Jeszcze o koncesji i TV Trwam

Jeszcze o koncesji i TV Trwam
Ojciec Tadeusz Rydzyk w czasie wspólnego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu oraz Komisji ds. Kontroli Państwowej (fot. PAP/Jacek Turczyk)

Pod względem bezstronności politycznej media o rodowodzie katolickim powinny się wykazywać wyższymi standardami niż media o innych celach i rodowodzie, nie ma zatem sensu bronić TV Trwam argumentem, że "jest może stronnicza, ale nie bardziej od innych".

W "Uważam Rze" bracia Karnowscy przepytują Jana Dworaka w sprawie pluralizmu medialnego, którego strzeże KRRiT i braku miejsca w multipleksie dla TV Trwam. W rozmowie pojawia się uproszczenie, którego Kościół unika jak ognia, a mianowicie sugestia, że skoro katolicki nadawca jest realną polityczną alternatywą na rynku medialnym, to już z samej tej racji powinien dostać promocję w eterze.

Szef KRRiT nie polemizuje z tą tezą, prawdopodobnie się z nią zgadza, a jako przyczynę odmowy wydania koncesji podaje brak przejrzystości finansowej Fundacji Lux Veritatis.

Nie znam szczegółów finansowych, o ile pamiętam w tej sprawie odbyło się publiczne wysłuchanie zarządu Fundacji przed sejmową komisją ds. mediów, chcę jednak odnieść się do tezy dotyczącej pluralizmu. Nadawca katolicki nie powinien pretendować jedynie do roli "alternatywy" na rynku opinii, pod żadnym zaś pozorem nie powinien ubiegać się o taką pozycję na rynku opinii politycznych, bo to natychmiast stygmatyzowałoby politycznie całą jego działalność. Częste podkreślanie, że TV Trwam jest "wyrazistą alternatywą" na dość homogenicznym rynku krajowym, więc w imię pluralizmu (i z przymknięciem oczu na wszystko inne) powinna dostać miejsce w multipleksie, w konsekwencji może się okazać przysługą niedźwiedzią.

DEON.PL POLECA

Taki argument jest zrozumiały w wydaniu polityków i dziennikarzy, szefowie mediów (głównie prawicowych) napisali nawet w tej sprawie list do szefa KRRiT (wPolityce.pl), ale w wydaniu podmiotów kościelnych lub o rodowodzie kościelnym ten argument powinien być używany nadzwyczaj ostrożnie i w zupełnie innym sensie.

Katolicki nadawca powinien bowiem dążyć do tego, by stać się atraktycjną alternatywą kulturową promującą wartości religijne, to bowiem odpowiada jego własnej misji i to także powinno stanowić dla publicznego regulatora istotną wartość z punktu widzenia interesu publicznego. Nie powinien jednak dążyć do tworzenia alternatyw stricte politycznych, bo jest to nie tylko ryzykowne i krótkowzroczne, ale także sprzeczne z misją Kościoła wyrażoną w jego oficjalnych dokumentach, m.in. w soborowym Dekrecie o środkach społecznego przekazu "Inter mirifica", par. 3.

Pod względem bezstronności politycznej media o rodowodzie katolickim powinny się wykazywać wyższymi standardami niż media o innych celach i rodowodzie. Nie ma zatem sensu bronić TV Trwam argumentem, że "jest może stronnicza, ale nie bardziej od innych". Nawet w sytuacji poważnego deficytu pluralizmu nadawca katolicki powinien umieć odsunąć od siebie pokusę szukania większej popularności przez tworzenie alternatywy politycznej, zwłaszcza, że w sytuacji głębokiego deficytu bardziej roztropne i bardziej skuteczne (także politycznie, choć nie w krótkim okresie) jest upominanie się o podstawowe ludzkie prawa i fundamentalne wartości. W Polsce nikt nie musi nas tego uczyć. Swięty patron wolnej Polski i rodzącej się opozycji, ks. Jerzy Popiełuszko, choć przez reżim był uznawany za politycznego wroga, sam unikał jak ognia agitacji politycznej, a choć całe życie przeżył w komuniźmie, w swoich kazaniach bodaj nigdy nie użył słowa "komunizm".

Nadawca o rodowodzie katolickim nawet w czasach pogardy osiągnie więcej, jeśli zaprosi do studia zarówno dysydentów jak i przedstawicieli reżimu, stawiając im pytania, których ci ostatni woleliby uniknąć, niż wtedy, gdy otoczy się wyłącznie wianuszkiem dysydentów, aby wraz z nimi zginąć szybko na barykadzie. Nie chodzi tu o kwietystyczną apolityczność, ale o inne, nie motywowane politycznie budowanie własnej tożsamości.

Pisząc to, nie chcę osłabiać argumentu z pluralizmu, jakiego słusznie można użyć w obronie mediów stworzonych przez ojca Tadeusza Rydzyka, wręcz przeciwnie, chcę go wzmocnić i oprzeć na rzeczywistych wartościach obecnych w tych mediach, a nie na wartościach, czy raczej ich braku, na samym rynku medialnym.

To, co napisałem, nie jest też wyrazem tęsknoty za jakimś stanem idealnym. W każdym kraju na świecie nawet najbardziej powściągliwi politycznie nadawcy o rodowodzie religijnym mają pewną skłonność do wyrażania sympatii do tej części reprezentantów świata polityki, którzy sami chętnie o takie wyrazy zabiegają. Jeśli jednak chcemy realnego pluralizmu, czyli takiego, który pozwoli zmienić świat na lepsze, to nie może on polegać na "swobodnej" wymianie poglądów w jednej tylko dziedzinie, lecz na takiej wymianie poglądów, która wyraża całą złożoność świata, w jakim żyjemy i jakim chcemy żyć. A to oznacza, że upominając się o pluralizm, nie możemy go definiować wyłącznie w kategoriach politycznych.

Radio Maryja i TV Trwam są alternatywą, ale nie dlatego, że różnią się garniturem haseł i idei, jakie w danym dniu przywdziali redaktorzy innych stacji, lecz przede wszystkim dlatego, że wiele spraw ujmuje zupełnie inaczej niż tamci, nie doczekawszy się tak naprawdę nigdy na żadne alternatywy.

P.S. Pierwotną wersję tekstu zamieściłem na portalu Salon24.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jeszcze o koncesji i TV Trwam
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.