Paraolimpijczycy to ludzie jak my

Małgorzata Bilska

Każdy kolejny dzień przynosi kilka medali dla Polski na mistrzostwach paraolimpijskich w Londynie. Każdy z tych medali został okupiony morderczą pracą na treningu - nie mniejszą, niż w przypadku zdrowych sportowców. Od paraolimpiady w Heidelbergu (1972), w której Polacy wystartowali po raz pierwszy, niezmiennie mamy powody do dumy. Mimo to, transmisji na żywo w TVP nie ma, podobnie jak z zawodów cztery lata temu. Paraigrzyska biją rekordy popularności, transmitowane są do ponad 100 krajów, a nam muszą wystarczyć serwisy informacyjne (lub relacja na www.paralympic.org).

Kiedy podziwiam walkę koszykarzy na wózkach, biegaczy bez jednej, a nawet obu nóg, tenisistów stołowych pozbawionych ręki, przypomina mi się pierwszy w życiu pobyt w szpitalu. Miałam 14 lat, wymagałam dość poważnej operacji "kostnej". Po wielu staraniach trafiłam do specjalistycznego szpitala ortopedyczno - rehabilitacyjnego dla dzieci, w którym spędziłam dwa wiosenne miesiące. Było to - jak uważam z perspektywy czasu - jedno z ważniejszych doświadczeń w moim życiu. W ośrodku spotkałam małe dzieci chodzące o kulach lub z tzw. balkonikiem, nastolatków na wózkach, dziewczynę z nogą krótszą od urodzenia (operacyjnie wydłużaną), moich rówieśników z różnymi niepełnosprawnościami. Część z nich była tam z powodu objawów dziecięcego porażenia mózgowego.

Niepełnosprawny jest taki jak my

DEON.PL POLECA

To był dziwny czas. Wychowana przez ojca w swoistym kulcie sportu znalazłam się w świecie, w którym ogromnym sukcesem była zamiana wózka na kule! Szybko się przekonałam, że nowi znajomi, choć nie w pełni sprawni fizycznie, niczym się nie różnią od zwyczajnych kolegów ze szkoły. Ruszają się nieco inaczej - i co z tego? Są tak samo ciekawi świata, błyskotliwi, żartują, słuchają muzyki. Czasem płaczą i doświadczają bólu, tęsknią za rodzinami, ale mają swoje pasje i marzenia. Każdy jest inny. Jednych lubię bardzo, innych mniej. Nie było to szczególnie radosne miejsce. Było jednak... normalne.

Pamiętam dziewczynkę, która leżała pod oknem, obok mnie. Była z nią babcia, zresztą całkiem młoda. Jej mądrość polegała na tym, że ukochanej wnuczce nie pozwalała się nad sobą użalać. Taryfa ulgowa dla ciężko chorych, długo leżących? Akurat. Wymagania na miarę możliwości, ale konsekwentne: polecenia rehabilitanta wykonać sumiennie, zadane lekcje - odrobić (nauczyciele przychodzili do sal), posiłki - zjeść bez grymaszenia. Starszych słuchać, do dzieci odzywać się kulturalnie. Babcia zawsze była blisko, przeprowadziła się specjalnie do innego miasta. Dawała ciepło i wsparcie, spełniała dziecięce życzenia, przytulała. Ale wiedziała, że dziecko niepełnosprawne trzeba tak wychowywać, żeby miało siłę stawić czoło przeciwnościom. Rodzice, którzy byli z dziećmi (czasem rok lub dłużej), troszczyli się także o pozostałych.

Paraolimpijczycy są tacy jak my. Niektórzy mają niepełnosprawność od zawsze, inni "nabyli ją" wskutek wypadku. Przeszli leczenie, rehabilitację i poszli za marzeniami dalej. Bo się nie poddali. Ich walka trwa cały czas, nie tylko w czasie igrzysk, gdy przez kilkanaście dni dostrzega ich tzw. normalne otoczenie. Czasem spotykamy osobę z niepełnosprawnością w pracy, na osiedlu, w szkole czy w wakacyjnym kurorcie. Lecz za rzadko, by uczyć się od niej na co dzień. Czego? Na przykład odwagi i hartu ducha. To oni są bowiem szansą dla nas.

