3 rzeczy, które pokazują, że Kościół w Kolumbii to Kościół męczenników
Papież Franciszek odwiedzi Kolumbię w dniach 6-11 września br. To ważna pielgrzymka, o czym w symboliczny sposób mówi jej motto: Zróbmy pierwszy krok. To krok w stronę kolumbijskiego Kościoła męczenników.
Udział Kościoła w wojnie domowej
W czasie wojny domowej w Kolumbii Kościół często pośredniczył w uwalnianiu ludzi porwanych i przetrzymywanych jako zakładnicy przez lewicowych rebeliantów. Włączył się także w krajową kampanię "Nie dla broni, tak dla życia", prowadzoną przez organizacje pozarządowe i społeczne. Miała ona na celu zachęcanie obywateli do rezygnacji z posiadania i noszenia przy sobie broni palnej.
>> Kolumbia: kraj kawy, przemocy i nadziei na pokój
Partyzanci z Armii Wyzwolenia Narodowego (ELN) zapowiedzieli ogłoszenie jednostronnego zawieszenia broni na czas wizyty papieża w Kolumbii.
Męczennicy Kościoła kolumbijskiego
Za swoje zaangażowanie na rzecz pokoju Kościół płacił wysoką cenę. Z rąk partyzantów ginęli księża, a nawet biskupi. Dwóch męczenników - bp Jesús Jaramillo Monsalve (diecezja Arauca), zamordowany w 1989 r., i ks. Pedro María Ramírez Ramos, zabity w 1948 r. w Armero - zostanie ogłoszonych błogosławionymi przez Franciszka 8 września w Villavicencio.
Bp Jaramillo wspierał w latach 80. XX w. społeczne inicjatywy małych rolników i ubogiej ludności w swojej diecezji Arauca i był przeciwnikiem lewicowej partyzantki ELN, której przemoc ostro publicznie krytykował. W zemście rebelianci z ELN zamordowali duchownego.
Franciszek nazwał go "prorokiem i męczennikiem pokoju", tak jak brzmi napis na jego nagrobku.
Reconocido el martirio de monseñor Jesús Jaramillo Monsalve, primer obispo de Arauca https://t.co/R65WwG1fLp pic.twitter.com/pKg80OvGgg
— Centro J. Tomás Moro (@CentroJTomsMoro) 7 lipca 2017
Biskup wypowiadał się wcześniej nie tylko o okrucieństwach popełnionych przez Armię Wyzwolenia Narodowego, zwanej hiszpańskim akronimem ELN, ale także o strachu wśród ludzi, którym służył.
- Boimy się zbrojnych grup, wszyscy się boimy, milczymy ze strachu, a najgorsze jest to, że zabijamy ze strachu - powiedział w nieudokumentowanej homilii.
- Wielka choroba Kolumbii to strach. Strach przed tym, że nas zabiją - podkreślał. To było jego słowa zachęcające do walki, które najprawdopodobniej skłoniły później ELN do nakazania jego porwania.
- Przedstawiciel ELN powiedział, że w trakcie ewentualnego spotkania chciałby oficjalnie prosić Franciszka, o wybaczenie "błędu", jakim było zabójstwo bp Jesusa Emilio Jaramillo Monsalvego - informuje kolumbijskie radio RCN.
Ks. Ramirez, znany jako "proboszcz z Armero", został zabity w kościele parafialnym przez uzbrojonych napastników podczas rozruchów wywołanych przez zabójstwo ministra Jorge Eliecera Gaitana.
#Vaticano aprueba martirio para beatificación del sacerdote PEDRO MARÍA RAMIREZ RAMOS, asesinado en COLOMBIA pic.twitter.com/2KC5DfrHYx
— Pobres de Nazaret (@PobresdeNazaret) 7 lipca 2017
Kiedy Pedro María Ramírez Ramos został księdzem, napisał słowa zachęty do swojej rodziny i najbliższych.
- Będę pierwszym przykładem tego, że powinniśmy iść za jednym: za umieraniem dla Jezusa. Potem będę opiekował się wami z Nieba - napisał.
Kolumbia: niebezpieczne miejsce dla duchownych
Kolumbia jest, obok Meksyku, jednym z najbardziej niebezpiecznych dla duchownych krajów świata. Tylko w latach 1984-2009 zamordowano tam 2 biskupów i 67 księży, a od 2009 r. śmierć poniosło kolejnych ponad 20 duchownych. Wystarczyło, aby sprzeciwiali się handlowi narkotykami czy wyzyskowi ubogiej ludności, by dostawali pogróżki.
W jednej z diecezji wypracowano niecodzienną metodę stawiania oporu: do parafii kapłana, którego życie było zagrożone, przyjeżdżało kilkudziesięciu księży z okolicy i wraz z setkami parafian szli w wielkiej procesji na znak sprzeciwu wobec przemocy, wzywając jej sprawców do nawrócenia.
Dyrektor Krajowego Sekretariatu Duszpasterstwa Społecznego, który koordynuje również program mający na celu ochronę księży, podkreśla, że niektórzy z nich zginęli z rąk handlarzy narkotykami, inni z rąk partyzantów.
- Żaden jednak nie wątpił w konieczność swojej misji. Pomimo strachu, który w takich sytuacjach jest czymś normalnym, nikt z nich nigdy nie myślał o tym, aby zostawić parafian samych, mimo iż każdy był świadomy ryzyka, jakie niosło ze sobą pozostanie z nimi - zauważa duchowny.
Skomentuj artykuł