MŚ w kolarstwie - Polacy rozczarowani po wyścigu elity
Polscy kolarze nie kryli rozczarowania po niedzielnym wyścigu elity w mistrzostwach świata w Innsbrucku.
Rafał Majka zajął 35. miejsce, a Michał Kwiatkowski zszedł z trasy. Tęczową koszulkę zdobył po raz pierwszy w karierze 38-letni Hiszpan Alejandro Valverde.
"Wyścig do zapomnienia" - to najkrótszy komentarz Kwiatkowskiego, który startował w roli lidera biało-czerwonych.
- Przez pierwsze 100 kilometrów czułem się nieźle, ale po kolejnych pięćdziesięciu sygnalizowałem chłopakom, że nie jest to mój najlepszy dzień. Gdy komunikowałem to Rafałowi, on odpowiedział mi tym samym. Nawet nie byłem w stanie mu pomóc - skomentował kolarz z Torunia, który odpadł z peletonu 45 km przed metą.
- Gdy zacząłem odstawać od czołówki, to kibice krzyczeli do mnie, że mi dziękują. Ja też im dziękuję. Nie udało się dobrze zakończyć sezonu. Nie wyjeżdżam stąd usatysfakcjonowany, a wręcz zły. Nie przyjechałem tu po czwarte miejsce w jeździe na czas, ale by powalczyć w wyścigu ze startu wspólnego. Przykro mi, że zawiodłem wiele osób - podkreślił.
Kwiatkowski zakończył w Innsbrucku sezon. "W piątek lecę na wakacje. Chcę się wyłączyć od wszystkiego" - dodał.
Majka z kolei przyznał, że nie jest w formie i że w sytuacji, gdy ani on, ani Kwiatkowski nie czuli się dobrze, jedyną taktyką było utrzymać się jak najdłużej w czołówce.
- Tour de France, Vuelta - tego było za dużo. Dziś jechało mi się twardo, bez rytmu. Próbowałem trzymać się z najlepszymi, ale naprawdę na rzęsach. Nie pamiętam, abym wjeżdżał na podjazd tak wolno, jak na ten ostatni mur ("Piekło" - PAP). Chciałbym, żeby ten sezon się już skończył, bo jestem zmęczony nie tylko fizycznie, ale i psychicznie - powiedział Majka.
Nie będzie mu to dane, bo przed nim trzy włoskie klasyki, w tym 13 października Giro di Lombardia.
- Przejadę je tylko po to, żeby pomóc kolegom z drużyny - zakończył kolarz ekipy Bora-Hansgrohe.
Niedosyt odczuwał selekcjoner reprezentacji Piotr Wadecki.
- Rafał się męczył, naprawdę się męczył. Co prawda dojechał z czołową grupą do ostatniego podjazdu, ale tam już była walka z samym sobą. Wyjeżdżamy z Innsbrucku z dużym niedosytem, bo po czwartym miejscu Michała w jeździe indywidualnej na czas wydawało się, że jest on w stanie przyjechać do mety z najlepszymi. Michał i Rafał nie mieli swojego dnia - podsumował.
Skomentuj artykuł