Co się w życiu liczy?

Dzisiejsza kultura Zachodu nie daje zbyt wielu okazji do wykazania się heroizmem. W czasach zagrożeń takich jak: epidemie, wojny, głód, gdy toczyliśmy walki o przetrwanie, byliśmy może zbyt brutalni i gruboskórni. Jednak z drugiej strony człowiek nabywał odporności w starciu z wyzwaniami środowiska. Żeby przeżyć, trzeba się było zahartować. Mamy rozwiniętą medycynę, opiekę socjalną. Potrzebę rywalizacji przenosimy na nowe obszary. Jedynym miernikiem wartości człowieka w tzw. "kulturze swobodnej ekspresji" (termin Ronalda Ingleharta) jest więc sukces w sferze finansów, wysoki status. Liczy się samorealizacja, jakość życia i wygoda. Im bardziej droga wiedzie na skróty, tym lepiej. Trzeba żyć szybko i prze - żyć jak najwięcej, bo inni nas wyprzedzą!

Osoby z niepełnosprawnością nie chodzą "na skróty". A co najważniejsze - troskę o jakość życia łączą z uznaniem niezależnych od swojej woli, może wzmocnionych przez kulturę (bariery), ale bardzo naturalnych ograniczeń.

Wiceprezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Robert Szaj pisał niedawno w "Rzeczpospolitej": "Kiedyś podczas jednego ze spotkań z przedstawicielami TVP, dotyczącego w ogóle pokazywania niepełnosprawnych w telewizji, usłyszałem prywatnie takie zdanie: "Wiesz, niepełnosprawni są mało estetyczni, trudno ich ciekawie pokazać". Może i w tym przypadku jest to powód?" Takie opinie nadal nie są odosobnione. Najwyższa pora, by zmienić sposób myślenia. Dość plastikowych prezenterów, pustosłowia demagogów, sportu i tańca tylko jako rozrywki, kultu ciała bez zmarszczek, zadrapań, kontuzji. To jest nadmuchana bańka, w której zaczynamy się dusić. Pokażcie nam piękne osoby z niepełnosprawnością, które nie wstydzą się ciała.

W wielu obszarach to my, zdrowi, bywamy niepełnosprawni. Nie umiemy obronić trwałości małżeństwa, udźwignąć stresu egzaminu, radzić sobie z krytyką w pracy, złośliwością sąsiada. Załamują nas drobiazgi. Kuleją różne funkcje osobowości. Zakładamy "protezy", od realiów uciekamy w uzależnienia. Fizycznie niby jest wszystko w porządku. Ale psychicznie i duchowo nasza cywilizacja jest coraz bardziej połamana, czasem wręcz okaleczona. Tego typu kalectwo w mediach nie razi - ba, jest dobrze widziane. Jeśli oglądalność rośnie, zabawa trwa..

