Mowa śmieci

Wojciech Żmudziński SJ

Śmieciowe umowy, śmieciowe jedzenie i śmieciowa reforma. Nowe, ulubione słowo śmieciowych mediów nie jest przykładem kreatywności lecz intelektualnego ubóstwa zaśmiecającego nasz język.

Śmieciem nazywano kiedyś wyrzutka społecznego, kogoś lichego i bezwartościowego. Dzisiaj śmieciem jest wszystko, co w oczach przeciętnego obywatela ma małą wartość lub nie odpowiada po prostu na jego oczekiwania.

W ostatnim roku, w wielu dziennikach i tygodnikach, pojawiły się artykuły o śmieciowej edukacji, o śmieciowych dyplomach, a nawet o śmieciowych autorytetach i śmieciowej generacji. Wydawałoby się, że inni potrafią produkować tylko śmieci. Gdybym to ja był ministrem w rządzie lub pracodawcą, gdybym wziął się za edukację i prowadzenie porządnej restauracji, wszystko miałoby wartość - mówi ten, który nigdy się za nic nie weźmie.

Sfrustrowanemu obywatelowi, którego śmieciowa władza nie dopuszcza do głosu, brakuje już słów, bo na zakup słownika go nie stać. A rzeczowej oceny nikt go w śmieciowej szkole nie uczył.

Śmieciowe podwyżki nie zaspokajają oczekiwań pracowników skrzętnie ukrywających swoje śmieciowe wykształcenie. Co im pozostało? Organizują demonstracje przeciwko wysypiskom śmieci. Pokrzykują na śmieciarzy i dorzucają do kubła na śmieci kilka śmierdzących spraw.

Ta śmieciowa maskarada może się skończyć jedynie bitwą na śmieci rzucane z obu stron, bo do tej pory nikt nie rzucił nic wartościowego, nic, co by skłoniło skłóconych Polaków do współpracy. Każdy myśli tylko o sobie. Wszystko, co robi rząd, jest dla opozycji zepsute i śmierdzące. Wszystko, co proponuje opozycja, jest dla rządu wybrakowane i złe. Taka jest zasada śmieciowej polityki.

Jak przerwać to samonapędzające się, śmiecionośne koło? Przede wszystkim zmienić język. To przecież tak niewiele. Przejrzeć słownik języka polskiego i przy odrobinie dobrej woli zauważyć, że istnieją w nim inne słowa.

Mowa śmieci to nie mowa nienawiści, daleko jej do niej, lecz język zubożałych intelektualnie Polaków, którzy, myśląc tylko o sobie, nie dostrzegają wartości konfliktu i publicznej debaty, nie szukają tego, co lepsze, lecz tego, co swoje, są nastawieni na branie, a nie na budowanie. Wspólne budowanie rozpoczyna się od wspólnego języka, w którym słowo "śmieć’ nie może zastępować fachowej oceny. Język wartości to nie język bezdyskusyjnych haseł lecz dialogu.

