Birma: siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej ośmiu demonstrantów

Fot. PAP/EPA/STRINGER
PAP/kb

Co najmniej ośmiu uczestników demonstracji zostało zabitych przez birmańskie siły bezpieczeństwa w mieście Aungban w stanie Szan na wschodzie kraju - podała w piątek agencja Reutera.

W stolicy, Naypyidaw, policja zatrzymała kolejnych dziennikarzy, w tym reportera BBC.

Według agencji demonstranci zostali zastrzeleni podczas próby sforsowania barykady przez siły bezpieczeństwa. Siedmiu z nich miało zginąć na miejscu, ósmy zmarł w szpitalu.

Jak wynika z zestawienia birmańskiego Związku Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP), od puczu 1 lutego władze zabiły co najmniej 232 przeciwników. Mimo to protesty przeciwko wojskowej juncie nadal trwają.

DEON.PL POLECA

W piątek policja przełamała barykady protestujących w największym mieście kraju, Rangunie. Demonstracje odbyły się również w drugim co do wielkości mieście Mandalaj, a także Mjingjan i Kata w środkowej części kraju oraz w Mjawaddy na wschodzie.

W Naypyidaw władze zatrzymały kolejnych dwóch dziennikarzy - reportera pracującego dla birmańskiego portalu Mizzima oraz korespondenta BBC Aunga Thura. Według ONZ władze zatrzymały dotąd co najmniej 37 przedstawicieli prasy i wciąż przetrzymują 19, w tym polskiego fotoreportera i współpracownika niemieckiej agencji dpa Roberta Bociagę.

W reakcji na pogarszającą się sytuację prezydent Indonezji Joko Widodo wezwał w piątek do przywrócenia demokracji w Birmie i "natychmiastowego zaprzestania przemocy". Inni sąsiedzi Birmy byli dotąd w większości powściągliwi w swoich wypowiedziach na temat sytuacji w tym kraju.

"Indonezja wzywa do dialogu, by natychmiast doprowadzić do pojednania, by przywrócić demokrację, pokój i stabilność" - powiedział prezydent.

Dzień wcześniej główny dowódca indonezyjskiej armii miał wyrazić zaniepokojenie sytuacją w Birmie podczas pierwszej od czasu puczu wirtualnej konferencji z udziałem szefa birmańskiej junty gen. Min Aung Hlainga oraz innych wojskowych z regionu.

Tymczasem ambasador Birmy przy ONZ Kyaw Moe Tun, który publicznie zerwał z reżimem, oznajmił w piątek, że grupa birmańskich posłów, którzy zostali pozbawieni przez juntę mandatów, rozważa możliwości uruchomienia dochodzenia Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości popełnianych przez juntę.

Chodzi m.in. o brutalną pacyfikację demonstracji, przymusowe eksmisje, zabójstwa i zaginięcia prodemokratycznych działaczy oraz więzienie liderów politycznych, na czele z dotychczasową szefową rządu Aung San Suu Kyi.

Źródło: PAP / kb

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Birma: siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej ośmiu demonstrantów
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.