"Mamy ładne budynki, ale chaotyczne miasta"

(fot. Youtube.pl)
PAP / mm

Po 25 latach wolności mamy wiele ładnych budynków na światowym poziomie, lecz miasta wymknęły nam się spod kontroli - twierdzą krytycy architektury. W ich ocenie w chaosie przestrzeni miejskiej i samowoli inwestorów wyraża się nasze pojmowanie wolności.

"Po 1989 r. wahadełko przechyliło się na drugą stronę i po etapie bardzo dogmatycznego i często nierealistycznego planowania nastał czas wolności, która polega na tym, że kto ma kawałek ziemi i pieniądze może wynegocjować właściwie wszystko. Jest to również kwestia mentalności, uważamy, że jeśli ktoś chce inwestować, to nie należy mu przeszkadzać. Stąd biorą się właściwie wszystkie negatywne zjawiska" - powiedział prezes fundacji Centrum Architektury Grzegorz Piątek.

Podkreślił on jednak, że bilans 25 lat jest dodatni, a miasta są przyjemniejsze, choć nie jest to wyłącznie zasługą architektów, ale podwyższenia stopy życia, większego otwarcia na świat, odrodzenia samorządów lokalnych.

Zobacz niesamowity film o urbanistyce Warszawy

"W przypadku pojedynczych budynków architektura reprezentuje światowy poziom, a polski architekt rozporządza takimi samymi technologiami i budżetem jak w każdym rozwiniętym kraju. W związku z tym już tylko od możliwości architekta zależy, czy umie je dobrze wykorzystać. Mamy wielu dobrych architektów i świetne budynki. Gorzej jest z miastami jako całością. One rozlały nam się przez te 25 lat, co ma związek z kryzysem planowania i urbanistyki. To z kolei wiąże się z naszym pojmowaniem wolności. Wraz z likwidacją planowania centralnego zlikwidowano również planowanie przestrzenne w imię wolności gospodarczej i po 25 latach można powiedzieć, że zamiast wolności mamy chaos w miastach" - podkreślił.

Według Piątka mamy możliwości, by tworzyć dobrą architekturę. "Widać to w tych miejscach pokazowych, na rynkach, bulwarach, deptakach, główne place, ale to są działanie punktowe, natomiast miasta jako całość wymknęły się spod kontroli" - mówił.

Jego zdaniem po 25 latach widać efekt tych nieprzemyślanych decyzji i przyjęcia pewnych dogmatów związanych z rynkiem.

Piątek uważa, że dla odwrócenia niekorzystnych zjawisk w architekturze potrzebne jest polityczne poparcie dla planowania przestrzennego. "Należy tak pracować nad ustawodawstwem, by planowanie nie było tylko rysowaniem ograniczonym do nawet nie dzielnic, lecz małych wycinków miast, ale przekładało się na konkretne decyzje i stanowiło kompletną prognozę dla naszych miast. Planowanie powinno obejmować całe miasta, a nawet i całe regiony, bo przecież miasto nie kończy się na swoich administracyjnych granicach, lecz wchodzi w skład całych aglomeracji, które powinny działać wspólnie, a nie działają" - podkreślił.

Redaktor naczelna portalu architektonicznego bryla.pl Agnieszka Rumińska zauważyła, że w ciągu 25 lat zaszło wiele istotnych procesów, "pod wieloma względami oczywiście na plus, jednak nie brakuje ślepych uliczek, z których jak najszybciej powinniśmy się wydostać". "I nie jest to tylko reklama zewnętrzna, przez którą nasze ulice zamieniły się w wielkie afisze, architektura jest dla nich jedynie rusztowaniem" - uznała.

Jedną ze ślepych uliczek jest - w jej ocenie - "rozbijanie odpowiedzialności za wygląd i ład przestrzenny kraju". "Można powiedzieć, że w obecnej rzeczywistości projektowanie miast przeszło w ręce prywatnych deweloperów, którym władza zostawia dużą wolność w kreowaniu swoich inwestycji" - podkreśliła. Według Rumińskiej takie działanie prowadzi do przekształcania miejsc przeznaczonych dla mieszkańców w produkty sprzedaży.

"Kwintesencją ignorancji ostatnich lat jest poznańska inwestycja Poznań City Center. Zamiast dworca kolejowego powstała galeria handlowa z funkcją dworca. Łatwiej jest tu trafić do sieciowego butiku niż do kas biletowych, nie wspominając już o braku poczekalni. A przecież dworce to wizytówki miast, z których korzystają tysiące ludzi każdego dnia. Obiekt niczym się nie wyróżnia, został wchłonięty przez wielką bryłę centrum handlowego. To wielka krzywda dla miasta, niestety nie tak łatwa do naprawienia" - powiedziała.

Problemem nie tylko architektonicznym ale i społecznym są grodzone osiedla, które "stwarzają swego rodzaju psychozę elitarności". "To potęguje złe wzorce i w rezultacie nawet małe wspólnoty z bloków czy starych kamienic zaczynają wydawać pieniądze na to, by odgrodzić się od sąsiadów. A przecież architektura powinna nas łączyć, a nie dzielić" - mówiła Rumińska.

Małgorzata Kuciewicz z grupy projektowej Centrala za największą zmianę ostatnich 25 lat uznała fakt, że "dorośliśmy w Polsce do tego, by postrzegać architekturę nie tylko jako budynki, ale także to, co jest pomiędzy nimi". "Widać to w przestrzeniach publicznych miast. Diametralnie zmieniła się Warszawa. Może mieszkańcy nie dostrzegają tego na co dzień, ale zmiany mogą być szokujące dla kogoś, kto przyjeżdża tu cyklicznie co kilka lat. Wydaje mi się, że największym osiągnięciem jest zdolność zmiany na lepsze" - powiedziała.

Przyznała, że wciąż za dużo do powiedzenia w kształtowaniu przestrzeni publicznej mają deweloperzy, ale - jak podkreśliła Kuciewicz - "oni dorastają razem z nami". "Jest dużo inicjatyw tzw. place making polegających na przekształcaniu przestrzeni w uzgodnieniu z mieszkańcami" - mówiła.

Wśród mieszkańców wzrasta świadomość tego, jak wiele zależy od jakości przestrzeni publicznej, czego przejawem są inicjatywy oddolne. "Po raz pierwszy mamy w Warszawie budżet partycypacyjny i widzimy realne zmiany w poszczególnych miejscach. Teraz takiemu przekształceniu zostanie poddany pl. Defilad. Miasto zgodziło się, by tą przestrzeń zagospodarowali animatorzy i aktywiści warszawscy" - zaznaczyła. W ocenie Kuciewicz pod względem form budynków dogoniliśmy ligę światową, bo mamy coraz lepsze realizacje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Mamy ładne budynki, ale chaotyczne miasta"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.