Fyrstenberg i Matkowski przegrali w finale
Polscy tenisiści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski (nr 6.) przegrali z Austriakiem Juergenem Melzerem i Leanderem Paesem z Indii (3.) 5:7, 6:4, 5-10 w finale turnieju ATP Masters 1000 na twardych kortach w Szanghaju (pula nagród 3,24 mln dol.).
Od początku obie pary wygrywały własne gemy dość pewne, zanim Polacy nieoczekiwanie przełamali serwis Paesa i wyszli na 5:4. Jednak chwilę później Matkowski stracił swój serwis, a przy 5:6 w jego ślady poszedł Fyrstenberg (przegrał do zera). W ten sposób pierwszy set zakończył się po 38 minutach.
Scenariusz drugiej partii był podobny, przy czym tym razem Fyrstenberg i Matkowski, po "breaku" w dziewiątym gemie utrzymali przewagę. Wygrali 6:4 i doprowadzili do super tie-breaka. W decydującej rozgrywce jednak lepiej zapanowali nad nerwami ich rywale.
Melzer i Paes odskoczyli na 7-1. Polacy próbowali odrobić straty i wygrali trzy kolejne piłki, ale później zrobiło się 4-9. Obronili jednego meczbola, ale nie zdołali odwrócić losów meczu.
Fyrstenberg i Matkowski odnotowali po cztery asy i podwójne błędy serwisowe (Paes i Melzer trzy i jeden). Wykorzystali dwie z czterech szans na przełamanie, a nie zdołali obronić żadnego z dwóch "break pointów". Mieli tylko 58 procent celności pierwszego podania, przy 82 proc. po stronie rywali.
"Szkoda, że nie udało im się zamknąć pierwszego seta, bo przełamanie w końcówce seta powinni utrzymać. Być może mają z tym jakiś mały problem, bo półfinale z Łukaszem Kubotem i Oliverem Marachem uciekła im podobna szansa. Jednak wynikało to głównie ze słabej skuteczności pierwszego serwisu. Dzisiaj nie była jeszcze najgorsza, ale na przykład wczoraj w drugim secie półfinału wynosiła tylko 35 procent. Trudno jest wygrywać mecz, kiedy się gra głównie drugim serwisem, bo większość czołowych deblistów bardzo dobrze returnuje" - powiedział kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa Radosław Szymanik. "Z drugiej strony należy patrzeć na formę chłopaków z optymizmem, bo w ciągu trzech tygodni trzy razy doszli do finału, a także dwa razy z rzędu wygrali z Danielem Nestorem i Nenadem Zimonjicem, czyli parą numer dwa na świecie.
- Dzisiaj wydawało się, że mogli wygrać, ale widać nie był to ich dzień. Zresztą rywali mieli naprawdę mocnych. Paes to prawdziwy czarodziej, mówi się o nim, że ma najlepszą rękę przy siatce. Jest do tego szybki i widzi wszystko, co się dzieje na korcie. Na co dzień gra z Lukasem Dlouhym, ale ostatnio im nie szło, więc zagrał w Szanghaju z Melzerem. On za to jest zupełnie nieobliczalnym graczem, który wręcz strzela piłkami i jak ma swój dzień, to ciężko z nim wygrać. Równie dobrze czuje się w singlu, jak i w deblu" - dodał Szymanik, który towarzyszy deblistom jako trener przez większość sezonu.
Występ w Szanghaju dał Polakom 600 punktów do rankingu ATP "Doubles Race", dzięki czemu powiększyli swój tegoroczny dorobek do 3370 punktów i w poniedziałek awansują z siódmego na czwarte miejsce. Klasyfikacja ta wyłoni osiem par uczestniczących w kończącym sezon ATP World Tour Finals (21-28 listopada). W hali O2 Arena na pewno zagrają amerykańscy bracia Bob i Mike Beyanowie (nr 1.), Kanadyjczyk Daniel Nestor i Serb Nenad Zimonjic (2.) oraz Melzer z Niemcem Philippem Petzschnerem (8.), którym awans dał triumf w Wimbledonie.
"Mariusz i Marcin są w bardzo dobrej sytuacji wyjściowej przed ostatnimi czterema tygodniami rywalizacji o miejsca w mastersie. Rywalom będzie ciężko ich dogonić. Na dodatek między pozycjami szóstą a 12 jest strasznie ciasno i być może o wszystkim zadecydują minimalne różnice, nawet dziesięć czy pięć punktów, tak jak to było przed rokiem. Jeśli chłopakom uda się zrobić dobry wynik za trzy tygodnie w Walencji, to powinni sprawę załatwić jeszcze przed startem w turnieju ATP Masters 1000 w hali Bercy" - powiedział Szymanik.
Skomentuj artykuł