Na Stadionie Olimpijskim w Londynie rywalizuje ponad cztery tysiące sportowców ze 166 krajów. 101 spośród nich to Polacy. Do Londynu TVP wysłała podobno jednego dziennikarza i operatora. To są koszty! Pieniądze lepiej wydać na programy o walkach "na głosy". To jest tak estetyczny widok.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Paraolimpijczycy to ludzie jak my
Komentarze (30)
TZ
Tomek Z
9 września 2012, 13:58
Do zwolenników Mikke. Otóż właśnie na paraolimpiadzie sport jest o wiele bardziej sportem niż ten, który zwykliśmy na codzień tak nazywac. Sport ma mieć w sobie ducha rywalizacji, a walka sportowców to ich walka ze swoimi słabościami a nie ze sobą nawzajem. Za tym idzie, że wygrać może każdy - ze swoimi słabościami. Popularne rozumienie sportu jest zniekształconym obrazem tego czym na prawdę jest sport. Mikke pomylił sie i to bardzo w tym co napisał. Wśród sportowców zawodowych Adam Małysz zawsze mówił, że skupia się na dobrym skoku a nie na wygranej i to pozwalało mu odnosić sukcesy. Ale każdy kto wygrywa ze swoimi słabościami na prawde wygrywa, nie koniecznie odnosząc lepszy wynik od współzawodników. I to jest prawdziwy sport. Bo sport ma łączyć a nie dzielić. Do niedawna w szacunku dla tego ducha sportu na czas olimpiady przerywano nawet wojny. Wielka szkoda, że zatracamy tego ducha i już tak nie jest.
TZ
Tomek Z
9 września 2012, 13:42
Dziękuję Pani Małgorzato. Świetny tekst.
SD
stop darwinowcom
9 września 2012, 10:28
Powiążę zawody niepełnosprawnych z przypowieścią o talentach. Jaki jest jej sens? Jak najwięcej wycisnąć z dostanych talentów: masz jeden talent nie rozmnożysz go jak ten co ma 50 ale zakopywać ci go nie wolno. Jeśli Usajn Bolt dostał 50 to nic dziwnego że zrobił sto ale dajmy szansę tym co dostali 5, niech zrobią 10. U Boga taki człowiek jest tak samo cenny. Klasę człowieka powinno się określać poprzez to jak wykorzystał swoje zasoby(genetyczne, środowiskowe) a nie przez to co dostał gdyż żadna w tym jego zasługa. Jazmigowco - korwinowcy są bardzo płytcy w swoim rozumowaniu, bardzo płytcy, ale mienią się najprawdziwie najprawdziwszymi z prawdziwych katolików.
T
tylda
7 września 2012, 15:58
 Sluchaj no nox, przejdz sie na basen, albo cos z soba zrob bo straszne pierdoly opowiadasz.  Bez pozdrowien tylda.
N
nox
7 września 2012, 15:35
 Człowiek może się realizować na wielu płaszczyznach. Jest natomiast jakąś swoistą "perwersją" (kłamstwem) realizować się w tym, co wynikiem przyrodzonych bądź nabytych ułomności (każdy jakieś ma !) stanowi jego trwałą niedoskonałość i czynić z tego jakąś ogólnie obowiązującą normę. (propagować realizowanie człowieczeństwa w tym to, co realnie nieosiągalne). Substytuty - np. urządzenia, farmakologiczne albo fizyczne protezy - ostatecznie są przede wszystkim samo-realizacją ich wykonawców i terapeutów, a nie człowieka ich używającego i pozostającego w jakimś kłamstwie wykreowanej iluzji, wzmacnianej medialnym otoczeniem, bezduszną (bezmyślną) maszynką tolerancji i np. uwikłaniem biurokratyczną "klasyfikacją niepełnosprawności" (w tym, do określonej dziedziny sportu). To co może mieć jakiś funkcjonalny sens w terapii indywidualnej albo grupowej próbuje się uczynić ogólnie obowiązującą normą nierespektującą realnej kondycji człowieka, według której każdy środek (zakłamywanie rzeczywistości) jest dobry do osiągnięcia jakiegoś celu. Natomiast miłość zawsze powstająca z prawdy (także prawdy cierpienia i istoty człowieczeństwa) i w przeciwieństwie do tzw. "tolerancji" nie zaciera różnic, ale je wyostrza aby afirmować człowieka w tym, kim realnie jest, z całą rzeczywistością - szczególnie niezawinionych - ułomności!
