NBA: Polak nie zagra w wielkim finale
Tradycji stało się zadość. Koszykarze Boston Celtics, którzy prowadzili w finale Konferencji Wschodniej NBA już 3-0 i przegrali kolejne dwa spotkania, w meczu numer sześć zapewnili sobie awans do decydującej batalii o mistrzowskie pierścienie. Gracze z Bostonu pokonali Orlando Magic 96:84.
Zespół z Florydy z Marcinem Gortatem w składzie tym samym nie zapisze się w historii ligi, jako pierwsza ekipa której udało się awansować, mimo że przegrywała 0-3. Zmotywowani gospodarze od pierwszych minut osiągnęli przewagę na boisku i goście zmuszeni byli gonić wynik. W połowie drugiej kwarty prowadzenie Celtów osiągnęło ponad 20 punktów. Udane akcje Vince Cartera w końcówce pierwszej połowy sprawiły, że na przerwę goście schodzili tracąc tylko 13 "oczek". Po zmianie stron dominacja Celtics trwała w najlepsze i przed ostatnią kwartą gospodarze byli niemal pewni zwycięstwa. Gracze z Florydy usiłowali odwrócić losy meczu, ale w tym dniu mimo dobrej postawy nie byli w stanie nic zdziałać.
Marcin Gortat na parkiecie przebywał przez 10 minut. Zdobył punkt, wykorzystując jeden z dwóch rzutów wolnych, zebrał dwie piłki, raz asystował i zdołał zablokować rzut Rasheeda Wallace'a. Był jednym z trzech zawodników w ekipie Magic, którzy mogą się pochwalić, iż w czasie ich gry drużyna więcej punktów zdobyła niż straciła.
Najlepszym zawodnikiem meczu był Paul Pierce. Skrzydłowy Celtics rzucił 31 punktów i zebrał 13 piłek. Dzielnie sekundował mu Ray Allen (20 pkt). W ekipie z Orlando Dwight Howard (28 pkt, 12 zbiórek) w ataku nie uzyskał odpowiedniego wsparcia od kolegów z drużyny, a kilka minut dobrej gry Cartera (17 pkt) to za mało, by liczyć na zwycięstwo.
Boston Celtics - Orlando Magic 96:84 (30:19, 25:23, 27:19, 14:23)
Skomentuj artykuł