Pani minister na cenzurowanym

Pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska rozmawia z dziennikarzami w Sejmie (fot. PAP/Jacek Turczyk)

Ponoć Pani minister zrobiła rzecz straszną, bo o kimś, kto jest gejem i jest z tego dumny, powiedziała, że… jest gejem. Ale to nie o to tak naprawdę chodzi. Sprawa jest dużo poważniejsza i warto o niej mówić. A przede wszystkim warto bronić wolności, którą homoseksualni ideolodzy chcą ograniczyć.

Trwa nagonka na Elżbietę Radziszewską, minister rządu ds. równego traktowania. Trwa właściwie od początku jej urzędowania, ale w ostatnim czasie znacznie się nasiliła. W nakręcaniu kampanii przeciwko min. Radziszewskiej najgorliwsza jest oczywiście „Gazeta Wyborcza” i Radio TOKFM, czyli dwa główne ośrodki szerzenia homoseksualnej propagandy. Ponoć Pani minister zrobiła rzecz straszną, bo o kimś, kto jest gejem i jest z tego dumny, powiedziała, że… jest gejem. Ale to nie o to tak naprawdę chodzi. Sprawa jest dużo poważniejsza i warto o niej mówić. A przede wszystkim warto bronić wolności, którą homoseksualni ideolodzy chcą ograniczyć.

Min. Radziszewska przygotowywała (wedle wymogów UE) ustawę o równym traktowaniu, czyli tzw. ustawę anty-dyskryminacyjną. Ma ona za niedługo trafić do Sejmu. Sprawa jest m.in. dlatego ważna, gdyż pod pozorem walki o równość można by przemycić takie zapisy prawne, które w rzeczywistości służyłyby ideologicznej walce różnych środowisk obyczajowej lewicy. Na szczęście min. Elżbieta Radziszewska nie jest żadnym ideologiem, ale dobrym urzędnikiem państwowym, który wie, na czym polega rzeczywista równość i tolerancja w demokratycznym społeczeństwie. A na pewno nie polega na tym, że wszyscy mamy obowiązkowo popierać dogmaty gejowskich aktywistów.

Proszę wyobrazić sobie z pozoru „niewinny” zapis, że szkoły, stowarzyszenia itp. nie mogą nikogo dyskryminować ze względu na orientację seksualną. Takie prawo bez odpowiednich doprecyzowań mogłoby stać się narzędziem zwalczania instytucji o inspiracji chrześcijańskiej, katolickiej. W jaki sposób? Ano w taki, że na przykład w jakiejś mającej prawa państwowe wyższej szkole teologii katolickiej pojawi się prowokator, który będzie chciał założyć oficjalnie na uczelni grupę gejów i lesbijek. Rektor takiej szkoły nie wyrazi oczywiście zgody. Wówczas student-prowokator poda sprawę do sądu i wygra, gdyż sąd orzeknie, że w świetle prawa postawa rektora jest dyskryminacją ze względu na orientację seksualną. W konsekwencji, katolicka szkoła byłaby zmuszona zgodzić się na istnienie w jej ramach gejowsko-lesbijskiej organizacji. Albo musiałaby zostać zawieszona.

W Wielkiej Brytanii zniszczono w analogiczny sposób dobrze działające katolickie ośrodki adopcyjne (niektóre z nich miały ponad stuletnią historię). Rząd brytyjski wprowadził bowiem prawo, zgodnie z którym zaczął wymagać od katolickich ośrodków adopcyjnych dawania dzieci do adopcji również parom homoseksualnym. Katolicy nie mogli się na tego rodzaju praktykę zgodzić i musieli zawiesić działalność swych centrów adopcji. Trzeba tutaj zauważyć, że istnieją w Wielkiej Brytanii ośrodki państwowe, które przeprowadzają adopcję dla homoseksualistów. Ale to homoseksualnym aktywistom nie wystarczyło; trzeba było zniszczyć ośrodki katolickie! Nie ma to nic wspólnego z równością i pluralizmem. Ma natomiast wiele wspólnego z nietolerancją wobec katolickiej wiary i tradycyjnych wartości.

