Zamiast komórki i internetu - metoda Indian

(fot. Agent Smith / flickr.com)
Sylwia Wysocka / PAP / slo

Burmistrz miasteczka na Sardynii kontaktuje się z mieszkańcami za pomocą sygnałów dymnych z rozpalanego ogniska. To także forma jego protestu przeciwko temu, że miejscowość jest odcięta od świata: nie działają tam telefony komórkowe i nie ma internetu.

W Nughedu Santa Vittoria w prowincji Oristano kilkuset mieszkańców żyje tak, jak przed dziesiątkami lat. Mogą tylko pomarzyć o skorzystaniu z internetu, wysłaniu smsa-a czy e-maila i o tym, by kontaktować się z innymi poprzez portale społecznościowe.

Aby skorzystać z telefonu komórkowego, trzeba się udać do innych okolicznych miejscowości. Przekonał się o tym szybko młody burmistrz Francesco Mura, który po serii bezskutecznych apeli do operatorów telefonii komórkowej i dostawców internetu oraz protestach przeciwko lekceważeniu jego miasteczka wybrał metodę komunikowania się z ludźmi stosowaną przez Indian, czyli dym.

Gdy chciał spotkać się ze wszystkimi mieszkańcami i naradzić się z nimi, rozpalił duże ognisko przed kościołem parafialnym. Ten sposób wezwania zadziałał.

DEON.PL POLECA

Coraz bardziej zirytowany burmistrz odizolowanej, zapomnianej miejscowości powiedział włoskim mediom: "Brak cyfryzacji blokuje nasz rozwój".

"Jaki przedsiębiorca otworzy tu jakąkolwiek działalność handlową, nie mogąc korzystać z internetu? Jak mają tu żyć młodzi ludzie, jeśli nie mogą nawet połączyć się poprzez sieć ze swoją uczelnią czy wysłać podania o pracę pocztą elektroniczną?" - zapytał Mura.

Za wyjątkowo uprzywilejowanych mogą się uważać nieliczni właściciele telefonów stacjonarnych.

Media podają, że burmistrz zastanawia się nad tym, czy nie wykorzystywać również gołębi pocztowych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zamiast komórki i internetu - metoda Indian
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.