Prawo na straży wolności w sieci?

(fot. Thomas R. Stegelmann / flickr.com)
PAP / drr

Przygotowanie Karty Praw Podstawowych i Wolności w Internecie zapowiada Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Propozycję resortu przedstawił minister Michał Boni na zainaugurowanym w poniedziałek w Warszawie Kongresie Wolności w Internecie.

Rząd chce wypracować wspólnie z internautami propozycje zmian w polskim prawie, które będą gwarantować wolność w sieci.

- Chcemy we współpracy z resortami przygotować taką analizę wszystkich zapisów, które dotyczą obszaru cyfrowego i obszarów związanych z wolnością, bezpieczeństwem i odpowiedzialnością i móc na przełomie kwietnia i maja, czy na początku maja, te wszystkie rekomendacje - rządowe, pozarządowe, sieciowe, każde możliwe - położyć na stole i powiedzieć, czy nam się z tego układa Karta Praw Podstawowych i Wolności w Internecie - zapowiedział minister Boni.

Karta - napisana jasnym i prostym językiem - ma określać dopuszczalne granice ingerencji władz publicznych, czyli to "czego nie może administracja, czego nie mogą przedstawiciele władzy zrobić" w odniesieniu do internautów.

Minister cyfryzacji wymienił dziesięć tematów, o których warto dyskutować z myślą o wypracowaniu Karty Praw Podstawowych i Wolności w Internecie. Są to: wdrażanie unijnej Dyrektywy Audiowizualnej w zakresie audiowizualnych usług medialnych na żądanie, dostosowanie systemu praw autorskich i praw pokrewnych do realiów społeczeństwa cyfrowego, utrzymanie zasady neutralności sieci, sposób monitoringu sieci.

Ponadto MAC wymienia: stworzenie narzędzi do walki z pornografią dziecięcą w sieci, retencję danych telekomunikacyjnych (informacje o połączeniach użytkowników internetu), konsultacje społeczne procesów legislacyjnych online, zasady czasowego ograniczenia dostępu do informacji publicznej, świadczenie usług drogą elektroniczną, otwarte dane i zasoby. Boni podkreślił, że możliwe są także inne tematy do dyskusji, które zaproponuje strona społeczna.

- Musimy zmienić prawo w określonych punktach - podkreślił szef MAC. - Chodzi o to, (...) żeby ta karta praw dawała poczucie swobody i reguł, które powinny w sieci obowiązywać - żeby było bezpiecznie, żeby było poczucie wolności, żeby przestrzegać także tego, co jest ważne dla twórców, ich praw do tego co stworzyli - mówił Boni.

Pytany o to, jaki charakter prawny będzie miała projektowana karta odparł, że "aby była w pełni wiarygodna, to będą z niej wynikały zmiany w konkretnych ustawach". Zapowiedział też spotkanie podsumowujące prace nad kartą i jej rozpowszechnianie "w każdy możliwy sposób".

Kongres jest kontynuacją debaty na temat międzynarodowej umowy dotyczącej zwalczania podróbek oraz piractwa w internecie ACTA, która odbyła się 6 lutego w kancelarii premiera z udziałem Donalda Tuska. - Proszę pamiętać, że ten dzisiejszy kongres wolności w internecie jest takim początkiem czegoś, co ma przez dwa miesiące być kroczącym kongresem wolności w różnych miejscach, w różnych dyskusjach, w różnych debatach. Zapraszam do tego współuczestnictwa - wyjaśnił Boni. Dodał też, że "dwa tygodnie napięć, które w jakimś sensie wstrząsnęły Polską, przesunęły nasze myślenie co najmniej o dwa lata". - Bardzo za to dziękuję - powiedział.

Minister zwrócił uwagę na obecne aspiracje młodych ludzi, których cechuje indywidualizm w pozytywnym sensie tego słowa. Mówił, że dla młodych Polaków "internet jest jak dom". "Tam jest najważniejsza sfera wolności (...). Jeśli nie chcieliśmy w latach 80., żeby ktoś z butami do tego naszego domu wchodził, to dzisiaj nie chcemy, żeby wchodził do laptopa (...). W związku z tym dyskusja kto może, a kto nie może tam wejść, albo jakie miałyby być zasady, jeśli już w ogóle miałby wchodzić, jest bardzo ważną dyskusją o fundamentach zmieniającej się demokracji i nowego poczucia obywatelstwa" - mówił minister.

W jego ocenie, obecnie powstaje nowy model państwa, który musi uwzględniać ważne przemiany cywilizacyjne: technologiczną, demograficzną, demokratyczną i administracyjną. Przedstawił "Mapę drogową otwartego rządu w Polsce", którą opracowało Centrum Cyfrowe Projekt: Polska. - Chodzi w niej o traktowanie zaangażowanych obywateli jako źródła wiedzy i rozwiązań - tłumaczył.

Swobodny dostęp do internetu, stworzenie otwartego systemu danych, działanie przeciw wykluczeniu cyfrowemu osób starszych, przekonywanie o korzyściach płynących z dostępu do świata cyfrowego - to niektóre postulaty Kongresu Wolności w Internecie.

Zorganizowana przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji debata "Co po ACTA?", nazywana też Kongresem Wolności w Internecie, odbywa się w poniedziałek w Centrum Nauki Kopernik.

