Jerzy Janowicz znów w centrum uwagi

(fot. EPA/Barbara Walton)
PAP / drr

Jerzy Janowicz pokonał Somdeva Devvarmana z Indii 6:7 (10-12), 3:6, 6:1, 6:0, 7:5 i awansował do trzeciej rundy wielkoszlemowego Australian Open na twardych kortach w Melbourne. Polski tenisista zachwycił grą, ale i zwrócił na siebie uwagę kłótnią z sędzią.

O 22-letnim łodzianinie jest głośno - nie tylko w polskiej prasie - od listopadowego występu w finale turnieju ATP Masters 1000 w paryskiej hali Bercy. Dzięki niemu awansował na 26. pozycję w rankingu ATP World Tour, a w Melbourne jest rozstawiony z numerem 24., pod nieobecność dwóch wyżej notowanych graczy.

W stolicy Francji Janowicz zachwycił bezpośredniością, żywiołowością, ale także potężnym serwisem i wynikami. Po przejściu eliminacji w głównej drabince wyeliminował pięciu zawodników z czołowej "20", w tym numer trzy na świecie Szkota Andy'ego Murraya. Jego imponujący wzrost, czyli 203 cm, przysporzył mu przydomek "polski gigant", chętnie powtarzany w australijskich mediach.

DEON.PL POLECA

Wadą jest dość wybuchowy charakter i bardzo emocjonalne podejście, które widać było pod koniec pierwszego seta. W kilku wymianach sędziowie liniowi podjęli niekorzystne - jego zdaniem błędne - decyzje przy ważnych punktach, potwierdzane przez chorwacką arbiter stołkową, która stała się głównym obiektem ataku.

- Powiedz, ile razy jeszcze nie będziesz widziała takich piłek?! To wcale nie jest zabawne - wykrzyczał na całe gardło Polak, po czym wdał się w głośną dyskusję pełną złośliwości i pretensji. Po niej rzucił przed siebie butelką z wodą, a wracając na ławkę roztrzaskał ramę rakiety uderzając nią z całej siły o stołek sędziowski.

Chwilę później przegrał pierwszą partię, po 79 minutach, w tie-breaku 10-12, w którym nie wykorzystał czterech setboli.

- W pierwszym secie byłem naprawdę zły z powodu sędziów, bo robili bardzo dużo błędów, a największy przy piłce setowej, gdy prowadziłem 9-8 w tie-breaku. W tym momencie emocje się we mnie skumulowały, ale później jakoś się opanowałem i do końca meczu zachowałem już spokój i to pomogło. Nie da się cały czas siebie samego kontrolować - tłumaczył na konferencji prasowej łodzianin.

Po przegranym pierwszym secie sprawiał wrażenie zdekoncentrowanego, co odbiło się na jego grze i doprowadziło do porażki w drugim 3:6. W trzech kolejnych partiach przejął inicjatywę w grze, często chodził do siatki, świetnie serwował i returnował. Jedynie w ostatnich trzech gemach miał krótką chwilę słabszej gry, co spowodowane było przez bolesny odcisk na wewnętrznej stronie dłoni.

- Dzisiaj atmosfera na trybunach była wspaniała, głównie za sprawą polskich kibiców oczywiście. Cały czas mnie wspierali, nawet jak przegrywałem w setach 0-2. To było niesamowite i miłe. Bardzo mi pomogli - powiedział ze śmiechem Janowicz.

Kolejnym rywalem łodzianina będzie w piątek 27-letni Hiszpan Nicolas Almagro, obecnie jedenasty w rankingu ATP World Tour, rozstawiony z numerem dziesiątym. Obydwu łączy porywczość i skłonność do dawania upustu emocjom, ale i nieobliczalność.

- Nigdy nie grałem przeciwko Nicolasowi Almagro, ale znam go dość dobrze, bo oglądałem sporo jego meczów w telewizji. Wiem więc, czego się mogę po nim spodziewać. To naprawdę bardzo dobry tenisista i bardzo, ale to bardzo solidny, szczególnie w wymianach z linii głównej. Na pewno to nie będzie dla mnie łatwy mecz, ale będę się starał walczyć o każdy punkt i zobaczymy - powiedział Polak, który w czwartek nie ma szans na odpoczynek przed kolejnym występem w singlu.

Zgłosił się bowiem do gry podwójnej razem z Tomaszem Bednarkiem, a w losowaniu trafili na Brytyjczyków Jamiego Delgado i Kena Skupskiego. Ten mecz odbędzie się w czwartek jako drugi na korcie numer 11. (rozpocznie się około godz. 3 w nocy czasu polskiego).

Dopiero nad ranem udział w turnieju rozpoczną Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, rozstawieni z numerem ósmym. Ich rywalami w ostatnim pojedynku na korcie numer 13. będą Australijczycy John Peers i John-Patrick Smith.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jerzy Janowicz znów w centrum uwagi
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.