Cisza [KOMENTARZ Z PARYŻA]

(fot. Dominik Jarczewski OP)

Nazajutrz nieubłaganie nadchodzi cisza. Ludzie znikają z ulic. W autobusach i metrze nieprzeciętnie dużo powietrza. Ci, których spotkasz, przemykają nerwowo - zawstydzeni przymusem załatwienia tak codziennych spraw. Nieraz ze strachem w oczach - czy będziesz ostatnią osobą, jaką ujrzę.

Szkoły zamknięte, teatry, kina zamknięte. Większe magazyny wprowadziły kontrolę bezpieczeństwa, mniejsze często nieczynne. Słyszysz jęk syreny i odruchowo chwytasz telefon by sprawdzić, czy to nie zwiastun kolejnego rozdziału ulicznej jatki.

DEON.PL POLECA

W strategicznych punktach miasta zdecydowanym, spokojnym krokiem przemierzają patrole wojskowe. Karabiny. Policja w miejscach, gdzie zamach miałby iście monumentalną oprawę.

Jednak najwyraźniej zamachowcy tego patosu nie potrzebują. Nie wysadzili się na ogromnej stacji (właściwie sieci stacji) metra i kolei podziemnej Châtelet-Les Halles, nie strzelali pod wieżą Eiffela ani na Polach Elizejskich.

Wybrali ciemność sali koncertowej Bataclan i kilka nikomu nic nie mówiących ulic X i XI dzielnicy (tej samej, w której dokonano styczniowego zamachu). Tylko początkowo strzelali na oślep. Zabarykadowali się nie po to, by w zamian za zakładników, stawiać żądania, ale by dokonać na nich egzekucji. Relacje świadków są porażające: oni nas kolejno mordowali, chodziło o naszą krew. Nic więcej.

No chyba, że liczyć tu strach. W końcu terroryzm ma strach wywołać. A nic tak nie obezwładnia i manipuluje jak dławiąca gardło zimna siła lęku. Ze strachu nie tylko się ucieka. Ze strachu się również zabija. Ze strachu odmawia pomocy. Przechodzi obojętnie. Odcina od drugiego człowieka - milczącym "tak" potwierdzając wydany już wyrok.

Terroryści butnie przechwalają się w sieci: To dopiero początek. Będziecie bać się wychodzić po zakupy… Przyznamy im rację? Głucho potwierdzimy ich pretensje? Pozwolimy niszczyć nasz świat? Albo w iluzorycznym przeświadczeniu, że siedząc cicho, świat ten ocalimy, cofniemy rękę przed innymi ich ofiarami o ciemniejszej niż nasza skórze: "nic nam do was"?

Czy może lękiem do ostateczności pchani sięgniemy po przemoc - każdy taką, na jaką go stać, większość - tę lokalną, ślepą, głupią i chyba w tym wszystkim najgorszą, bo podłą?

Wahałem się długo, czy pisać. Wiem, że wielu z Was na to czekało. Ale co mógłbym dorzucić do ogólnego wirtualnego hałasu.

Sprawdzone informacje znajdziecie w dziennikach (prędzej francuskich niż ojczystych, bo tu jeszcze nie oszczędza się na faktach, markując je gadaniną ideologicznej mniemańszczyzny). "Mądrych" już tyle się na ten temat wypowiedziało - cóż ja dodać mogę?

Może więc prośbę o uszanowanie tej ciszy. Wiem, że łatwiej snuć wizje całościowe, porządkować naprędce (im dalej od Paryża, tym pewniej) rozbity świat. Mówić dlaczego, potępiać oponentów, prognozować. Ma to w sobie coś z zagadywania choroby bliźniego lub jego żałoby. Czuję się z tym lepiej - ja. Drugi wciąż pozostaje sam.

Dużo się pisze: "Europa", "cywilizacja", "wartości republikańskie, demokratyczne", "laicyzacja", "postkolonializm"… A ja myślę o rodzinach tych zamordowanych. Nie zabito im republiki, demokracji czy światowego pokoju, ale syna, wnuka, żonę. Teraz zabija się ją/go po raz drugi - traktując jak jedną liczbę więcej, która dociąża argument przetargowy.

Dajmy im tę chwilę ciszy. Nieznośną dla nas i odbierającą nam spokój sumienia. W tej chwili naprawdę nasz jazgot niczego nie zmieni. Cisza dzisiejszego przebudzenia może natomiast nam pomóc ocalić człowieka w człowieku.

Z dzisiejszej liturgii słowa:

Gdy głęboka cisza zalegała wszystko,
a noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy,
jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz,
jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi.
I stanąwszy, napełniło wszystko śmiercią:
nieba sięgało i rozchodziło się po ziemi.
(…) Całe stworzenie znów zostało przekształcone w swej naturze,
powolne Twoim rozkazom,
by dzieci Twe zachować bez szkody.

Mdr 18,14-16.19,6

* * *

O. Dominik Jarczewski OP - studiuje, pracuje i mieszka w Paryżu.

Tekst pochodzi z bloga o. Dominika Jarczewskiego OP.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.