Ukazała się książka prof. Bartoszewskiego

Ukazała się książka prof. Bartoszewskiego (fot. PAP/Paweł Supernak )
PAP / ad

"Fascynująca relacja o przeszłości, a jednocześnie kompendium wiedzy, to lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się stosunkami polsko-niemieckimi" - tak o najnowszej książce Władysława Bartoszewskiego mówi biskup Stanisław Budzik.

Mówił o tym w poniedziałek na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie uczestniczył w prezentacji książki Władysława Bartoszewskiego pt. "O Niemcach i Polakach. Wspomnienia. Prognozy. Nadzieje", opublikowanej przez Wydawnictwo Literackie.

DEON.PL POLECA


Książka, obok wspomnień autora o jego osobistych kontaktach z Niemcami, zawiera obszerny rys historyczny o powojennej historii Niemiec autorstwa Rafała Rogulskiego i Jana Rydela, a także aneks, zawierający najważniejsze dokumenty dotyczące stosunków polsko-niemieckich. "To dwie, a nawet trzy książki w jednym" - tak określił książkę sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski biskup Stanisław Budzik.

Jego zdaniem, powinna ona stanąć na biurku, w zasięgu ręki, każdego "kto interesuje się przeszłością, teraźniejszością i przyszłością Europy, a zwłaszcza relacjami polsko-niemieckimi, tak bardzo ważnymi dla historii i przyszłości Europy. Trzeba będzie do niej nieustannie sięgać".

"Historia est magistra vitae - historia nauczycielką życia. Z tego co było, uczymy się jak dalej rozwiązywać trudne problemy. Jak dalej z taką odpowiedzialnością współkształtować historię, jak czynił to pan profesor. Książka ta doskonale - właśnie w tej swoje kompozycji, takie nietypowej - oddaje kim pan profesor jest dla stosunków polsko-niemieckich i dla jednoczącej się Europy: niezwykły świadek epoki, pionier pojednania. Jego wspomnienia życiowe ta wartka interesująca, barwna ilustracja, tego co jest w drugiej części tej książki w książce" - mówił biskup.

Władysław Bartoszewski w pierwszych zdaniach swoich wspomnień napisał, że paradoksem jego życia jest to, iż uchodząc za człowieka życzliwego zbliżeniu narodów polskiego i niemieckiego, pierwsze osobiste doświadczenia z przedstawicielami tego narodu zdobywał jako więzień Auschwitz. "W tym przypadku nie może być jednak mowy o poznaniu konkretnych ludzi, to była zupełnie inna relacja - z jednej strony nadczłowiek, z drugiej numer obozowy 4427" - zaznaczył. Dodał, że pierwszego Niemca w życiu poznał w komunistycznym więzieniu, był to współwięzień z tej samej celi.

Podczas poniedziałkowej prezentacji Bartoszewski powiedział, że już w czasie wojny słyszał o Sophie Scholl, że już wtedy, uczestniczył w studenckich dyskusjach, o tym co będzie się działo po wojnie, jak ułoży się sytuacja w Europie. Mówił, że już wtedy doszedł do wniosku, że będzie można budować nową rzeczywistość i nowe stosunki w oparciu o wspólne wartości oraz, że nie można nic budować na zemście, bo ona deprawuje.

Wspominał, jak w latach 60. jako oficjalny warszawski przedstawiciel "Tygodnika Powszechnego" oprowadzał niemieckich katolików i protestantów, księży i grupy NRD-owskiej Aktion Suehnezeichen. "Chodziłem z nimi, rozmawiałem z nimi (...) powstały osobliwe więzi, bo dla tych młodych ludzi, urodzonych po wojnie, były więzień Oświęcimia, katolik, który rozmawia z nimi przyjaźnie i nie ma do nich żadnych pretensji osobistych, to było coś" - mówił Bartoszewski. "Wykonywałem moje obowiązki z przekonania i miałem przy tym poparcie arcybiskupa Karola Wojtyły" - podkreślił.

