"Tu da się normalnie żyć" - przekonuje Polka, od lat mieszkająca w Bogocie. "Ludzie w Polsce mają mylne wyobrażenie o Kolumbii. Myślą, że tu tylko narkotyki i zabójstwa. A my tu żyjemy zupełnie normalnie."
Nie musi mnie przekonywać. Jesteśmy w dzielnicy Bogoty, gdzie są same piękne domy, luksusowe samochody, dobrze zaopatrzone sklepy, pełno zieleni, gdzie wszystko jest czyste, przemyślane i bezpieczne. Aby żyć normalnie wystarczy mieć odpowiednie pochodzenie, wykształcenie, kolor skóry i dobrą pracę. Trzeba mieszkać w dzielnicy o kategorii 5 lub 6, ewentualnie 4. Te biedne i terroryzowane przez różnego typu bandy mają kategorię 1 lub 2. W kraju na szeroką skalę działają kartele narkotykowe, grupy paramilitarne, partyzantki FARC i ELN, bandy trudniące się napadami, kradzieżami, wymuszeniami i porwaniami czy sicarios - płatni, młodociani zabójcy na usługach mafii. Wynikiem konfliktów są też tysiące hektarów zaminowanej ziemi, przez co każdego roku kilkaset osób traci życie lub zdrowie. Jest też wyjątkowo duża rzesza skorumpowanych, uwikłanych urzędników państwowych, przez co załatwienie najdrobniejszej sprawy zajmuje mnóstwo czasu. Ale w rzeczy samej nie trzeba tych zjawisk uznawać za reprezentatywne, ani nawet na nie się natknąć podróżując turystycznymi szlakami. Więc … da się normalnie żyć.
"Panie premierze, jak żyć?" - pytał zdesperowany plantator papryki Stanisław Kowalczyk. Zaskoczony premier nie mógł udzielić mu odpowiedzi, bo nie zrozumiał pytania. Nie jest też od nauczania sztuki życia. Mógłby jedynie wskazać własny przykład. Jak żyć? Zostań ważnym politykiem. Żona napisze o tym książkę i będziesz mógł jej kupować sukienki z funduszu reprezentacyjnego. Córka będzie pisać bloga o modzie, parając się jakże szlachetnym zajęciem wyszukiwania ciuchów i dopasowywania do nich torebek. A syna zatrudnisz równolegle w liniach lotniczych i na lotnisku, czy w jakimś parabanku. Tylko musisz mieć plan B, w przypadku gdyby doszło do afery z liniami lotniczymi lub parabank okazał się piramidą finansową, przez którą oszczędności życia straci 13 tys. obywateli. Potem trzeba będzie uniewinnić urzędników i śledczych, którzy "popełnili błędy", a wreszcie sprawę umorzyć. Jasne, że da się żyć. Musisz tylko stosować zasady polityki miłości.
Syty nie zrozumie głodnego, mówi porzekadło. Dopóki "da się normalnie żyć", dopóty można nie poświęcać uwagi tym, którym się normalność nie udaje. Zresztą nie ma w tym złej woli, bo cóż można poradzić? Niektórzy próbują. Jezuickie szkoły starają się kształcić "ludzi dla innych". Choć tyle, by mieć wrażliwość na ludzką biedę. Kiedyś można będzie okazać się Samarytaninem? Może sprawiedliwym pracodawcą, uczciwym urzędnikiem państwowym, odpornym na ideologie kuratorem oświaty? Naukowcem prowadzącym rzetelne badania nt. rozwoju, ekonomistą szukającym sprawiedliwych modeli gospodarczych, aktywistą ruchu na rzecz pokrzywdzonych? Może franciszkaninem, który kontestuje świat bezmyślnego bogactwa, dominikaninem, który słowem ma poruszać sumienia czy jezuitą, co próbuje wszystkiego po trochu? I tym powołaniowym akcentem.
Jest to pierwszy tekst z cyklu kolumbijskich reportaży ojca Andrzeja Sarnackiego SJ. Kolejnych dziewięć odcinków będzie się ukazywać cyklicznie co sobotę.
Skomentuj artykuł