Konwencja a pieniądze

(fot. Martha Silva / flickr.com / CC BY-SA 2.0)

Czas jakiś temu czytałem wywiad z Andrzejem Ptakiem, który od trzydziestu lat we Wrocławiu pomaga bezdomnym. W wywiadzie zwrócił moją uwagę jeden fakt: że coraz więcej bezdomnych, to ludzie młodzi, po osiemnastym roku życia. Kiedyś bezdomność była jednak domeną ludzi starszych i starych. Ptak nazywa to zjawisko "nową ulicą", która, jak mówi, jest bardziej niebezpieczna, "zdolna do wszystkiego". Dlaczego tak się dzieje? Zdaniem Ptaka "kiedyś był alkohol, teraz są narkotyki i środki psychoaktywne. One bardziej uzależniają. Popularna jest też ślepotka [rodzaj rozpałki do grilla - K. W.] czy F-16 za 3,50 zł". Nie jest to obserwacja jednej osoby - podobne spostrzeżenia na podstawie własnych rozmów potwierdził Rafał Bakalarczyk, lewicowy publicysta piszący na tematy rodziny i jej współczesnych bolączek także dla prawicowych mediów.

To smutny sygnał - coraz większa bieda wśród ludzi młodych. Często, niestety, są to ludzie napiętnowani złym dzieciństwem. Na stronie Najwyższej Izby Kontroli znaleźć można raport dotyczący usamodzielnienia dzieci z rodzin zastępczych i domów dziecka: "Dla dużej części wychowanków z rodzin zastępczych i domów dziecka próby wejścia w dorosłość po 18. roku życia nie kończą się najlepiej: powiększają kolejki bezrobotnych w urzędach pracy i pobierają zapomogi z opieki społecznej. Wielu rezygnuje i wraca z powrotem do pieczy zastępczej, blokując miejsca dla młodszych. Powodem jest przede wszystkim brak mieszkań i pracy oraz mizerne świadczenia finansowe. Samodzielnie mieszkający wychowanek może liczyć na 500 zł za kontynuowanie nauki". Mamy tutaj cały węzeł zagadnień, zapętlających się na szyi tych młodych ludzi: polityka mieszkaniowa (czy raczej jej brak), nędzny rynek pracy, ubożuchne w gruncie rzeczy wsparcie materialne ze strony państwa.

Problem jednak nie leży tylko w pieniądzach. Okazuje się, że obowiązująca od 1 stycznia 2012 r. ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej ma także inne poważne luki. Otóż młodzi usamodzielniający się ludzie otrzymują swojego opiekuna. Kłopot w tym, że ów opiekun, jak podkreśla NIK, nie otrzymuje żadnego wsparcia choćby ze strony psychologa, doradcy zawodowego lub prawnika. Opiekunowie, nawet jeśli chcą serio wypełniać swoją misję wsparcia młodych ludzi, nie mają żadnych uprawnień, aby choć w części móc wypełniać swoje zadania i wspierać podopieczną/podopiecznego w jego wchodzeniu w dorosłość. I tak np. ze względu na ochronę danych osobowych nie mogą nawet dowiedzieć się, jak wychowanek radzi sobie w szkole, ani czy regularnie opłaca rachunki. Czysty absurd!

DEON.PL POLECA

Poruszam tę sprawę w momencie, gdy głośno jest o konwencji antyprzemocowej. Mój największy z nią problem polega na tym, że część zawartych w nich konkretnych zapisów może nigdy nie wejść w życie, bo po prostu nigdy nie będzie na nie środków, albo okaże się, że system wsparcia będzie się rozjeżdżał z innymi normami prawnymi (vide przykład z akapitu wyżej).

Skupmy się na jednym przykładzie. Redaktor Przemysław Wilczyński w "Tygodniku Powszechnym" stwierdza: "dokument mówi bardzo wyraźnie o liczbie miejsc w schroniskach dla ofiar przemocy na każde dziesięć tysięcy mieszkańców, które dane państwo musi zapewnić. W związku z tym burmistrz czy starosta nie może już powiedzieć: »Ten problem u nas nie istnieje, nie będziemy mieli takiej placówki«, musi być w gotowości".

Kłopot - i to duży - polega na tym, że samorządy dziś bardzo chętnie zamykają szkoły, żeby ulżyć swoim budżetom. I to wciąż zamykają je masowo. Skąd zatem znajdą środki na sensowną reorganizację systemu przytulisk/schronisk/noclegowni? Wyobrażam sobie, że władze centralne łatwo scedują na gminy obowiązek zorganizowania odpowiednich miejsc w schroniskach dla ofiar przemocy, ale żadna pomoc finansowa za tym nie pójdzie. Nie chcę być złym prorokiem, ale tak to niestety ma szanse wyglądać - a na papierze "wszystko będzie grało". Pomijając już fakt, że ewentualne umieszczanie ofiar przemocy domowej w przytuliskach dla bezdomnych to tylko źródło nowych kłopotów. Jeśli już, to potrzebne byłyby ośrodki na wzór tych nielicznych prowadzonych przez instytucje kościelne, które zresztą także coraz częściej borykają się z problemami finansowymi, o czym mało się mówi nawet w katolickich mediach...

Przemoc domowa nierzadko - choć nie zawsze, bo znana jest także w tzw. dobrych domach - dotyczy biedniejszych, także w tym sensie, że ubóstwo skutecznie uniemożliwia kobietom usamodzielnienie się, opuszczenie złego miejsca. A jaka jest realna postawa naszej władzy w tej sytuacji? W dniu, w którym głosowano nad konwencją antyprzemocową głosami klubów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego Sejm odrzucił projekt Twojego Ruchu, który zakładał podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu zależnego od dochodów potrzebnych do zapewnienia minimum egzystencji. Jednym zdaniem: chodziło o to, by więcej pieniędzy zostawało w kieszeni najuboższych Polaków. I na to władza się nie zgodziła.