O tym, że jest przekonany, iż książka Bartoszewskiego jest bardzo ważna i potrzebna mówił także drugi, obok biskupa Budzika, z gości Bartoszewskiego na poniedziałkowej prezentacji - były minister spraw zagranicznych Niemiec Hans Dietrich Genscher. Zaznaczył, że co prawda, jeszcze jej nie przeczytał, ale sama osoba autora jest dla niego rekomendacją. Wyraził nadzieję, że szybko zostanie przetłumaczona na niemiecki.

Odnosząc się do stosunków polsko-niemieckich i wspomnień w własnego dzieciństwa zaapelował o to, by dzieci były uczone historii i kultury innych narodów, tak jak historii i kultury własnej. "Powinny być uczone szacunku do innych ludzi - inaczej wyglądających, zachowujących się, innej wiary" - powiedział Genscher.

Mówiąc o tym, jak jest to ważne, odwołał się do eseju niemieckiej pisarki Christy Wolf, która zauważała, że łatwo jest określić gdy zaczyna się wojna, lecz nie wiadomo kiedy "przedwojnie". "Przedwojnie rozpoczyna się tutaj - w sercach, w głowach ludzi, tam gdzie uprzedzania wobec innych ludzi, zatruwają duszę, tam gdzie już dzieciom mówi się, że inni są gorsi, a my jesteśmy lepsi" - mówił.

Przypomniał, że gdy wybuchła wojna miał 12 lat, trzy lata wcześniej - gdy miał 9 lat zmarł jego ojciec, który powtarzał, że "Hitler to znaczy wojna. Okazało się, że miał rację. Ojciec był dla mnie autorytetem" - zaznaczył. Wspominał też, że jego matka była bardzo zaangażowaną orędowniczką na rzecz przyjaźni niemiecko-francuskiej. "Ojciec mówił, że tak samo mogłoby być z Polakami" - dodał.

