A. Radwańska: Nie mam wakacji w lecie
Do środy Agnieszka Radwańska będzie trenować na twardym korcie Arki Gdynia, a w czwartek leci do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie grać w turniejach przez dwa miesiące. Warunki panujące nad Bałtykiem mają jej pomóc w przygotowaniu do tego cyklu startów.
"Niestety w Krakowie nie ma twardych kortów z prawdziwego zdarzenia, więc musiałam szukać miejsca do treningów na tej nawierzchni gdzie indziej. Wybrałam Gdynię także dlatego, że jest duża wilgotność powietrza, trochę zbliżona do tego, co będzie mnie czekać w USA. Podczas ostatnich upałów tu była dosłownie masakra, a trenowałam po kilka godzin dziennie w słońcu i skwarze. Jestem z tego zadowolona, bo w USA, gdzie spędzę najbliższe tygodnie, będzie jeszcze gorzej" - powiedziała Radwańska.
"Nigdy nie miałam wakacji w lipcu, sierpniu czy wrześniu, a czas na odpoczynek mam zawsze dopiero w listopadzie. Lato to połowa sezonu i najbardziej pracowity dla mnie okres w roku, więc nigdy mi się nie kojarzy z wakacjami. Owszem można wtedy kilka dni odpocząć, ale szybko trzeba wracać do treningów. Na pewno nie potrafiłabym teraz leżeć plackiem na plaży i odpoczywać" - dodała.
Tenisistka z Krakowa jest obecnie 11. w rankingu WTA Tour, a jej spadek z pierwszej dziesiątki spowodowały mniej udane występy na wiosnę na kortach ziemnych oraz dość wczesne porażki w wielkoszlemowych imprezach Roland Garros (druga runda) i Wimbledonie (1/8 finału).
"Już przekroczyłam półmetek sezonu, ale tak naprawdę teraz czeka mnie bardzo intensywny okres. Przez dwa miesiące będę praktycznie grała turnieje jeden za drugim. Przed rokiem w trakcie tournee po Stanach 'załatwiłam sobie' rękę na dobre. Teraz tego błędu nie powtórzę i nie będę grała tydzień w tydzień do samego US Open. Na pewno nie zagram w New Haven, tylko kilka dni wcześniej pojadę do Nowego Jorku trenować" - poinformowała Radwańska.
W ciągu pięciu tygodni przed US Open najlepsza obecnie polska tenisistka wystąpi kolejno w Stanford, San Diego, Cincinnati oraz Montrealu. Przed rokiem w tym okresie odnotowała pięć startów, a dwukrotnie dotarła wówczas do ćwierćfinałów. Natomiast w Nowym Jorku zmagała się z kontuzją ręki i odpadła w drugiej rundzie. Później na jesieni udanie grała w Azji, dochodząc do półfinału w Tokio i finału w Pekinie.
"Na szczęście w USA punktów do obrony nie mam za dużo. Gorzej będzie na jesieni w Azji, jednak i tak pewnie do samego końca będzie trwała walka o miejsca w mastersie. Zapowiada się ciężkie kilka miesięcy, ale jestem już do tego przyzwyczajona i wierzę, że będzie dobrze, szczególnie w US Open" - dodała.
Krakowianka dwukrotnie już miała okazję grać w kończących sezon mistrzostwach WTA Tour w Dausze, ale tylko jako rezerwowa. Zastępowała w ostatnich meczach fazy grupowej zawodniczki, które w wyniku kłopotów zdrowotnych wycofały się z imprezy. Zresztą mnożące się kontuzje i urazy są stałym elementem ostatniego turnieju w roku.
"To przykry widok. I tak pewnie będzie, bo nie sadzę, żeby się coś zmieniło w tym względzie. Niestety nie może być inaczej po 10 miesiącach intensywnego grania niemal non stop. Do tego wiele z tych dziewczyn walczy o miejsce w mastersie do samego końca, grając wszystkie kolejne turnieje. Nie mają więc okazji do przerwy na odpoczynek i treningi, tylko trzeba cały czas grać" - powiedziała Radwańska, która ostatnie dwa sezony kończyła w czołowej dziesiątce rankingu WTA.
"Bardzo chciałabym wystąpić znów w mastersie, to chyba plan dla każdej dziewczyny z czołówki. Jednak to oznacza miejsce w pierwszej dziesiątce i w przyszłym roku znów musiałabym grać turnieje obowiązkowe, praktycznie bez żadnej swobody w planowaniu kalendarza. Z tej perspektywy, gdybym skończyła sezon na przykład na 11. miejscu, to na pewno nie ma co rozpaczać, bo byłby z tego jakiś plus. Wtedy mogłabym grać, gdzie bym chciała i więcej mogłabym mieszać w planach" - dodała.
Skomentuj artykuł