Katastrofalna powódź w Hiszpanii. Mowa o kilkudziesięciu ofiarach
Co najmniej 51 osób zginęło w wyniku powodzi w prowincji Walencja. Gwałtowne zjawiska, spowodowane przez burzę Dana, przetoczyły się przez południową i wschodnią Hiszpanię. W Walencji odwołane zostały lekcje, zamknięto również parki. W południowej Andaluzji wykoleił się pociąg dużych prędkości z 276 pasażerami na pokładzie.
Burze w największym stopniu doświadczyły Andaluzję na południu kraju, Walencję na wschodzie oraz Kastylię La-Manchę, a szczególnie prowincję Albacete.
Reuters informuje, że zginęło co najmniej 51 osób.
Wcześniej dziennik "El Pais", powołując się na Gwardię Cywilną, informował, że zginęło co najmniej 13 osób, w tym 4 dzieci.
Szef regionalnego rządu Walencji Carlos Mazon poinformował w środę, że na terenach dotkniętych powodzią znaleziono "kilka ciał". Nnie podał jednak dokładnej liczby. Dodał, że władze nie będą mogły podać dalszych szczegółów, dopóki nie zostaną powiadomieni krewni.
W prowincji Walencja - jak podaje "El Pais" - dziesiątki osób spędziły noc na dachach sklepów, stacji benzynowych, na mostach - dopóki nie udzielono im pomocy. Niektórzy byli też uwięzieni w pojazdach na zablokowanych drogach. Wiele z nich wciąż czeka na pomoc służb ratunkowych.
W Walencji zawieszono całkowicie ruch kolejowy, w tym szybkie połączenie z Madrytem. W mieście nie kursuje również metro.
W środę odwołano wszystkie zajęcia szkolne i wydarzenia sportowe. Zamknięto także parki.
Dwanaście samolotów, które miały lądować na lotnisku w Walencji, zostało przekierowanych do innych miast w Hiszpanii. Odwołano 10 kolejnych połączeń, które miały wystartować lub wylądować na lotnisku.
"Największe zniszczenia spowodowało wylanie rzeki Magro. W niektórych miejscach spadło nawet 400 litrów na metr kwadratowy w ciągu kilku godzin" - donosi dziennik "El Pais".
RMF FM24/x.com/dm
Skomentuj artykuł