Dzień Dziecka Utraconego

Dzień Dziecka Utraconego
Elżbieta Wiater

Portal areopag21 opublikował poruszające świadectwo Kacpra Zyzaka na temat poronienia ich pierwszego dziecka. Okazją jest Dzień Dziecka Utraconego, który obchodzony jest 15 października. Temat poronień czy ciąż, które kończą się tzw. martwym urodzeniem to kwestia delikatna, ale trzeba o niej mówić z co najmniej kilku powodów.

Najważniejszy to cierpienie rodziców, szczególnie matki (panowie mi wybaczą, ale wynika to z fizjologii, zresztą dobrze, że mężczyzna w takiej sytuacji ma "chłodniejszą" głowę i serce, bo jego głównym zadaniem jest danie kobiecie wsparcia i opieka nad nią). Jest ono jak najbardziej realne i mówienie kobiecie po poronieniu, że nie ma sensu myśleć o tym, co było, bo zawsze może zajść w kolejną ciążę, jest zwykłym okrucieństwem. Jej cała osoba, od fizjologii po psychikę, zaangażowały się w proces przemiany związanej z poczęciem nowego życia, TEGO nowego życia. Poronienie wiąże się zarówno z szokiem hormonalnym, jak psychicznym rozbiciem, zwłaszcza jeśli było to pierwsze dziecko, chciane lub szczególnie wyczekiwane po kilku latach starań. Nie ma sensu też ukrywać, że sam zabieg "czyszczenia" macicy nie jest przyjemny (mówiąc bardzo eufemistycznie). Trzeba dać i matce (kobieta, która raz poczęła, jest matką, nawet jeśli nie miała możliwości zobaczenia swojego dziecka), i ojcu prawo do przeżycia żałoby, przyjęcia bólu i łez. Zresztą wspaniale o tym pisze Kacper Zyzak w ostatnim akapicie swojego tekstu.

Aby przeżycie żałoby było w pełni możliwe, trzeba dać rodzicom możliwość pochowania ich dziecka, nawet jeśli niektórzy lekarze określają je mianem "wyskrobin". Warto upowszechniać wiedzę na temat tego, jakie są prawa pacjentów w takiej sytuacji i jako można te kwestie rozwiązać prawnie. Z odebraniem ciałka w części szpitali jest problem, bo wiele zależy od nastawienia personelu. I tu pojawia się kolejna kwestia, którą niestety trzeba poruszyć.

Chodzi o aborcję. Wielu lekarzy i wiele pielęgniarek asystujących przy aborcjach odmawia człowieczeństwa dziecku, które tak wcześniej straciło życie. Jest to naturalny odruch psychiki, która w ten sposób chroni się przed uznaniem faktu, że procedura medyczna, w której zdarza im się uczestniczyć, jest zabiciem człowieka. Efektem ubocznym jest to, że rodzice, którzy właśnie stracili dziecko, słyszą, że to przecież nie jest człowiek, lub patrzy się na ich starania o ciało jak na nieszkodliwe dziwactwo i mało delikatnie komentuje. Trzeba mieć wiele psychicznej siły, żeby przez to przejść i móc jednak pożegnać się z utraconym dzieckiem.

To powiązanie naturalnego poronienia z usunięciem prawidłowo rozwijającej się ciąży uświadamia też wyraziście, że w obu przypadkach nie chodzi o "tkankę ciążową", tylko kogoś, dla kogo jest miejsce pod sercem matki i powinno być w sercu obojga rodziców. Dlatego też jest tak ważne, by pary, które dowiadują się, że tracą właśnie dziecko lub ciąża, w której są, zakończy się urodzeniem martwego lub mającego żyć bardzo krótko dziecka, otrzymały nie tyle skierowanie na aborcję, co wsparcie. Pomoc taką oferują hospicja perinatalne (dla dzieci przed urodzeniem). Oprócz opieki lekarskiej oferują one także pomoc psychologa i stałe wsparcie. Niedawno kolejne takie hospicjum powstało w Gdańsku, co pozwala na uzyskanie profesjonalnej pomocy w tym zakresie także na Wybrzeżu, od wielu lat taki ośrodek funkcjonuje też w Warszawie.

Każdy z nas może też pomóc - pamiętając w modlitwie. Szczególnie 15 października.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzień Dziecka Utraconego
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.