“Zależy nam, żeby kosmos w Polsce był coraz bardziej rozpoznawalny” [ROZMOWA]

fot. materiały prasowe

- Od lat 60. XX wieku ludzie mówią, że nie da się czegoś zrobić w kosmosie, od Sputnika do Apollo 11, a jednak ludzie to robią i udaje się. Tak to jest w tej branży. Najpierw się mówi, że czegoś się nie da, a potem się to robi - mówi Bartosz Lanc z firmy SatRevolution.

Michał Lewandowski: Za kilka dni dwie polskie satelity znajdą się na orbicie Ziemi. To musi być ekscytujące.

Bartosz Lanc, SatRevolution: - No jasne, że jest. Tym bardziej, że satelity, które wystrzelimy, zostały zaprojektowane i złożone w Polsce.

Co wydarzy się za niecałe dwa dni?

DEON.PL POLECA

- Zanim odpowiem na to pytanie, krótka dygresja. Miejmy nadzieję, że faktycznie wszystko pójdzie zgodnie z planem i już niebawem nasze urządzenia znajdą się na niskiej orbicie okołoziemskiej, ale zastrzegamy sobie, że wydarzy się to “do końca czerwca”.

Skąd takie zastrzeżenie?

- Nasze satelity dostarczyliśmy już do USA, teraz wszystko w rękach Virgin Orbit, która odpowiada za dostarczenie ich w kosmos. Wiadomo też, że w tej branży nie wszystko zależy od tego, kto dostarcza ładunek do wystrzelenia. Poza rakietą i procedurami, które muszą być przeprowadzone przed startem, w grę wchodzi jeszcze pogoda i usterki, których nie da się przewidzieć.

Wspomniałeś o tym, że atmosfera w zespole przed startem jest świetna. Myślę, że tym bardziej, że w tyle głowy macie poczucie, że ten start to początek czegoś większego.

- Wiem do czego zmierzasz. Tak, faktycznie. Satelity STORK 4 i STORK 5 to początek większej konstelacji satelitów, która będzie operowała na orbicie, do czego za chwilę myślę wrócimy. Poza tym wiemy też, że dla naszego operatora - Virgin Orbit, ten start jest wyjątkowy. To pierwszy komercyjny start rakiety LauncherOne. Emocje dosłownie sięgają zenitu.

Poza waszym ładunkiem na orbicie znajdą się jeszcze wojskowe satelity USA i Holandii.

- Tak i to jest spore wyróżnienie. Wojsko niechętnie zgadza się na wspólne starty z podmiotami cywilnymi. Tak powszechne dzisiaj transmisje ze startów rakiet najczęściej pomijają starty rakiet z ładunkami wojskowymi, a już szczególnie nie pokazuje się momentu odseparowania tych satelitów od członu rakiety. Dlatego w czasie najbliższego startu ciężar komunikacji Virgin Orbit skupi się na polskich satelitach z SatRevolution.

Wróćmy na moment do rakiety - LauncherOne. Po raz pierwszy dostarczyła ładunek na orbitę w styczniu tego roku. Wiadomo, jak jest ze startami rakiet, czasem się nie udają, czasem coś pójdzie nie tak. Takie napięcie musi wam towarzyszyć.

- W tej branży jest tak, że musisz być przygotowany na to, że coś nie wyjdzie. W mojej poprzedniej branży, zajmowałem się drukarkami 3D. Kiedy prezentowaliśmy nasz produkt, byliśmy przygotowani na jeden scenariusz, który zakładał sukces. No chyba, że zabrakło prądu (śmiech). W branży kosmicznej tych scenariuszy jest o wiele więcej. Masa rzeczy może pójść nie tak, jak się zaplanowało i faktycznie, jedną z nich jest rakieta. Widziałeś pewnie ostatni start rakiety Electron od Rocket Lab [amerykańskie, prywatne przedsiębiorstwo kosmiczne, które opracowało rakietę Electron; ostatni start na skutek błędu drugiego stopnia rakiety nie powiódł się - red]. Zarówno dla nas jak i dla Virgin Orbit ten start jest jednak bardzo ważny. Jesteśmy z nimi w stałej komunikacji i widzimy, jak bardzo dokładnie podchodzą do przestrzegania procedur i jak analizują wszystkie możliwe scenariusze. Ideą, która im przewodzi, jest demokratyzacja kosmosu, lepszy i bardziej powszechny dostęp do orbity. Jeśli ten start się uda, otworzą się przed nimi drzwi do mnóstwa innych kontraktów.

Mają bzika na punkcie jakości?

- Zdecydowanie. Nie widziałem jeszcze firmy, która przed startem prowadziłaby tyle ciężkich i skomplikowanych testów. Dla formalności mamy przygotowaną notkę prasową o nieudanym starcie, ale jesteśmy pewni, że się nie przyda.

