Między nami Kolumbami
Młodzi ludzie mają dziś ciężko - i wcale nie mam na myśli umów śmieciowych, rosnącego bezrobocia, kłopotów mieszkaniowych. Brakuje im czegoś ważniejszego: przekonania, że istnieją trwałe fundamenty, niezmienne wzorce, na których da się zbudować tożsamość i poczucie sensu. Ideały warte poświęcenia. Wymagania, którym warto sprostać za wszelką cenę. Niektórzy marzyli o ideowym zrywie pokolenia JP2. Nie wyszło. Dzisiaj jedna feministka z tytułem doktora rujnuje pamięć o pokoleniu Kolumbów.
Cała Polska już wie, że według dr Elżbiety Janickiej z PAN, podziwiana przez kilkadziesiąt lat przyjaźń między Janem Bytnarem "Rudym" i Tadeuszem Zawadzkim "Zośką", bohaterami kultowych "Kamieni na szaniec", harcerzami, oficerami Armii Krajowej, była fascynacją erotyczną o charakterze homoseksualnym. Brawurowej akcji odbicia "Rudego" pod Arsenałem nigdy by nie było, gdyby nie łączące ich piękne, choć zakazane uczucie.
Media podają, że autorka jest naukowcem, pracuje w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. To tylko część prawdy. Poglądy naukowców są - niestety - często uwarunkowane wartościami. Naukowcy są równie podatni na ideologie, jak ludzie pracujący w innych zawodach. Wyróżnia ich co innego: pewność siebie, fachowy język i sposób argumentacji. Odwołują się do specjalistycznych teorii, powołują na naukowe autorytety, używają obco brzmiących terminów itd.. Nierzadko przywołują liczby: dane i statystyki. To robi wrażenie, no bo skoro tak twierdzi prof. lub dr to wie, co mówi! W przypadku literaturoznawczyni dr Janickiej nie trzeba się było aż tak wysilać. Wystarczyło magiczne słowo słowo "analiza". Po odwołaniu się do praw kobiet i mniejszości, badaczka zaoferowała bardziej odkrywczą, wyzwoloną interpretację tekstu. Kogo z czego wyzwoliła? Nie wiadomo. Ważne, że analiza. I pani nie z jakiejś uczelni, ale z Akademii. Polskiej Akademii Nauk.
Czytając fragment książki, dotyczący pożegnania umierającego od ran postrzałowych "Rudego" i "Zośki", który w akcji pod Arsenałem (1943) odbił przyjaciela z rąk hitlerowców, mamy już nowoczesne, nowatorskie skojarzenia:
" [...] Koło 12 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę i zasnął (...). Mówił, że już będziemy szczęśliwi, że będziemy wreszcie mieszkać razem, że pojedziemy na wieś, gdzie w lecie spędzaliśmy dwa niezapomniane, szczęśliwe dni. (...) Gdy byliśmy razem przyjemność mu sprawiało, gdy trzymałem go za ręce lub gładziłem ręką po głowie. Rozmowa była wtedy otwarta, szczera i żaden z nas nie krył wtedy swojej niewysłowionej radości i przyjaźni."
Dla Janickiej to oczywisty wyraz homoseksualnej namiętności. Jakby tego było mało - co raczył zauważyć Krzysztof Tomasik, autor analogicznych analiz pt. "Homobiografie" - Tadeusz Zawadzki przyjął imię "Zośka"! Czy to samo w sobie nie jest podejrzane? Biorąc pod uwagę, że prymas Stefan Wyszyński nosił w czasie wojny konspiracyjny pseudonim "Siostra Cecylia", a jedyna cichociemna-kobieta, gen. Elżbieta Zawacka, bezpłciowy pseudonim "Zo", możemy się wkrótce spodziewać kolejnych rewelacji.
Nie wiadomo gdzie w nowatorskim ujęciu jest miejsce dla Aleksego Dawidowskiego "Alka", który za odbicie przyjaciela zapłacił życiem. Tak jak "Rudy" zmarł po czterech dniach od akcji, z powodu ran brzucha. Miłosny trójkąt Janickiej nie przyszedł jeszcze do głowy, lecz to pewnie kwestia czasu. Plany ma ambitne, chce obalić mit. Co jak co, ale mit męskiej przyjaźni, połączony z etosem harcerskiej służby i oficerskiej odpowiedzialności, w świecie queer nie ma żadnej racji bytu.
Dostało się natomiast autorowi "mitotwórczej powieści" Aleksandrowi Kamińskiemu. Był harcmistrzem i instruktorem harcerstwa, wychowawcą, żołnierzem AK, jednym z ideowych przywódców "Szarych Szeregów. Książkę pisał w określonym momencie historycznym, mając na uwadze potrzeby żołnierzy podziemia. Należał do pokolenia Kolumbów, podobnie jak Krzysztof Kamil Baczyński. Całe szczęście, że Baczyński miał żonę, bo z jego wrażliwością i urodą byłby dziś nowatorską... ikoną geja. A tak Kolumbom dostało się "tylko" za "ukrywanie" wątków antysemickich, rzekomą ksenofobię i etniczne rozumienie narodu.
Analizy dr Janickiej są inspirowane krytyką feministyczną w badaniach literackich - nurtem, który nie jest obcy badaczkom PAN. Kuźnią gender i querr w literaturoznawstwie były przez lata słynne seminaria prof. Marii Janion. Do jej uczennic należą: Kazimiera Szczuka - autorka demitologizującej baśnie i mity książki "Kopciuszek, Frankenstein i inne", Izabela Filipiak - otwarcie przyznająca się do homoseksualizmu "pisarka kobieca" i Katarzyna Bratkowska, literaturoznawczyni. Czytelnicy mogą ją pamiętać jako współautorkę, wraz ze Szczuką, "Dużej książki o aborcji" dla nastolatków, która po protestach obywateli z działu dla młodzieży w empiku trafiła na półki dla dorosłych. Janicka jest co prawda slawistką ale środowisko warszawskich feministek literaturoznawczyń jest małe... Wstęp do jej książki "Festung Warschau. Raport z oblężonego miasta" też napisała feministka, dr Bożena Umińska - Keff, badaczka literatury w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma.
Elżbieta Janicka studiowała w Université Paris VII Denis Diderot, gdzie wykładała m in. Julia Kristeva, filozof, psychoanalityczka, językoznawczyni i feministka. Jej koncepcje miały istotny wpływ na powstanie teorii queer. W Polsce Kristevą popularyzuje inny absolwent paryskiej uczelni, dr Tomasz Kitliński, badacz kultury środowisk homoseksualnych. Jest autorem książki "Obcy jest w nas - kochać według Julii Kristevej."
Janicka ma święte prawo do własnej interpretacji "Kamieni na szaniec". Dyskusja publiczna, którą zaczęła, do niczego sensownego jednak nie prowadzi. Nie jest uczciwa. Celem nie jest przecież szukanie obiektywnej prawdy, a rozbijanie wzorców, które feministki uważają za szkodliwe. Co w zamian?
Najbardziej szkoda mi harcerzy: zarówno tych z ZHP, jak i ZHR czy Skautów Europy, reprezentowanych w Polsce przez Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego Zawisza. Tylko czekać, jak dostaną genderowo-queerową interpretację rycerza Zawiszy Czarnego i jemu podobnych. A po co dziś młodym hasło "polegać jak na Zawiszy"? Niech się uczą, jak polegać na sile namiętności i walczyć o prawo do szczęścia. Kto to widział - w XXI wieku kochać aseksualnie, oddawać życie dla ojczyzny. Nie wypada.
Skomentuj artykuł