Minister Radziszewska broni wolności. Mówi rzeczy zdroworozsądkowe i oczywiste. A mianowicie, że np. szkoły katolickie czy wyznaniowe mają prawo istnieć w wolnym kraju i mają prawo kierować się własnymi wartościami i zasadami. W konsekwencji np. szkoła katolicka ma prawo (a także obowiązek) odmówić pracy w charakterze wychowawcy komuś, kto jest zadeklarowaną lesbijką, zwolennikiem aborcji i eutanazji. Takie prawo wynika z Konstytucji RP, która mówi, że rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Sprawa ta dotyczy nie tylko szkół, ale także wielu innych instytucji, np. organizacji harcerskich, które maja prawo twierdzić, że aktywny gej nie może być u nich instruktorem i wychowawcą.

Można mieć nadzieję, że polska ustawa o równym traktowaniu będzie – dzięki min. Radziszewskiej – pozbawiona ideologicznych absurdów. Że będzie to ustawa, która rzeczywiście będzie stać na straży godności człowieka, a nie służyć jako pałka w rękach antykatolickich, lewackich środowisk. Że będzie to ustawa szanująca wolność sumienia. Dlatego mam nadzieję, że premier Tusk nie ugnie się pod naciskami środowisk homoseksualnych i zachowa Panią minister Radziszewską na urzędzie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pani minister na cenzurowanym
Komentarze (7)
26 września 2010, 21:57
 To bardzo wazne aby ustawa o rownym traktowaniu tak jak ja przygotowala min.Radziszewska trafila do Sejmu i abyPani minister pozostala na urzedzie. 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
24 września 2010, 10:53
Jesli ktos uwazalby za stosowne napisac list (indywidualny lub grupowy) do Kancelarii Premiera w obronie Pani minister Radziszewskiej, czyli w obronie normalnosci w ustawianiu pewnych kwestii spolecznych, to mozna to zrobic z formularza: <a href="http://www.kprm.gov.pl/premier/napisz_do_premiera">www.kprm.gov.pl/premier/napisz_do_premiera</a>
.
.
24 września 2010, 08:16
Zawsze,jak uczy historia Europy,wielkie halo o prawa,wolności i równouprawnienie dla "uciemiężonych" ale dumnych i ogłaszających to wszem i wobec gejów kończyły się z czasem źle dla samych zainteresowanych.To tylko kwestia czasu aż pauperyzacja wymusi powrót zdrowego rozsądku. Znudzi sie "europejska nowoczesność" i powróci antropologiczny porządek ssaczego stada.A najgłośniej krzyczący "działacze" uświadomią sobie,że byli tylko tępymi narzędziami politycznej propagandy w rękach potomków dzieci-ofiar najbardziej nieudanego eksperymentu socjologicznego-lewicy.I wtedy mogą spełnić zawsze pożądaną rolę kozła ofiarnego,czego przykrą konsekwencją może być zejście do katakumb...
BM
Barbara Magdalena
24 września 2010, 07:22
Pani Minister powiedziała za mało, bo dla ZDEKLAROWANYCH homoseksualistów nie powinno być w ogóle miejsca wśród nauczycieli (wyjątkiem mogą być uczelnie wyższe). Wczoraj, w programie Punkt Widzenia, jakiś beznadziejny (zupełnier nierzetelny) redaktorek zorganizował na min. Radziszewską prawdziwą nagonkę, zapraszając towarzyszkę Piekarską i sodomitę - pana Biedronia, który jest osobą wyjątkowo źle wychowaną, napastliwą, nieumiejęcą wysłuchiwać argumentów. Przypominało to potępianie kułaków i spekulantów. Ten dziennikarzyna powinien wylecieć z telewizji! Program był wyjątkowo niesmaczny. Dziwię się, że pani Radziszewska nie wyszła.
Martino
23 września 2010, 22:09
Pani Radziszewska jest z PO Jkaby ktoś nie wiedział...
M
miok
23 września 2010, 16:57
Pani Radziszewska jest z PO
Holeton Terierski
23 września 2010, 16:02
Zawsze,jak uczy historia Europy,wielkie halo o prawa,wolności i równouprawnienie dla "uciemiężonych" ale dumnych i ogłaszających to wszem i wobec gejów kończyły się z czasem źle dla samych zainteresowanych.To tylko kwestia czasu aż pauperyzacja wymusi powrót zdrowego rozsądku. Znudzi sie "europejska nowoczesność" i powróci antropologiczny porządek ssaczego stada.A najgłośniej krzyczący "działacze" uświadomią sobie,że byli tylko tępymi narzędziami politycznej propagandy w rękach potomków dzieci-ofiar najbardziej nieudanego eksperymentu socjologicznego-lewicy.I wtedy mogą spełnić zawsze pożądaną rolę kozła ofiarnego,czego przykrą konsekwencją może być zejście do katakumb...