Ben Bernanke znów zatrzęsie giełdami?
Mimo niepokojących informacji dotyczących strefy euro, giełdowi inwestorzy ubiegły tydzień zakończyli w bardzo dobrych nastrojach. Czy rynki będą kontynuować ruch w górę? Odpowiedzieć na to pytanie pomogą decyzje amerykańskiego banku centralnego - pisze Paweł Zawadzki, analityk portalu Money.pl.
Ostatni tydzień rozpoczął się paniczną wyprzedażą akcji, a zakończył przyzwoitymi wzrostami. Mimo powrotu obaw o sytuację Grecji, WIG20 zanotował cztery z rzędu wzrostowe sesje. Jeszcze lepiej wypadła Wall Street, gdzie kupujący nie oddali pałeczki sprzedającym ani na jeden dzień.
Z technicznego punktu widzenia sytuacja się poprawiła, jednak wciąż nierozstrzygnięta jest kwestia czy to powrót do wzrostów, czy jedynie korekta trendu średnioterminowego (ten jest wciąż spadkowy). W przypadku WIG20 pierwszym sygnałem zwiastującym pro-wzrostowy scenariusz będzie dopiero uporanie się z obszarem 2450-2500 pkt.
Znacznie ważniejsze jest jednak zachowanie amerykańskiej giełdy. Wskaźnik obrazujący zachowanie szerokiego rynku - S&P500 - zbliża się do górnego ograniczenia rysowanego od 8 sierpnia wzrostowego kanału. To niestety może wspomóc sprzedających. Kluczowa walka powinna rozegrać się w okolicach 1220-1230 pkt. Wyraźnym sygnałem kupna byłoby natomiast pokonanie bariery 1250 punktów.
Czy do tego dojdzie, czy może nastąpi odwrót indeksów w okolice sierpniowych dołków? Sporo może zależeć od Fedu, który w środę podejmie decyzję odnośnie stóp procentowych. Tych z pewnością nie zmieni. Pytaniem pozostaje, czy podejmie także działania stymulujące ślimaczącą się gospodarkę Stanów Zjednoczonych.
Szanse na konkrety zwiększa wydłużenie posiedzenia o jeden dzień (wtorek i środa). Trudno jednak oczekiwać, że będzie to kolejny, po wartym 600 mld dolarów, etap luzowania ilościowego. Większość pieniędzy zamiast napędzać gospodarkę nadmuchiwała bowiem ceny aktywów na rynkach finansowych.
Ostatnie wystąpienia Bena Bernankea (szefa Fedu) zawiodły inwestorów, zatem dobrą wiadomością dla nich powinno być już samo podjęcie przez amerykański bank centralny jakichkolwiek działań. Z pewnością nie ucieszy ich natomiast kolejne pochwalenie się arsenałem narzędzi i mglista perspektywa ich użycia w razie potrzeby.
Ryzykiem dla inwestorów wciąż będzie sytuacja strefy euro, a konkretniej - Grecji. Wiadomo już, że kolejna transza pomocy finansowej, po inspekcji przedstawicieli Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ma zostać wypłacona dopiero w październiku.
Duża liczba nieformalnych spotkań i niezapowiedzianych telekonferencji czy często przeczące sobie informacje mediów, mogą oznaczać, że za kulisami dochodzi do ustaleń, które poznamy dopiero za pewien czas.
Idzie to w parze z szybko rosnącą liczbą opinii ekspertów, według których bankructwo Grecji jest tylko kwestią czasu. Choć taki scenariusz jest już zapewne, przynajmniej częściowo, w cenach akcji, to gdyby stał się faktem, rynkom finansowym nie uda się uniknąć, choćby krótkoterminowych, turbulencji.
W tym tygodniu poza decyzją Fedu inwestorzy poznają z USA: liczbę nowo zarejestrowanych bezrobotnych oraz dane z sektora nieruchomości (rozpoczęte budowy, wydane pozwolenia na budowy domów i sprzedaż domów na rynku wtórnym).
Ze strefy euro napłyną natomiast dane o inflacji producentów w Niemczech, wskaźnik obrazujący nastroje inwestorów i analityków odnośnie sytuacji gospodarczej (ZEW), koniunkturę gospodarczą w przemyśle i usługach oraz nowe zamówienia przemysłu.
Skomentuj artykuł