MEN nie chce wśród lektur tekstu rtm. Pileckiego

MEN nie chce wśród lektur tekstu rtm. Pileckiego
(fot. Maciej Janiec / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)

Ministerstwo Edukacji Narodowej, kierowane przez Joannę  Kluzik-Rostkowską, po raz kolejny odmówiło wpisania na listę lektur szkolnych "Raportu Witolda" czyli raportów z Auschwitz autorstwa rotmistrza Witolda Pileckiego.

Jak przypomina internetowa strona pisma "Nowy Obywatel" "»Raport Witolda« to stustronicowy opis maszyny Holokaustu. Rotmistrz zorganizował w obozie koncentracyjnym komórki oporu, zwane Związkiem Organizacji Wojskowej (ZOW), których zadaniem było przekazywanie więźniom wiadomości spoza obozu, informowanie pozostających na zewnątrz co się dzieje w obozie, zdobywanie i podział pożywienia, oraz przygotowywanie ucieczek i zbieranie sił do ewentualnego opanowania obozu podczas ataku z zewnątrz. Pilecki opracowywał także pierwsze sprawozdania o ludobójstwie w Auschwitz i wysyłał je na zachód. Rotmistrz narrację zbeletryzował, uzupełnił własnymi refleksjami i wprowadził do niej dialogi".

DEON.PL POLECA

Michał Tyrpa, prezes Fundacji Paradis Judaeorum, która od wielu lat podejmuje działania na rzecz przywrócenia nie tylko pamięci Polaków postaci i czynu rotmistrza Pileckiego mówił niedawno "Rzeczpospolitej": "Rotmistrz Pilecki uosabia wszystko, co najszlachetniejsze w naszej tradycji. (…) Upowszechnianie tej lektury to najlepsze antidotum na podłą insynuację »polskich obozów«, która rozpanoszyła się w światowych mediach. Pierwsze relacje Pileckiego trafiły do aliantów na rok przed masowymi transportami do komór gazowych" (podkreślenie - K. W.).

Gdy kilka lat temu przeprowadzałem dla "Obywatela" wywiad z Michałem Tyrpą, sygnalizował, że najbardziej zasmuca go, iż wiele ważnych państwowych instytucji w ogóle nie jest zainteresowanych postacią rotmistrza Pileckiego. Gdy na początku 2008 r. podjęto działania w ramach akcji "Przypomnijmy o Rotmistrzu" odzew ze strony ważnych postaci życia publicznego/politycznego był mizerny: "Największym rozczarowaniem okazała się niechętna naszemu przedsięwzięciu postawa naczelnych władz Rzeczypospolitej oraz ważnych instytucji odpowiedzialnych za dziedzictwo i narodową pamięć. Muszę przyznać, że z tej strony liczyłem na coś więcej, niż całkowity brak zainteresowania wobec oddolnej inicjatywy obywatelskiej. Tym bardziej, że informacje i zaproszenia wielokrotnie kierowałem pod adresem prezydenta, premiera, marszałków parlamentu. Jak się okazało, prędzej można doczekać się odpowiedzi na e-maile wysłane do nie-polskich wysokich urzędników unijnych oraz głów i szefów rządów obcych państw, niż na priorytetowe listy polecone kierowane do naszych oficjeli!".

I przeciwnie - to "zwykli Polacy" najgoręcej i najaktywniej zaczęli włączać się w tę akcję. Wspólnym wysiłkiem wielu osób udało się choćby opublikować w Internecie angielskojęzyczną wersję "Raportu Witolda", która - szczególnie na osobach cudzoziemców, kompletnie nie znających tej historii - robi wielkie wrażenie. Raz jeszcze Tyrpa w wywiadzie dla "Obywatela": "To naprawdę wspaniałe, że bez politycznej »koncesji«, ogromnych środków i medialnego wsparcia, w realizację tego celu włączyło się tak wielu ludzi dobrej woli. Są to osoby o różnych biografiach, z różnych pokoleń, a nawet z różnych kontynentów. Nie zamierzam oczywiście przeceniać skali oddziaływania naszej akcji. Ale kiedy od Amerykanki z Kalifornii, głęboko poruszonej lekturą »Raportu Witolda«, dowiaduję się, że Polska historia jest niezwykle ciekawa; kiedy nieznani mi osobiście ludzie piszą, że nie tylko sami przeczytali ten dokument, ale zachęcili do tego kilku znajomych, a ci kolejne osoby; kiedy listy z poparciem otrzymuję od studentów, licealistów, kombatantów, nauczycieli, kuratorów oświaty, samorządowców, przedstawicieli władz lokalnych - przekonuję się, że zapotrzebowanie na autentyczną kulturę i żywą pamięć narodową wciąż istnieje".

Rotmistrz Pilecki, nie bez ogromnej pracy bardzo wielu ludzi, staje się postacią coraz lepiej przez Polaków rozpoznawalną. Oddolna akcja społeczna zainicjowana w 2008 roku przyniosła wymierny skutek, praktycznie bez większego wsparcia dużych mediów, publicznych instytucji. I najwyraźniej wciąż nie ma co liczyć na to, że państwo polskie na serio zaangażuje się w promocję postaci tak nietuzinkowej. Wielka szkoda, że MEN nie rozumie, jak ważnym dokumentem w najnowszych dziejach Polski jest "Raport Witolda". Kanon lektur szkolnych powinien być oczywiście zmieniany rozsądnie. Ale, jak sądzę, akurat dla tej publikacji, stanowiącej zbeletryzowany dokument odnoszący się do naszej tragicznej historii najnowszej, nie powinno zabraknąć miejsca. Także po to, żeby pokazać, jak aktywnie Polacy w czasie okupacji działali przeciw niemieckiej machinie zagłady.

Tu dochodzi jeszcze jedna istotna sprawa: postać rotmistrza Pileckiego była "na indeksie" przez dekady PRL. On sam został skazany na karę śmierci w 1948 r., wcześniej był straszliwie torturowany (w trakcie ostatniego widzenia z żoną miał stwierdzić: "Oświęcim to była igraszka"). Jego córka wspominała: "Ojciec dał mamie mały metalowy grzebyk i powiedział, żeby koniecznie kupiła książkę Tomasza á Kempis »O naśladowaniu Chrystusa«. Chciał, żeby mama codziennie czytała nam fragmenty tej cudownej książeczki. »To ci da siłę»« - powiedział do niej".

To naprawdę wielki wstyd, że w niepodległej III Rzeczpospolitej nie można się doprosić u jej oficjeli  odpowiednich form propagowania dziedzictwa rotmistrza Pileckiego. Rzeczywiście, jak w tej sytuacji dziwić się, że tak łatwo innym przychodzi mówienie o "polskich obozach śmierci": nie szanuje się tych, którzy siebie samych nie szanują. Nie dba się o tych, którzy nie dbają o własną pamięć i dziedzictwo. Na marginesie: jako zupełnie fantastyczna przedstawia mi się sytuacja, w której niemieccy telewidzowie oglądają polski serial o rotmistrzu Pileckim... Tak jak nasi masowo oglądali serial "Nasze matki, nasi ojcowie".

PS Fundacja Paradis Judaeorum apeluje też o podpisywanie internetowej petycji w sprawie umieszczenia "Raportu Witolda" na liście lektur. Oto link do petycji

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

MEN nie chce wśród lektur tekstu rtm. Pileckiego
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.