Oranżada i farsz z pieczarek zamiast parówki. Historia polskich fast foodów w pigułce
Fast food w dzisiejszych czasach towarzyszy nam na każdym kroku – od ulicznych budek, przez bary i restauracje, po wygodną dostawę pod drzwi. Tymczasem w latach 80., kiedy w Polsce dopiero rodziła się moda na szybkie jedzenie, hitem były bułki z pieczarkowym farszem. Parówki? To była prawdziwa rzadkość, na którą mogli sobie pozwolić nieliczni.
- W latach 80. w Polsce królowały zapiekanki z pieczarkami i hot dogi z farszem pieczarkowym zamiast parówki. Oranżada była podstawowym napojem, a zachodnie produkty były luksusem, dostępnym w Pewexach.
- Otwarcie pierwszego McDonald'sa w Polsce stało się sensacją. Wydarzenie było traktowane jak powitanie głowy państwa, a restauracje szybko zyskały ogromną popularność, bijąc rekordy sprzedaży.
- W drugiej połowie lat 90. na polskim rynku pojawiły się pizzerie z dostawą i punkty z potrawami chińskimi. McDonald's i Burger King nie musiały rywalizować o klientów, bo zainteresowanie było ogromne.
- Przyczepy N-126, w których sprzedawano zapiekanki, przetrwały do końca lat 90., ale zostały wyparte przez nowoczesne punkty gastronomiczne, które wprowadziły wyższe standardy higieniczne i ofertę jedzenia.
Początek fast foodów w Polsce
Za początek fast foodów w Polsce można uznać otwarcie pierwszej restauracji sieci McDonald's - miało ono miejsce 17 czerwca 1992 r. w Warszawie u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. O randze tego wydarzenia świadczy to, że wstęgę przecinał ówczesny minister pracy i polityki socjalnej Jacek Kuroń. W dniu otwarcia ustanowiony został rekord w liczbie transakcji dziennych w jednej restauracji tej sieci - dokonano ich 13,3 tys. Pół roku później został on pobity w Katowicach - było to 13,6 tys. zamówień.
W "Kronice filmowej" z 1 lipca 1992 r. komentowano: "Środki masowego przekazu potraktowały przywiezienie hamburgera do Polski na równi z przywiezieniem prochów Paderewskiego, zaś big mac witany był według tego samego protokołu co prezydent Bush".
Polacy poznali to, co dotychczas znali tylko z amerykańskich filmów
W tym samym roku pierwszy lokal otworzyła w stolicy inna znana amerykańska sieć - Burger King. Polacy mogli skosztować tego, co dotychczas znali tylko z amerykańskich filmów. Oba koncerny rozpoczęły marketingową walkę o klienta, choć właściwie nie było to potrzebne - Polacy do wspomnianych restauracji i tak ustawiali się w długich kolejkach. Głośnym echem rozeszła się w Polsce informacja o rekordowym honorarium dla Bogusława Lindy, który zagrał w telewizyjnej reklamie Burger Kinga.
Kolejnymi lokalami w podobnym stylu, które w Polsce we wczesnych latach 90. wyrastały jak grzyby po deszczu, były pizzerie oferujące dowóz do klienta w ciągu 30 min oraz budki z potrawami chińskimi i wietnamskimi. W Warszawie zabudowano nimi cały plac Konstytucji.
Polacy wprowadzali polskie fast foody już dużo wcześniej, w połowie lat 80. Wtedy w miastach w całym kraju licznie otwierano punkty z zapiekankami i hot dogami w przyczepach kempingowych N-126. W takich samych przyczepach inni przedsiębiorcy handlowali towarami luksusowymi - zachodnimi słodyczami, napojami, papierosami i owocami cytrusowymi.
Słynne zapiekanki, hot dogi po polsku i oranżada
Najbardziej typowym menu tego rodzaju lokali były zapiekanki, czyli bułki paryskie przecięte wzdłuż na pół, z farszem z pieczarek przykrytym żółtym serem. Drugą potrawą były hot dogi po polsku. Standardowo hot dog (znany z amerykańskich filmów) to bułka z parówką i ketchupem. W polskim wydaniu lat 80. z powodu braków w sklepach zamiast parówki do bułki wkładano farsz z pieczarek. Podstawowym napojem sprzedawanym w tych budkach była oranżada - tania, dostępna, a przede wszystkim powszechnie lubiana. Zachodnie napoje były wówczas drogie i dostępne tylko w Pewexach (sklepach, w których sprzedawano towary za dewizy) lub we wspomnianych budkach z towarami luksusowymi.
W przyczepach z zapiekankami, w których na powierzchni niecałych 5 m kw. musiało się zmieścić miejsce dla personelu, magazyn i miejsce do przyrządzania potraw, za kącik sanitarny służyła przeważnie bańka z czystą wodą i wiadro na nieczystości. Do podgrzewania zapiekanek używano małego domowego opiekacza elektrycznego, a farsz z pieczarek podgrzewano w garnku na turystycznej kuchence gazowej.
Fast foody w zachodnim stylu początkowo nie były popularne, bo Polacy kochali zapiekanki
Pierwsze budki z fast foodami w zachodnim stylu pojawiły się w Warszawie w 1988 r. Oferowały hot dogi z parówkami i dodatkami (świeże warzywa, prażona cebula, kilka rodzajów sosów). Było ich jednak zaledwie kilka i nie były szczególnie oblegane, bo przez kilka wcześniejszych lat Polacy rozsmakowali się w zapiekankach. Nie bez znaczenia były również ceny - na przełomie lat 80. i 90. zapiekanki z przyczepy kempingowej były dużo tańsze od hot dogów z nowoczesnych budek.
Budki z zapiekankami w przyczepach kempingowych N-126 przetrwały do końca lat 90. Kres ich istnienia wiązał się z rozwojem sieci lokali oferujących fast foody, pojawieniem się przyczep profesjonalnie przygotowanych do sprzedaży jedzenia oraz wprowadzaniem przepisów wymuszających coraz wyższe standardy higieniczne przy przyrządzaniu i sprzedaży jedzenia.
Rola przyczepy kempingowej Niewiadów N-126
Produkcje przyczepy kempingowej Niewiadów N-126 rozpoczęto w 1973 r. i została ona skonstruowana tak, aby mogła być ciągnięta przez popularnego "malucha", czyli samochód Polski Fiat 126p. W latach 70. i 80. był to bardzo pożądany przez klientów towar, a wielkość produkcji była dużo mniejsza niż zapotrzebowanie. W 1975 r. przyczepa N-126 kosztowała 28 tys. zł, siedmiokrotność średniej pensji. Trzeba było mieć jednak wielkie szczęście, aby kupić ją w cenie detalicznej. Jej cena na giełdzie była dużo wyższa. Przyczepa N-126 produkowana jest do dziś, to jeden z niewielu produktów polskich fabryk, które są w sprzedaży nieprzerwanie od ponad 50 lat.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł