Kard. Montenegro: tego uczy Lampedusa
- Ten mały kawałek ziemi uczy nas, jak przyjmować potrzebujących i im pomagać - mówił podczas spotkania z dziennikarzami kard. Francesco Montenegro z włoskiej diecezji Agrigento, na terenie której znajduje się Lampedusa. Ordynariusz, który przewodniczył Mszy św. w Świątyni Opatrzności Bożej z okazji Święta Dziękczynienia, dzielił się swoim doświadczeniem pomocy uchodźcom, do której w duchu Ewangelii wezwani są chrześcijanie.
Jak podkreślił podczas spotkania z dziennikarzami kard. Montenegro, podwójne znaczenie nazwy wyspy, którą można tłumaczyć zarówno, jako kamień wyłaniający się z morza, jak też jako latarnię morską, jest także symbolem tego, czym jest wyspa, dla uciekających z Afryki i Bliskiego Wschodu uchodźców. Jak mówił, dla jednych włoska wyspa jest znakiem nadziei i ocalenia, dla innych miejscem śmierci. Przypomniał, też, że pomoc potrzebującym przypływającym do brzegów wyspy nie rozpoczęła się wraz z kryzysem migracyjnym, ale dużo wcześniej, m.in. dla tunezyjskich rybaków, którzy pukali do domów mieszkańców, prosząc o nocleg.
- Dziś to samo piękne morze, które przez wielu jest wybierane na miejsce kąpieli i odpoczynku stało się płynącym grobem - mówił, nawiązując do dramatycznych losów uchodźców, którzy starają się przedostać do brzegów Europy. Jak wyjaśnił, u wybrzeży Lampedusy, liczącej zaledwie 5600 mieszkańców, zginęło już ponad 30 tys. osób i co najmniej drugie tyle ofiar, które nie zostały zliczone. Wyjaśnił, że dla uciekinierów, przybycie do Europy jest szansą na ocalenie życia i godności nawet, jeśli szanse na przetrwanie podróży są bardzo małe.
"To historia bardzo trudna, która dotyczy nas wszystkich. Ktoś może zapytać, czemu oni nie wracają do siebie lub powiedzieć: wyślijmy ich z powrotem (...) Ci, którzy wracają, umierają na ulicach, prosząc o jałmużnę, lub umierają w więzieniach" - mówił. Powołując się na słowa biskupa z Afryki Północnej, kard. Montenegro przypomniał, że dla uchodźców rozpoczęcie podróży powrotnej już jest pewną śmiercią.
Hierarcha przypomniał także, że nie wszyscy uchodźcy przybywają do Europy statkami. Jak mówił, wielu z nich przybywa z wizą turystyczną, a następnie rozprzestrzenia się po kraju. Wyjaśniał, że podróż uciekinierów trwa niekiedy cały rok lub wiele miesięcy, a uciekający przed wojną, głodem i prześladowaniami decydują się na nią pomimo niewielkich szans na przetrwanie. Podkreślał też szczególnie dramatyczny los kobiet, które podczas podróży padają ofiarą gwałtów i ulegają poparzeniom paliwem używanym do napędu łodzi.
"Oto historia Lampedusy: wiele cierpienia i wiele nadziei. Jako biskup katolicki mam obowiązek pomagać zachowywać tę nadzieję" - podsumował hierarcha. Podkreślił też, że jako chrześcijanin nie może nie brać pod uwagę słów Ewangelii: "byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie, byłem nagi, a przyodzialiście mnie".
Nawiązując do historii Polski i Włoch przypomniał także, że oba narody mają za sobą doświadczenie migracji i, że w historii korzystały z gościny i schronienia w innych krajach. Zwrócił też uwagę na ogromną liczbę współczesnych uchodźców, których liczba sięga 320 mln i którzy nazywani "szóstym kontynentem".
Pytany o to, jak pogodzić chrześcijańskie wezwanie do solidarności i miłosierdzia ze strachem potęgowanym wydarzeniami takimi, jak wczorajszy zamach w Londynie, kard. Montenegro podzielił się swoim doświadczeniem wizyty na Lampedusie, w chwili, gdy przyjmowano tam 366 trumien z ciałami uchodźców, którzy zginęli na morzu.
"Tam były ciała dzieci. Ciało matki i dziecka, które dopiero się urodziło i nie miało jeszcze odciętej pępowiny (…) Większość osób miała w ręku krzyżyk albo medalik. Czy to są ci niebezpieczni uchodźcy?" - mówił.
Pytany o to, jak pomagać uchodźcom, nie wspierając przy tym procederu handlu ludźmi, którego ofiarami są uchodźcy, kard. Montenegro podkreślił, że Kościół dokonuje wyborów, kierując się zasadami Ewangelii, polityka natomiast: według programów wyborczych. Nawiązując do swojej wizyty w Strasburgu ponowił wygłaszany już w mediach apel, by w centrum zainteresowania Europy stanął człowiek, a nie pieniądze, co pomogłoby w wypracowywaniu wspólnych rozwiązań i dróg pomocy.
Nawiązując do postaci św. Brata Alberta, patronującego tegorocznym obchodom Święta Dziękczynienia, zauważył, że papież Franciszek na wiele sposobów kontynuuje dziś postawę wychodzenia do najbiedniejszych, która cechowała świętego i "Ojciec Święty mówi dziś to, co powiedziałby współcześnie br. Albert". Przypomniał, że wychodzenie naprzeciw potrzebom najuboższych pomaga każdemu wzrastać w jego człowieczeństwie, a przykłady świętych są ponadczasowe i ich przykłady powinny nas inspirować pomimo upływu lat, dzielącego nas od czasów, w których żyli.
Kard. Francesco Montenegro przewodniczył dziś Mszy św. w Świątyni Opatrzności Bożej z okazji obchodów jubileuszowego X Święta Dziękczynienia.
Skomentuj artykuł