Szczególnie dzisiaj powinien być nam bliski biblijny mit o wieży Babel. Gdy ją budowano, każdy miał inny pomysł i nikomu nie zależało na rozmowie. Bóg nie pomieszał wówczas języków. To ludzie zapomnieli, że słowa są po to, by wspólnie budować, a nie ośmieszać każdy pomysł, nazywając go śmieciowym projektem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mowa śmieci
Komentarze (8)
A
alter
28 marca 2013, 03:08
"Jak przerwać to samonapędzające się, śmiecionośne koło ?" Przywrócić ZNACZENIA słów. Zrobiono wiele, jak nigdy do tej chwili, aby te znaczenia nie ograniczały cywilizacyjnych i kulturowych demiurgów-manipulatorów. Dziś znaczenia słów nie odnoszą się do tego, co faktyczne, prawdziwe, nie opisują realnego świata - dziś są w niepodzielnej władzy monopolu właściciela mediów. To on zależnie od potrzeb chwili, stymulowania emocji - potrafi z dnia na dzień wykreować znaczenie jakiegoś słowa albo usunąć, jako nieprzydatne bądź szkodliwe w realizacji jakiegoś ideologicznego celu, do kosza. I takie też umysły ludzi pełne śmieci słów z coraz krótszym terminem przydatności użycia. Trzeba tylko uważać aby sprzątając, nie zamieść także resztki tych słów, które jeszcze coś faktycznie znaczą.
T
Tomek
27 marca 2013, 20:42
Ojcze Wojciechu, Śmieciowe umowy, śmieciowe jedzenie i śmieciowe wykształcenie. To wszystko jest faktem. Osobiście jestem tego przykładem. Śmieciowe umowy, tak podstawie kilku dobrych lat swojej pracy, z gruntu dużo poniżej moich kwalifikacji, wielkokrotnego bezrobocia, moge powiedzieć że te umowy nie zapewniają nawet podstawowej ochrony ubezpieczeniowej. Gdybym jutro nie dał już rady pracować, co wcale nie jest abstrakcyjne, to bym na ulicy z głodu i wycieńczenia umarł i nikt by na mnie nie spojrzał, nawet pod nie jednym kościołem. Smieciowe jedzenie, też racja, jest tego coraz więcej. Zeby cena była niska robi się substytuty jedzenia, sprzedaje i produkuje się dosłownie wszystko, nie zastanawiając się wogóle czy się ktoś nie zatruje. Smieciowe wykształcenie, osobiście pomimo skończonych bardzo dobrych studiów, nikt nawet nie chce na to spojrzeć, za przeproszeniem moge to schować do szuflady schować. Nikogo nie obchodzi że poświęciłem na to wiele lat mojego życia, wiele nieprzespanych nocy, wiele dni spędzonych na zakuwaniu, wiele kosztu, trudu i wyrzeczeń. 
T
Tomek
27 marca 2013, 20:20
Kingo czy ty żyjesz na księżycu pisząc takie rzeczy jak niżej:? Pracujący na umowę-zlecenie, jeżeli jest roztropny, odłoży na konto to co pochłonęłyby składki i będzie miał jak znalazł. Pracujący na zlecenie przez lata bez żadnego urlopu, 7 dni w tygodniu, mając 1100 zł miesięcznie, czasem się uzbiera z 200zł więcej, stawka godzinowa 5-6zł, np. przy rybach w kaloszach w mokroci na betonie, ma uzbierać coś na konto? Wynajmnij sobie za to mieszkanie, jak nie masz, nakarm siebie, dzieci, a bilety a opłaty wydatki, szkoła. A myślisz że człowiek to wół, że może 365 dni tak ciagnąć przez kilka lat, litośći.
K
księgowy2
27 marca 2013, 14:31
@księgowy Odporowadza zgodnie z przepisami prawa. Lista sytuacji, w których się nie odprowadza dostępna na stronach ZUS. Podpowiem: zazwyczaj pracownicy sa bardzo wszechstronni lub pracuja u dwu pracodawców (pod jednym adresem ;-)) Zresztą nie o szczegoły chodzi a o zasadę, zatrudniania dlugookresowego na umowy zlecenia
K
księgowy
27 marca 2013, 14:17
Od umowy zlecenia również odprowadza się składki emerytalne.
Jadwiga Krywult
27 marca 2013, 13:02
"Umowy sieciowe" - niby jest umowa... niby da się zyć... ale czlowiek zostanie bez emerytury itp... Wierzysz, że płacący składki emerytalne otrzyma emeryturę ? Pracujący na umowę-zlecenie, jeżeli jest roztropny, odłoży na konto to co pochłonęłyby składki i będzie miał jak znalazł.
M
Maria
27 marca 2013, 12:59
Idealny tekst na Wielki Tydzień wg. autora oczywiście I zakamuflowana (nie bardzo) jednak wyższość autora - on do tych nie należy o których pisze - chyba to nie pasuje do ostatnich (łącznie z dzisiejszą ) homilii papieża Franciszka
27 marca 2013, 10:19
@Wojciech Żmudziński SJ Porusza Ojciec dwie kwestie. Drugą:  kwestię debaty społecznej i polityczej. Tu zgoda. Gorzej jest z pierwsza cześcia artykułu. Zalew związków językowych w których wchodzi przymotnik śmeciowy, nie jest chyba wyrazem ubożenia języka a jego elastyczności, sprawnego opisywania otaczającej rzeczywistości. Język, w przypadku częstego omowiania (nowych) tematów, wymaga wprowadzania nowych nazw w celu unikniecia długiego opisu. Pierwsze bylo chyba "junk food" niby posiłek, najeść się można, ale skomplonowany tak, że nie zaspokają potrzeb organizmu. I pojaiwlo sie określenie w języku poskim: "jedzenie śmieciowe". Cos innego niż niepełnowartościowe - bo zepsute nie jest, z pojedynczych składników można by zrobić coś dużo wartościowszego. Potem przyszły "wiadomości śmieci" - junk mail... do kosza bez czytania Najbardzie boli mnie przejście nad pkreśleniem człowieka: "śmieć". Gdyby Ojciec jeszcze podkreślił swoj negatywny stosunke do tego określenia - np. "nazywano pogardliwie", tak może się wydawać iz sugeruje Ojciec niepurawnine rozszerzenie tego tradycyjnego "śmiecia" z ludzi na rzeczy. "Umowy sieciowe" - niby jest umowa... niby da się zyć... ale czlowiek zostanie bez emerytury itp... "śmieciowe dyplomy" - kiedys cos trzeba było zrobić wysilic się by dostac dyplom, teraz wiele z nich nie oznacza ani jakichkolwiek umiejetnosci, ani wysiłku, są jedynie sprzedanym produktem - fikcyjnym papierem (odpłatym lub nieodplatnym, finansowanym z budżetu) ----------- PS: Pozdrowienia dla Ojca Rekolekcjonisty