Śladami czterech epok w Cezarei Nadmorskiej

Cezarea Nadmorska (fot. Jan Gać)
Jan Gać / apio

Rozpalona do czerwoności tarcza słońca szybko tonęła w odmętach morza. Na podmywanym falami urwisku nie było nikogo. W atmosferze ciszy pozwoliłem przemówić Łukaszowi, który ma tak wiele do powiedzenia o mieście rzymskich prokuratorów, miejscu dla mnie szczególnym, bo tu zrodziła się moja przygoda odkrywania Pawła Apostoła. Kolejny raz sięgnąłem po tekst Dziejów Apostolskich. Wczytywanie się w treść Łukaszowego zapisu w miejscu opisywanych zdarzeń, to niezwykłe doświadczenie, któremu może towarzyszyć odczucie pozaczasu, które to doznanie – pomimo dzielących nas stuleci – pozwala nawiązać jak gdyby bezpośredni kontakt z ludźmi tamtego czasu i tamtego świata. Paweł Apostoł z tego właśnie nabrzeża odpływał w swą ostatnią podróż, podjętą tym razem nie z własnej woli, jak trzy poprzednie podróże misyjne, ale wymuszoną, udawał się bowiem do Rzymu w charakterze więźnia. Pomimo nowych okoliczności, nie przestawał być apostołem.

Dobrą Nowinę rozsiewał wszędzie, także nad Tybrem, gdzie już wcześniej chrześcijaństwo zakorzeniło się za sprawą nieznanych nam z imienia głosicieli. Paweł płynął to stolicy Imperium Rzymskiego z ważnym przesłaniem, wypracowanym podczas długich lat styczności z poganami w Azji, by przyjmować ich do grona ochrzczonych bezpośrednio, z pominięciem uprzedniego wprowadzania w tradycje, zwyczaje i przepisy religii mojżeszowej. Żadnego obrzezania, żadnego Prawa Starego Przymierza, żadnego jarzma, którego już sami Żydzi nie mogli udźwignąć – nawoływał Paweł. Apostoł rozwiał rodzące się na tym tle wątpliwości. Tym samym ustrzegł chrześcijaństwo przed próbą wepchnięcia go w koleinę judaizmu.

To właśnie w Cezarei Piotr w pełni pojął, że wyznawana przezeń wiara w Jezusa jako zapowiadanego przez proroków Mesjasza, nie może być własnością wyłącznie Żydów. Ma się stać skarbem również dla pogan. A więc i poganom udzielił Bóg łaski nawrócenia, aby żyli (Dz 11, 18) – wywnioskowali Żydzi zgorszeni postępkiem Piotra, który opowiedział w gminie jerozolimskiej przygodę z Korneliuszem, setnikiem kohorty italskiej. To zdarzenie utwierdziło judeochrześcijan w przekonaniu, że rodzące się chrześcijaństwo ma być religią powszechną, skierowaną do całego świata, a nie nauką zastrzeżoną tylko dla garstki wybranych Żydów. Uznali w końcu, że nie może stać się jeszcze jedną sektą w łonie judaizmu. Zbawienie bowiem ma postać uniwersalną.

Ruiny Cezarei są rozległe i tylko częściowo odkryte i przebadane. Na dzieje miasta nakładają się pozostałości czterech epok: rzymskiej, bizantyńskiej, arabskiej i krucjat. Najuboższe są arabskie, prawie niewidoczne. Bo Arabowie we wczesnym etapie swego rozwoju, kiedy opanowali miasto w roku 640, nie byli jeszcze ludem cywilizacji miejskiej, lecz pustyń. Cywilizacja – w tym wypadku bizantyńska – nie upadła pod wpływem uderzenia z zewnątrz, lecz na skutek utraty motywacji do jej pielęgnowania. Tak się właśnie stało po najeździe Arabów, którzy w VII wieku zniszczyli wschodnie prowincje Bizancjum i zahamowali wspaniale kwitnące chrześcijaństwo na Wschodzie.

Niektórzy uważają, że Bizancjum narodziło się nie tylko w Konstantynopolu, dokąd w roku 330 Konstantyn przeniósł się ze swoim dworem z Wiecznego Miasta, ale i w Cezarei. W tym drugim przypadku dlatego, że zamieszkały tam biskup, pisarz i historyk, Euzebiusz, stworzył dla Bizancjum doktrynę: jak Chrystus panuje w niebie, tak z woli Boga ziemską władzę dzierży Konstantyn, pierwszy cesarz chrześcijański. A po nim – jego następcy. Doktryna ta obowiązywała na chrześcijańskim Wschodzie aż do upadku Konstantynopola w roku 1453, które to zdarzenie przyniosło ostateczny kres trwaniu ponad tysiącletniego cesarstwa chrześcijańskiego.

Tak intensywny zatem rozwój Cezarei nastąpił nie w okresie rzymskim, lecz bizantyńskim i obejmował trzysta lat, aż do owej złowróżbnej daty: roku 640. Miasto mogło liczyć podówczas nawet sto tysięcy mieszkańców, stając w rzędzie największych skupisk ludzkich w basenie Morze Śródziemnego. W pierścieniu nowych murów, znacznie rozleglejszych aniżeli rzymskie, zamknięto lawinowo powstające dzielnice. Dobudowano kolejny akwedukt, funkcjonowały stare termy, zakładano nowe, budowano wspaniałe wille, po których pozostały przecudne posadzki mozaikowe, odkrywane niekiedy na terenie okolicznych kibuców, daleko od centrum miasta. Pogańskie świątynie rozebrano. Na ich miejscu wystawiono kościoły, bardzo liczne, skoro samych martyriów było aż dziewięć.

Na sztucznie usypanej przez Heroda Wielkiego platformie, gdzie wznosiła się najwspanialsza świątynia rzymska Romy i Augusta, stanął teraz ogromny kościół św. Prokopiusza, lokalnego męczennika, opiekuna i patrona miasta. Jego kult był tak powszechny w Cezarei, iż noworodkom nadawano jego imię: Prokopiusz i Prokopia, w zależności od płci dziecka. Euzebiusz opisał męczeństwo tego chrześcijanina podczas ostatniego prześladowania za panowania Dioklecjana, a na Wschodzie – Maksymina. Najsroższe bowiem prześladowania miały miejsce właśnie w Cezarei, w której odsetek ludności chrześcijańskiej był najwyższy w całej rzymskiej Palestynie. Geneza tego chrześcijaństwa sięga czasów apostolskich, samych Piotra i Pawła, ale także Filipa, który niejako wyspecjalizował się w nauczaniu ludności greckiej z miast nadmorskich, w tym Cezarei. W pierwszych dekadach III wieku przeniósł się tu z Aleksandrii prześladowany straszliwie za Decjusza w roku 251 sam wielki Orygenes, założyciel sławnej biblioteki, wzbogacanej później przez Pamfiliusza, ale głównie przez Euzebiusza z Cezarei. Największa na Wschodzie biblioteka chrześcijańska nie ustępowała nawet aleksandryjskiej. Korzystali z jej zasobów wielcy doktorzy Kościoła, jak Hieronim, czy Grzegorz z Nazjanzu.

Z nostalgią krążę po mizernych resztkach tego ważnego miasta chrześcijaństwa, obwiedzionego murami krzyżowców, pospiesznie stawianych w roku 1252 w obecności króla Ludwika Świętego. Jak się miało okazać – na próżno…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Śladami czterech epok w Cezarei Nadmorskiej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.