Interesujące, że przeciw w tej sprawie głosował także Leszek Miller, lider Sojuszu "Lewicy" Demokratycznej (cudzysłów ode mnie), który później wyjaśniał, że "się pomylił".

Spójrzmy na sytuację: jedną ręką parlament wprowadza antyprzemocową konwencję, drugą doi najbiedniejszych obywateli. A dodajmy, że polski system podatkowy od dawna jest degresywny - czyli mniej majętni płacą więcej danin publicznych niż stosunkowo nieliczna część bogatych i najbogatszych obywateli. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było straszne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Konwencja a pieniądze
Komentarze (6)
S
szperacz
10 lutego 2015, 10:45
------------ Spójrzmy na sytuację: jedną ręką parlament wprowadza antyprzemocową konwencję, drugą doi najbiedniejszych obywateli. A dodajmy, że polski system podatkowy od dawna jest degresywny - czyli mniej majętni płacą więcej danin publicznych niż stosunkowo nieliczna część bogatych i najbogatszych obywateli. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było straszne. ----------------- [url]http://www.biztok.pl/gospodarka/wspolczynnik-giniego-w-polsce-biedni-bogaca-sie-szybciej-niz-bogaci_a20168[/url] ------------------ Współczynnik Giniego w Polsce: Biedni bogacą się szybciej, niż bogaci -----------------
L
leszek
12 lutego 2015, 13:57
Czysty matriks. ------------ Приехав в Варшаву на тракторах, они заблокировали основные магистрали города. Об этом сообщает англоязычный сайт ------------ Przyjechawszy do Warszawy na traktorach zablokowali główne ulice miasta. -----------
M
mmt
9 lutego 2015, 21:28
Jesli ktos z was poszukiwalby mieszkania wspodzielonego w Warszawie to mam do podnajecia kawalek powierzchni. Oferta dla spokojnego chlopaka/mezczyzny. Bardzo dobra okolica, rewelacyjny dojazd, duzo autobusow, tramwaje. Przyjazny wspollokator, dobre, ludzkie warunki. Jesli bylby ktos zainteresowany prosze o maila. hermety[tutaj wpisz @] wp[kropka]pl Zapraszam i polecam.
A
A'propos
9 lutego 2015, 17:44
"Dla dużej części wychowanków z rodzin zastępczych i domów dziecka próby wejścia w dorosłość po 18. roku życia nie kończą się najlepiej" Z rok temu koalicja PO-PSL wprowadziła ustawę, która pozwala odbierać rodzicom dzieci z byle powodu, także z powodu ubóstwa rodziców. A potem takie odebrane dzieci są bite, molestowane, a czasem gwałcone. A po wychowaniu lądują na ulicy. W tym jest pewna logika, ale jest to logika zła, a nie logika pomocy dzieciom i rodzinie.
A
Antoni
9 lutego 2015, 20:35
Czy w Domach Dziecka nauczono ich samodzielności? Tam mieli dobre warunki mieszkaniowe, jedzenie, ubranie. Tam nauczyli się że państwo będzie ich do końca życia utrzymywać. Więc po co pracować i zarabiać legalnie? W rodzinach zastępczych jest trochę inna sytuacja. Mogą przed 18 rokiem życia być adoptowanym lub nadal u nich mieszkać do końca nauki szkolnej. Ale najczęściaj tego sami nie chcą.  Wolą dostać 20 tysięcy na "usamodzielnienie".Wracają do swoich rodziców od których zostali zabrani. A gdy pieniążki się skończą zostaje ulica lub zakład karny. W najlepszym razie Dom Opieki Społecznej gdy stan zdrowia jest zły. A tam dalej na utrzymaniu Państwa.
S
s.Małgorzata
9 lutego 2015, 23:38
6000 zł/+-/ a nie 20000. Wsparcie dla absolwentów domów dziecka po 18-tym roku życia jest żadne, bo zajmują się tym PCPR-y, które nie mają kadry ani woli. To po prostu urzędy, które odhaczają w papierach "usamodzielnienie się" z chwilą wypłaty pieniędzy. Osiemnastolatek najpierw przepuszcza te pieniądze, potem bierze komórki i sprzedaje, potem pożyczki/sic! dostaje, mimo braku dochodów/, potem ląduje w schronisku dla bezdomnych, a po zameldowaniu go pojawiają się wierzyciele i policja, zamykając go do więzienia za wyłudzenia. Jeśli do tego dostał jakimś cudem mieszkanie socjalne, co czasem zdarza się w dużych miastach, dochodzą długi za niepłacone rachunki. Ćwiczymy to od lat, prowadząc domy dla ludzi bezdomnych, spłacając w miarę możliwości ich długi, żeby uniknęli więzienia i dalszej demoralizacji. Wszystko bez pomocy państwa.  Nauczenie życia takiego delikwenta po przejściach: gwałtach, przemocy w domach dziecka i zakładach wychowawczych, trwa latami. Często dochodzą uzależnienia jako ucieczka od świata. Najgorszą sytuację mają młodzi niepełnosprawni intelektualnie w stopniu lekkim. Nie mogą żyć samodzielnie, a do renty i domów opieki się  nie kwalifikują. Żyją w schroniskach dla bezdomnych latami. Schroniskach prowadzonych w większości przez organizacje katolickie, bo w państwowych termin pobytu jest ograniczony. Pozdrawiam z państwa sprawiedliwości i wrażliwości społecznej.