O tym jak chce funkcjonować polskie społeczeństwo w sieci, jakie ma potrzeby i oczekiwania, także wobec państwa, jak budować mosty między młodą generacją a starszymi pokoleniami rozmawiano podczas warsztatu "+Dzieci sieci+ i pokolenie filmu o 20:00"

Ekspert od komunikacji mediowej Marek Friedman postulował konieczność "otwartego dostępu do danych". - Ważne, aby udostępnić dane deweloperom, biznesowi, młodym twórcom i żebyśmy sami, w dowolny sposób te dane mogli wykorzystać. Taki system otwierania danych istnieje już w Wielkiej Brytanii, przykładem jest choćby lotnisko Heathrow, które udostępniło dane dotyczące przylotów, odlotów samolotów - opowiadał. Ściągając odpowiednią aplikację na iphona, na podstawie lokalizacji GPS z telefonu, można otrzymać informacje o samolotach będących aktualnie na trasie.

W jego opinii, gdyby na podobnej zasadzie "otworzyć dane" NFZ, skorzystaliby na tym wszyscy. - Firmy świadczące usługi medyczne same stworzyłyby sobie systemy weryfikujące to, czy dany pacjent jest ubezpieczony czy nie. Apteki - szczególnie te sieciowe - też by stworzyły taki system - ocenił. Jego zdaniem, ma to większy sens niż zajmowanie się - jak obecnie - protestami farmaceutów czy lekarzy.

Pisarz, felietonista Piotr Czerski przyznał, że ten postulat mu się podoba, ale trochę by go uzupełnił. - Bardzo istotne dla mnie jest, jaka jest jakość dostępu tych danych. Państwo - w tych miejscach, w których to ono odpowiada za ich udostępnianie - powinno zadbać o jakość interfejsu (...). Musimy sprawić, aby dostęp do danych był nie tylko możliwy, ale także wygodny - podkreślił.

Absolutną podstawą, jego zdaniem, są rozwiązania, które zwiększą dostępność sieci i nowych technologii, na obszarze całego państwa. - My nie nauczymy ludzi korzystać z sieci, ale dajmy im możliwość, aby nauczyli się tego sami - apelował.

Zdaniem socjologa internetu Dominika Batorskiego ważna jest kwestia kształcenia osób starszych i działania przeciw ich wykluczeniu cyfrowemu. - Obecnie szkoły kładą nacisk na kompetencje informatyczne, a brakuje dobrej edukacji medialnej. Wydaje mi się, że kształcenie większej jakości umiejętności pracy z informacją, przetwarzania jej, a nie tylko - obsługi oprogramowania, jest bardzo istotne - mówił Batorski.

- Inną sprawą jest opowiadanie o tych korzyściach ludziom młodym, a zupełnie inną - starszym - skomentował Marek Friedman. W jego opinii do każdej z grup społecznych trzeba umieć dotrzeć poprzez media i opowiadanie w nich o korzyściach korzystania z internetu. - Można opowiadać starszym ludziom, że mogą zrobić sobie zakupy online w sklepie internetowym i ktoś im je wniesie na czwarte piętro. Trzeba skupić się na tego typu edukacji, ale nie przez szkoły, tylko przez media - mówił.

Podczas innej debaty poświęconej umowie między twórcami pośrednikami i odbiorcami rozmawiano o czasie obowiązywania praw autorskich. Według prof. Ryszarda Markiewicza, specjalisty w zakresie prawa własności intelektualnej, kilkadziesiąt lat temu w Polsce okres obowiązywania praw autorskich w przypadku filmów wynosił 10 lat od czasu pierwszego publicznego udostępnienia. Istnieje tendencja do stałego wydłużania okresu ochrony utworów - podkreślił specjalista.

Teraz obowiązuje 70 lat od śmierci twórcy, czyli - w opinii profesora - filmy są chronione prawnie przez ponad 100 lat. - Wydłużanie czasu ochrony oznacza zawężanie domeny publicznej, dostępu użytkowników do dóbr kultury - powiedział Markiewicz.

- Trzeba to powstrzymać albo poprzez skrócenie tego czasu, albo przez wymyślenie systemu masowego rozpowszechniania utworów za godziwym wynagrodzeniem dla podmiotów prawa autorskiego - mówił. Jeżeli opłatami, zauważył profesor, zostanie objęty szeroki krąg odbiorców, to obniży się cena za dostęp np. do filmów czy czasopism.

Kamil Przełęcki z wydawnictwa Agora wyjaśnił, że w Polsce film zarabia przez pierwsze osiem tygodni dystrybucji w kinie. Potem "czerpie 5-10 proc. z zysków". Jak powiedział, opór przed skracaniem czasu obowiązywania praw autorskich w przypadku filmów mają Stany Zjednoczone, bo tam film "zarabia nie tylko w kinie".

Wiceprezes Zarządu Krajowego Stowarzyszenia Polska Grupa Użytkowników Linuxa Robert Partyka dodał, że według badań filmy, które cieszą się najwyższym odsetkiem nieautoryzowanych kopii pobranych w sieci, osiągają największy sukces w kinie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prawo na straży wolności w sieci?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.