Zaznaczył, że zaangażował się politycznie po to, by to co się działo w czasie II wojny światowej, nigdy się nie powtórzyło.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukazała się książka prof. Bartoszewskiego
Komentarze (21)
G
G.I.
12 lutego 2010, 15:42
Przeczytałem te pytania do Bartoszewskiego. Podpadł mi zwłaszcza z Pileckim. Gdzieś mi kiedyś mignęło, że Bartoszewski jest masonem. Czy ktoś mógłby to potwierdzić?
E
ekscelencja
12 lutego 2010, 14:29
Z tymi tytułami, to w tej III RP się pokiełbasiło strasznie. Zacznijmy od tego że kiedyś nie było w Polsce zwyczaju zwracać się do kogoś tytułem którego nie posiadał. Taki zwyczaj był w Czechach i we Włoszech, ale nie w Polsce. (We Włoszech słynne "dottore" ale w odniesieniu do osób powszechnie szanowanych a nie jakichś polityków). Żresztą i w Polsce ten zwyczaj przyjął się tylko w niektórych kręgach (zbliżonych do tefałen ;) i w odniesieniu do bardzo wąskiej grupy osób (muszą posiadać "właściwe" poglądy). A wszystko zaczęło się latach 90 - tych, od dziennikarzy źle tytułujących oficerów. Zaczęli mówić np. o podpułkowniku "pułkownik", tymczasem ta forma obowięzuje jedynie przy zwracaniu się bezpośrednio do tej osoby a nie zawsze. Tak samo z tym rzekomym "panie Hrabio" przed wojną, skąd takie wieści? Co prawda były skecze Krzysztofa Daukszewicza "Panie Hrabio" i nawet zauważyłem, że potem samego Daukszewicza pewna grupa widzów zaczęła uważać za jakiegoś potomka arystokratów, ale to tylko świadczy o sile sugestii jaką ma telewizja, niczym więcej.
12 lutego 2010, 13:50
O zwiazanie sie z najbardziej antypolskimi nurtami w polskiej polityce, o publicznym obrazaniu Polakow przez, bylo nie bylo, ministra polskiego rzadu, o tego rodzaju "zaslugi". Boże, jakie to jest przewidywalne.
Artur Demkowicz SJ
12 lutego 2010, 13:24
Panie Arkadiuszu, w moim poprzednim komentarzu, na który Pan żywo zareagował chodziło o "poziom" a nie "pogląd", jaki potem probuje Pan wyprowadzić z komentarza. ~Xavier'owi dziekuję za komentarz, ciesze się, że w ten spsób sprawa staje się jaśniejsza.  
X
Xavier
12 lutego 2010, 13:14
 Przepraszam, "dokonał" :)
X
Xavier
12 lutego 2010, 13:13
 Jeśli chodzi o Władysława Bartoszewskiego, to tytuł "profesor" uzywany jest honorowo, wszak jeszcze przed wojną zwracano się "panie hrabio" do niektorych, mimo, ze formalnie te tytuły juz nie obowiązywały. Fakt, to porównanie jest kiepskie, bo "panie hrabio" mówiono z racji urodzenia, a tytuł "profesor" dla pana Bartoszewskiego jest uzywany w uznaniu dla jego dokonań. Tak się składa, ze pan Bartoszewski odkonał więcej niz niejeden "prawdziwy" profesor.
12 lutego 2010, 13:07
@AP, argumenty ad personam to najbardziej żałosna próba obrony własnych racji. A brak pozdrowień oznacza... cóż, brak klasy, trochę poziom obrażalskiego dziecka. Nie będę mówił, że to typowe, bo znowu się obrazisz. Nie mam uczuć co do poziomu tego serwisu, a tym bardziej do Twojej relacji do mnie i tego, jak możesz się poczuć po moich komentarzach.
11 lutego 2010, 16:29
No dobrze, ale czy to Ci jakoś duchowo robi, że on nie jest formalnym profesorem? Czy to jest powód do jakiejś hm satysfakcji? Nie chcę sugerować kompleksów, ale to dośc dziwne. Mówienie o walce z zakłamaniem w tym przypadku to jakaś prawicowa gnoza, której nieznoszę tak samo jak Tadeusza Rydzyka (bo to o jego "doktoracie" się wypowiadałem). Pozdrawiam opuszczając ten wątek i życząc miłego dnia.
SB
sławomir bolanowski
11 lutego 2010, 15:51
Dalej nie rozumiesz bracie_robot istoty moich komentarzy. Faktem jest bowiem, że p. Bartoszewski nie jest profesorem i nie powinno się Go tak tytułować, a dewagacje dlaczego nie zrobił dr,  hab. i nie otrzymał profesury nie mają z tym nic wspołnego. Nie zrobił i koniec. Analogicznie mogę rozprawiać o tym, co by było gdyby dziś było 30 C na plusie, ale nie jest i to jest niezaprzeczalny fakt. A to, że masz jakieś uprzedzenia do "kogoś z Torunia", to mnie nie interesuje.  
11 lutego 2010, 13:12
