygodnie później, będę musiała pochować swojego ojca - wyznała mama Braylynn.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Za kilka dni będę musiała pochować swoją córeczkę, a potem mojego tatę"
Komentarze (3)
MR
Maciej Roszkowski
22 stycznia 2018, 16:40
Boże daj Ci ukojenie.
22 stycznia 2018, 10:14
W dobie facebooka często zdarza mi się widywać takie sytuacje... zazwyczaj starałem się nie wgłębiać, przewijałem szybko... kiedyś jednak zobaczyłem zdjęcie kilkuletniej dziewczynki umierającej na raka... kilkuletniej... jej twarz wyrażała takie cierpienia... mam córkę, więc przeżyłem straszny wstrząs... myślałem o tym cały dzień. Po pracy zamknąłem się w garażu i płakałem, mówiłem: Panie, nigdy się nie skarżę, ale tym razem... nie potrafię zrozumieć, skarżę się na Twoje wyroki... bo o ile w przypadku dorosłej osoby to cierpienie da się zracjonalizować, w przypadku kilkuletniego dziecka nie... Siedziałem tak, zanosząc się płaczem w ciemnościach i nagle spłynęła na mnie fala ukojenia. Usłyszałem/ poczułem/ dotknęło mnie - słowo Pańskie: Zaufaj mi. I tak jak nieraz wcześniej w czasie moich rozmów z Panem, doświadczyłem całościowego obrazu, który zarazem obrazem nie był (wiecie jak to jest, sposobu w jaki Pan odzywa się do nas nie sposób zwerbalizować) - cierpienie dziecka wyzwala i ratuje niezliczoną ilość dusz, a uwierz mi - "mówił" do mnie Pan - nikt w Królestwie Niebieskim nie będzie tak ukochany, tak uwielbiony, tak ukojony i tak wywyższony jak to dziecko. Ten świat to zasłona - zerwę ją, ten świat to pył - zdmuchnę go. I otrę wszelkie łzy niewinnego w taki sposób, którego umysł ludzki nie jest w stanie ogarnąć. Tak było, o ile - powtarzam - o ile da się cokolwiek zwerbalizować z tego, co "mówi" do nas Pan. Chcecie - wierzcie, musiałem tym świadectwem się podzielić, bo wiem jak wielu ludzi, patrząc na podobne obrazy, traci wiarę w Bożą miłość...
MS
Małgorzata Szmyt
25 stycznia 2018, 15:08
Mam podobnie.Dziękuję za ten wpis.