W grudniu chcecie polecieć kolejny raz, tym razem przy pomocy Falcona 9 od SpaceX.

- Tak, pod koniec roku lecimy z firmą Elona Muska. Staramy się nie przywiązywać do jednego gracza i dobrze, że w tej branży jest konkurencja, która tylko napędza rozwój możliwości. W ciągu kolejnych lat rywalizacja na tym polu będzie jeszcze większa i koszt umieszczenia ładunku na orbicie drastycznie spadnie.

Wspomniałeś o tym, że budujecie konstelację satelitów. Kiedy słyszę o takim pomyśle, od razu do głowy przychodzą mi satelity Starlink, które mają za zadanie dostarczyć internet w każde miejsce na Ziemi.

- Docelowo chcemy mieć do 2026 roku 1500 satelitów na orbicie. To nasz cel. Nasze urządzenia w przeciwieństwie do Starlinków, są urządzeniami obserwacyjnymi. Chcemy podjąć walkę z największymi graczami na rynku i mieć największą konstelację satelitów obserwacyjnych na świecie. Nasz pierwszy satelita “Światowid” pokazał, że potrafimy poradzić sobie z dostarczeniem sprzętu na orbitę i przesłaniem zdjęć z kosmosu. To był nasz prototyp. W przemyśle kosmicznym opracowanie prototypu jest łatwe, ale wprowadzenie go do masowej produkcji trudniejsze. Tym niemniej z tym też sobie radzimy, więc każdy kolejny satelita na orbicie będzie lepszy. Poza tym konstelacja satelitów jest pierwszym etapem. Drugim jest zbudowanie całej infrastruktury, która będzie odpowiadała za komunikowanie się urządzeń, ale przede wszystkim ich produkcję. Mamy w planach budowę fabryki satelitów we Wrocławiu.

W Polsce powstanie fabryka satelitów?

- Tak, pracujemy nad tym i prowadzimy rozmowy z partnerami. Brzmi ekscytująco, prawda?

Czym wasze satelity wyróżniają się na tle konkurencji?

Nasz model biznesowy zakłada, że satelity STORK nie będą tylko satelitami obserwacyjnymi, ale również urządzeniami zdolnymi do przenoszenia innych układów. Na pokładzie satelitów znajdą się australijskie komputery Space Edge, których zadaniem będzie przetwarzanie na miejscu danych zaobserwowanych przez aparaturę. To znacznie skróci proces obrabiania danych, co znacząco obniża koszt produkcji. Pomysł jest taki, żeby na pokładzie każdego satelity znalazło się miejsce na urządzenia dla innych firm, które podejmą z nami współpracę.

Tym, co na pewno wyróżnia satelity STORK, jest szybkość produkcji i koszt wdrożenia. Potrafimy zrobić je szybciej, potrafimy zrobić ich więcej.

Trzecia sprawa, w założeniu nasze satelity mają w przyszłości współpracować ze sobą. Wszystko dzięki oprogramowaniu, które w nich zastosujemy.

Na waszej stronie znalazłem informację, że chcecie lecieć na Marsa. To ambitne założenie.

- Jak wspomniałem, SatRevolution współpracuje z Virgin Orbit. Podpisaliśmy porozumienie oraz założyliśmy konsorcjum Polish Mission to Mars, którego celem jest wysłanie pierwszej komercyjnej misji małych satelitów na orbitę Marsa. My zajmiemy się przygotowaniem strony technicznej, Virgin dostarczy rakietę, która doleci na Marsa.

Z uwagi na koronawirusa prace konsorcjum zostały zawieszone, ale wkrótce planujemy ponownie ruszyć nad realizacją projektu. Tym bardziej, że nasza współpraca z Virgin Orbit zacieśniła się przez ostatnie miesiące.

Póki co Virgin Orbit nie dysponuje rakietą, która może dostarczyć ładunek na orbitę Marsa.

- Fakt, ale wiem, że pracują nad bardzo wieloma projektami i pokazuje, że potrafią robić niecodzienne rzeczy, czego ostatnim przykładem jest kosmiczny samolot od Virgin Galactic. Nie powiedziałbym, że zadanie, jakie sobie wspólnie założyliśmy, jest niewykonalne. Od lat 60. XX wieku ludzie mówią, że nie da się czegoś zrobić w kosmosie, od Sputnika do Apollo 11, a jednak ludzie to robią i udaje się. Tak to jest w tej branży. Najpierw się mówi, że czegoś się nie da, a potem się to robi.

Dziennikarz, publicysta, redaktor DEON.pl. Pisze głównie o kosmosie, zmianach klimatu na Ziemi i nowych technologiach. Po godzinach pasjonują go gry wideo.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

“Zależy nam, żeby kosmos w Polsce był coraz bardziej rozpoznawalny” [ROZMOWA]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.