bracie_robot, nie zrozumiałeś widocznie mojego komentarza, bo nie o szacunek tu chodzi, ale o zwykłą rzetelność w tytułowaniu kogoś oraz uczciwość wobec ludzi, którzy ten tytuł rzeczywiscie posiadają. Niestety tytułu profesora, pewnie Cie to zmartwi, nie jest przyznawany ze względu na szacunek dla kogoś za jego zasługi. No ale cóż, jak to ktoś pisał, kłamstwo powtarzane 100 razy zaczyna być funkcjonować jako prawda.     Ach, czyli chodzi o to, że kwestionujesz jego zasługi? Ja nie mam problemu z tym, żeby mówić nim jako o profesorze, chociaż rzeczywiście Gastprofessor to nie tytuł naukowy tylko "funkcjonalny". Zastanów się może tylko w tym kontekście, dlaczego on profesury nie zrobił i poznaj jego działalność naukową. Jak dla mnie ma on większe prawo bycia tytułowanym jako profesor niż ksiądz z Torunia, który dostał doktorat za pisanie o sobie. Nic mi do tego, co sądzisz o Bartoszewskim, jego też pewnie nie interesują Twoje wynurzenia. Szkoda tylko, że zaśmiecasz nimi ten dość przecież inteligentny serwis. Pozdrawiam.
SB
sławomir bolanowski
11 lutego 2010, 13:01
bracie_robot, nie zrozumiałeś widocznie mojego komentarza, bo nie o szacunek tu chodzi, ale o zwykłą rzetelność w tytułowaniu kogoś oraz uczciwość wobec ludzi, którzy ten tytuł rzeczywiscie posiadają. Niestety tytułu profesora, pewnie Cie to zmartwi, nie jest przyznawany ze względu na szacunek dla kogoś za jego zasługi. No ale cóż, jak to ktoś pisał, kłamstwo powtarzane 100 razy zaczyna być funkcjonować jako prawda.    
P
pytajnik
11 lutego 2010, 09:01
Oto ptyania, zadane przez prof.Nowaka, na które Bartoszewski nigdy nie odpowiedział: - Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)? - Jeśli nie miał Pan odwagi na publiczną polemikę z antypolskimi oszczerstwami, dlaczego nie wyszedł Pan z sali, jak doradzała Panu większość polskiej delegacji? - Dlaczego kłamał Pan (w 2000 r.), że Polaków zaatakował w Knesecie tylko “głupi ekstremista”?
Artur Demkowicz SJ
10 lutego 2010, 23:54
To ja umieściłem za PAP'em informacje o książce Władysława Bartoszewskiego i nie wiedzę nic złego w tym, że użyłem słowa "profesor" w znaczeniu szerszym niż jest ono używane. A jeśli mogę pomoc w tym sporze zapewnieniem, że nie będzie tu zmiany ani korekty, to bardzo proszę... zapewniam :-)  ps. czekam na komentarz typu: "czytałem książkę jest... dobra lub słaba"... bo to by wniosło do dyskusji coś więcej, obok "pozycjonowania" tej informacji na liście komentowanych
10 lutego 2010, 23:13
@slawek Podstawą może być szacunek wobec tego, co zrobił. Ale spokojnie, od braku Twojego szacunku raczej nic mu nie ubędzie.
SB
sławomir bolanowski
10 lutego 2010, 21:53
P. Bartoszewski nie jest żadnym profesorem. Nie ma nawet magisterium. Ów tytuł, tak cheętnie cytowany w co poniektórych gazetach, potralach itp., obowiązywał w czasie wykładów, jakie p. Bartoszewski wygłaszał w Niemczech. Obecnie nie ma żadnych podstaw by tytułować go w ten właśnie sposób.   
E
errata
9 lutego 2010, 15:42
AP, pytajnik, Salome  Takich trzech, jak was dwóch, to ani jednego.
9 lutego 2010, 15:31
errata, to nie sa żale. To jest ta czesc prawdy, ktorej w Gazecie Wyborczej nie przeczytasz. Od mydlenia oczu juz zaczales slepnac. Zal byloby przejsc przez zycie w takim stanie. Dlatego tu jestem. Zeby ci troche to twoje szare, marne zycie oswietlic. A tak na Deonie brakowało prawicowych gnostyków... Zrób tyle co Bartoszewski to porozmawiamy. Póki co na razie pokazałeś tylko, że potrafisz się ślinić przed komputerem.
P
pytajnik
9 lutego 2010, 15:31
Errata, uważaj z tymi łzami, bo ci się bielmo z oczu zmyje i przejrzysz.
E
errata
9 lutego 2010, 15:27
Rozbawiłeś mnie do łez....
Grażyna Urbaniak
9 lutego 2010, 15:17
Errata, coś taki szorstki, nie ogoliłeś się? Do A P. Niestety, errata prawdę napisał, ze na deonie jest miejsce "dla Bartoszewskiego i innych także". Ale dzięki, ze Ty też jesteś i swoimi postami doświetlasz niektóre "ściemy".
E
errata
9 lutego 2010, 15:07
Weź swoje żale wylewaj gdzie indziej. Jeśli na katolickim portalu jest miejsce dla kogos takiego jak TY (nawet w komentarzach) to i dla Bartoszewskiego i innych także