Nawrócenie na doktrynę wyzwalania Busha
Wszyscy nawrócili się na doktrynę George'a W. Busha dotyczącą krzewienia demokracji i wolności. Na całym świecie pojawiają się głosy wzywające USA do interwencji w Libii, co pomogłoby obalić Kadafiego - pisze w "Washington Post" Charles Krauthammer.
Apele o taką interwencję - jak zaznacza czołowy publicysta tej konserwatywnej gazety - pojawiają się od Europy przez Amerykę po Libię. "Ale za obalenie Saddama Husajna Stany Zjednoczone były potępiane na różne sposoby za agresję, oszustwo, arogancję i imperializm" - dodaje.
Taką postawę nazywa "dziwną moralną inwersją", zważywszy że ogrom zła dokonywany przez Saddama przekraczał to, co robił reżim Muammara Kadafiego. "Kadafi to zabójca kapryśny - Saddam był systematyczny" w zabijaniu - uważa Krauthammer.
"Kadafi jest zbyt niestabilny (psychicznie) i szalony, żeby zacząć dorównywać aparatowi (irackiej partii) Baas: wszechstronnemu narodowemu systemowi terroru, tortur i masowych mordów, zagazowywania całych wiosek w celu stworzenia +Republiki strachu+, jak określił to w swojej książce (iracki pisarz) Kanan Makiya" - ocenia autor artykułu.
"Bez względu na obłudne podwójne standardy, teraz rewolucje rozprzestrzeniają się na Bliskim Wschodzie i każdy nawraca się na bushowską doktrynę (krzewienia) wolności" - zauważa publicysta. Pisze przy tym, że "zapomniano o niegdyś dumnie obwieszczonym +realizmie+ pierwszych dwóch lat polityki zagranicznej prezydenta Baracka Obamy, co miało być +smart power+ antidotum na rzekomy łzawy idealizm Busha".
(W stosunkach międzynarodowych "smart power" to pojęcie rozumiane jako kombinacja "soft power" tzn. zdolności do wpływania na inne podmioty środkami dyplomatycznymi - pozamilitarnymi i pozaekonomicznymi i "hard power" tzn. zdolności wpływania na podmioty środkami wojskowymi i sankcjami gospodarczymi - red.).
Krauthammer przywołuje pierwszą wizytę w Chinach sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która publicznie pomniejszała obawy o przestrzeganie praw człowieka w tym kraju. "Administracja obcięła również o 50 proc. pomoc na rzecz promowania demokracji w Egipcie, a także o 70 proc. fundusze na społeczeństwo obywatelskie - pieniądze dla organizacji, od których teraz oczekujemy, że pomogą egipskiej demokracji" - wylicza autor artykułu.
"Ten nowy realizm - podkreśla Krauthammer - osiągnął swoje apogeum wraz z powściągliwością i opieszałością Obamy w poparciu Zielonej Rewolucji w Iranie w 2009 roku (po wyborach prezydenckich doszło do masowych protestów brutalnie zdławionych przez władze w Teheranie - red.)".
Pisze dalej: "Teraz można się spierać, że cena (...), jaką Ameryka zapłaciła za ustanowienie demokracji w Iraku była zbyt wysoka. Jednak nie ulega wątpliwości, że dla mieszkańca Bliskiego Wschodu dzisiejszy Irak jest jedyną funkcjonującą arabską demokracją, gdzie odbywają się wielopartyjne wybory, a wolność prasy jest większa".
Iracka "demokracja - zauważa Krauthammer - jest co prawda krucha i niedoskonała (...), lecz gdyby Egipt rozwinął się tak politycznie, powiedzmy w ciągu roku, jak Irak, uznalibyśmy to za wielki sukces".
Dla Libijczyków "rezultat wojny w Iraku jest nawet bardziej wymierny" - uważa Charles Krauthammer. I wyjaśnia: "Bez względu na to, ile poleje się krwi, uniknęli groźby ludobójstwa. Kadafi był tak przerażony tym, co zrobiliśmy Saddamowi i spółce", że wyrzekł się broni masowego rażenia.
Skomentuj artykuł