LA Lakers mistrzem NBA, Bryant MVP finałów
Koszykarze Los Angeles Lakers zdobyli mistrzostwo ligi NBA. W siódmym spotkaniu serii finałowej "Jeziorowcy" pokonali u siebie Boston Celtics 83:79.
Decydujący o mistrzostwie mecz stanowił najlepsze podsumowanie tegorocznego, niezwykle zaciętego finału, a choć wygraną zakończyli go gospodarze, to równie dobrze mistrzowskie pierścienie mogły przypaść "Celtom". Z góry skazywani na porażkę goście, którzy zagrali poważnie osłabieni brakiem podstawowego środkowego, kontuzjowanego w meczu numer 6 Kendricka Perkinsa, już w pierwszej kwarcie pokazali, że nie zamierzają się poddawać. Pierwsza połowa zakończyła się niewysokim prowadzeniem Celtics, które utrzymywało się przez kolejne minuty trzeciej kwarty. Goście umiejętnie powstrzymywali mającego kłopoty ze skutecznością Kobego Bryanta, który po 26 minutach gry miał na koncie zaledwie 13 punktów. Lidera Lakers w zdobywaniu koszy wyręczali koledzy z drużyny, utrzymując wynik w okolicach remisu. U zespołowo grających bostończyków siła ataku była tradycyjnie już równomiernie rozłożona pomiędzy przebywających na parkiecie graczy.
Decydująca okazała się czwarta odsłona spotkania, w której Bryant zaczął wreszcie trafiać do kosza. Gracze podstawowej piątki Bostonu, którzy w siódmym meczu finału byli wyjątkowo rzadko zmieniani przez rezerwowych, złapali zadyszkę i pozwolili "Jeziorowcom" się wyprzedzić. Choć goście ambitnie walczyli do końca, gospodarze nie pozwolili sobie odebrać zwycięstwa i po końcowej syrenie mogli cieszyć się ze zdobytego mistrzostwa ligi. Najwięcej punktów dla Lakers zdobył Bryant - 23, niewiele mniej Ron Artest (20 pkt) i Pau Gasol (19 pkt). Wśród bostońskich Celtów najskuteczniejsi byli Paul Pierce (18 pkt) i Kevin Garnett (17 pkt).
To był finał godnych siebie rywali, emocjonujący i trzymający w napięciu do samego końca. Minimalnie lepsi okazali się "Jeziorowcy". Można tylko gdybać, co by było, gdyby w siódmym meczu był w stanie zagrać Perkins, a dobrze broniący "Celtowie" nie przegrali tak wyraźnie walki na tablicach. Jednak Lakers wygrali nie dlatego, że przeciwnik miał pecha, lecz za sprawą gracza z numerem 24 na koszulce. Bryant słusznie został MVP finałów, choć i jemu przytrafiały się słabsze momenty.
Los Angeles Lakers - Boston Celtics 83:79 (14:23, 20:17, 19:17, 30:22)
Skomentuj artykuł