Nie ma alternatywy dla PKB
Zastąpienie PKB innym wskaźnikiem, co proponuje prezydent Francji Nicolas Sarkozy, jest niemożliwe — uważają ekonomiści. Jako miara zamożności państw PKB jest od dawna krytykowane, ale lepszego wskaźnika na razie nie wynaleziono.
Prezydent Nicolas Sarkozy zapowiedział, że Francja zaproponuje wkrótce Europie i organizacjom międzynarodowym nowy system pomiaru postępu gospodarczego i społecznego, który lepiej niż PKB odzwierciedla jakość życia ludzi.
"Zastąpienie PKB innym wskaźnikiem jest nierealne. Komisja Stiglitza (na raport której powoływał się Sarkozy) wskazała, że PKB nie uwzględnia wszystkich aspektów, co jest już wiadome od dawna. Od kilkudziesięciu lat ekonomiści wskazują, że PKB może rosnąć np. także wtedy, gdy rośnie działalność w części szkodliwa, że PKB nie uwzględnia — bo nie może uwzględniać — pewnych nieekonomicznych aspektów życia. Tyle tylko, że jak dotąd, nie wymyślono wskaźnika, który by to wszystko uwzględniał" — powiedział były minister finansów i szef NBP, przewodniczący fundacji FOR, prof. Leszek Balcerowicz. Według niego, takiego wskaźnika "po prostu nie ma". "Myślę, że deklaracja prezydenta Sarkozyego jest ruchem politycznym pod publikę. Ma odwrócić uwagę od realnych problemów, od tego, że wzrost gospodarczy mierzony PKB jest we Francji niski" — ocenił profesor.
Profesor Elżbieta Adamowicz z Instytutu Rozwoju Gospodarczego w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie powiedziała, że PKB, podobnie jak demokracja, jest krytykowane od dawna, ale nikt nie wynalazł lepszego rozwiązania. "PKB ma jedną wielką zaletę, jest miernikiem w miarę łatwym do policzenia i użytecznym w porównaniach międzynarodowych" — uważa prof. Adamowicz. Zwróciła uwagę, że poszukiwania bardziej doskonałych mierników dobrobytu mają długą historię.
Końcowy raport komisji Stiglitza, powstałej w lutym 2008 roku z inicjatywy Sarkozy'ego, precyzuje, że używany powszechnie wskaźnik PKB "nie jest sam w sobie fałszywy, ale może być fałszywie używany". Autorzy zwracają uwagę, że słabością tego wskaźnika jest fakt, iż uwzględnia on tylko pracę, za którą wypłaca się wynagrodzenie, a pomija inną — użyteczną, choć bezinteresowną. Z drugiej strony, podkreślają ekonomiści, pomiar samego wzrostu gospodarczego nie daje nam informacji o wyrządzonych przez niego szkodach, np. o zanieczyszczeniu środowiska.


Skomentuj artykuł