Nie dla księdza bryka
"Kto ma księdza w rodzinie, tego bida ominie". Jeśli przysłowia są mądrością narodu, to te dotyczące zamożności księży należy interpretować w zależności od kontekstu geograficznego.
Na łamach najnowszego numeru "Tygodnika Powszechnego" Szymon Łucyk opisuje ("Biedny jak biskup") sytuację finansową francuskich księży. Biskup podparyskiego Évry, Michel Dubost - którego znałem dotąd jedynie z książek - ma pensję nieco niższą od płacy minimalnej, która wynosi 1,1 tys. euro. Czy jest to dużo?
Z tej kwoty musi odprowadzić składki socjalne i medyczne, opłacić wyżywienie i czynsz w 35-metrowej kawalerce. Mieszka w bloku, a jego sąsiadami są imigranci z niższych warstw klasy średniej. Ma 70 lat i nie stać go na zatrudnienie gospodyni, kucharki ani osobistego sekretarza. Ma służbowy samochód - peugeota 207, i nie ma szofera. Od innych duchownych biskupa Michela nie odróżnia wyjątkowe umiłowanie ubóstwa do którego zobowiązał się jakimiś specjalnymi ("tajnymi") ślubami. Tyle samo, co on, zarabiają księża z "jego" diecezji. Jak wyznał Łucykowi - Gdyby miał więcej pieniędzy, przyznałby księżom nieco wyższą pensję. Teraz mają tak niewiele, że trudno im dzielić się z innymi czy nawet ugościć u siebie kogokolwiek.
To nie jest jakaś "dziadowska" diecezja. Skromne warunki księży są we Francji regułą. Pensja wszystkich duchownych na terenie danej diecezji - od wikarego po biskupa - jest zawsze taka sama: od 800 do 1000 euro. Francuscy księża na taki stan rzeczy się nie skarżą; nie zawsze taką postawę mają księża przyjeżdżający z zagranicy - w tym również z Polski. Reportaż Łucyka otwiera oczy i pokazuje Kościół jakiego nie znamy, o jakim nie mówi się w mediach. Wobec zarzutów, że część z nich "próbuje walczyć z rzekomo bogatym Kościołem przy pomocy papieża Franciszka" Kościół francuski ma gotową odpowiedź: "Kler francuski jest ubogi i wolny. Pozbawiony swoich dóbr, wybrał służbę Bogu i Kościołowi bez adekwatnej rekompensaty - przez miłość do ludzi i Ewangelii". To wypowiedź byłego metropolity Paryża kardynała Lustigera.
Oczywiście, że księża mogą mieć samochody i komputery - ale jak pokazuje papież Franciszek i duchowni z Francji, a takich jest więcej na wszystkich kontynentach - nie dla księdza bryka i wypasiony komputer. Jeśli ksiądz "wystawi" swoje auto i/bądź komputer na "publiczny audyt" i nie będzie miał wyrzutów, że "jego" parafian nie stać na takie "nowoczesne technologie", to znak, że ubóstwo jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym. Z pewnością wierni mu wybaczą, że ma gorsze "cacka" od nich, ale przynajmniej będzie wiedział, że ubóstwo nie jest opcją dla nędzarzy - a wtedy łatwiej będzie głosiło mu się Ewangelię. To chyba chce przekazać papież Franciszek bogatym duchownym.
Skomentuj artykuł