MB
Małgorzata Bilska
7 września 2012, 09:51
Kiedy czytam takie wpisy jak jazmig, o Korwinie M nie mówiąc, zaczynam rozumieć, skąd się bierze ogromny poziom agresji w szkole. To nie jest wina gimnazjów - one tylko lekko wzmocniły to, co leży u źródła. Brak szacunku dla słabszych wynosi się... z domu. Przez dobrych kilka lat zajmowałam się profilaktyką uzależnień i agresji w szkole. Nierzadko spotykałam się  z postawą typu - jak ktoś daje się dręczyć i upokarzać przez rówieśników, to jest wina jego, a nie tych, co leją. Takiego lać wolno. Bo sobie daje, frajer jeden. Godny pogardy. Szacunek należy się tylko silnym. Hamulce? A po co. Granice? Są po to, żeby je łamać. Dopóki ktoś nie odda, nie ukaże, ktoś silniejszy, szanować nie muszę. Słabszego ma się za nic.          Przykład idzie nie tyle od kolegów, co z góry. 
jazmig jazmig
7 września 2012, 09:38
o. Piórkowski:Szanowny panie Jazmig, jeśli pisze Pan, że zgadza się z tym, co napisał na swoim blogu o paraolimpiadzie Janusz Korwin Mikke i kiedy wspomnę, jak ciągle wytyka Pan tu ludziom żywym i zmarłym brak "katolickości", to się już w ogóle niczemu nie dziwię. Dziękuję, że pozwolił mi Pan zrozumieć swoje reakcje. I życzę Panu, żeby Bóg miał więcej wyrozumiałości wobec Pana niż Pan wobec innych.  Podałem linki do oryginalnego tekstu JKM, żeby można było ten tekst przeczytać samemu, a nie tylko wybrane fragmenty i dałem link do wypowiedzi autentycznego inwalidy na wóżku, który widzi te sprawy właśnie z pozycji wózka inwalidzkiego.  Namawiam ojca do przeczytania obydwu tekstów spokojnie, bez uprzedzenia i zacietrzewienia, może ojciec zrozumie rozumowanie obydwy autorów. Ja ze swojej strony życzę ojcu, żeby Pan Bóg miał wobec ojca tyle wyrozumiałości, co wobec innych, ponieważ jestem przekonany, iż jest On sprawiedliwy i wszystkich traktuje tak samo. Przypominam ojcu, że komu więcej dano, od tego więcej się wymaga i sugeruję, żeby ojciec mocno wziął to sobie do serca.
jazmig jazmig
7 września 2012, 09:26
Pan Korwin twierdzi, że paraolimpiada to zaprzeczenie ducha sportu, dlatego że nie wygrywa jej "najlepszy", a ten kto spełnia wymogi niepełnosprawności (dyskryminacja ludzi pelnosprawnych). Nie rozumiem więc czemu ten pan nie protestuje przeciwko np. kategoriom wagowym w boksie  Ależ on to głosi od dawna, że wagi w boksie służa temu, żeby można było rozdać wiecej medali, bo najlepszym bokserem jest mistrz najcięższej wagi. Podobnie określa on sporty kobiece, w których kobiety osiągają wyniki gorsze, niż mężczyźni, medale zdobyte w tych sportach, niższych wagach boksu, zapasów, judo itp., nazywa nagrodami pocieszenia.
JP
Judast Priest
7 września 2012, 04:05
Dobry tekst. Chcialem jednak dodać, że takze w naszych czasach nie brak wyzwań. Walka o przetrwanie trwa na innej (m.in. ekonomicznej) płaszczyźnie, można chorować i cierpieć nie będąc niepełnosprawnym, epidemia (AIDS) ma się nieźle, wojna (w Afganisanie) to fakt itd. Problem leży w chodzeniu "na skróty" (od dopingu w sporcie przez protekcję, zachowawczość do korupcji i inne), które ma się świetnie w naszym kraju, a wynika moim zdaniem w znacznym stopniu z dziedzictwa mentalnego systemu komunistycznego (choć nie tylko). Decydenci medialni przeważnie preferują zachowawcze myślenie, stąd papka serwowana w większości kanałów. Na szczęście są jeszcze osoby nie uznający tego rozwiązania i nie lubiący "plastikowych prezenterów" itd. Podpisuję sie obiema rękami pod stwierdzeniem, że należy likwidować bariery te fizyczne i mentalne. Jeśli ktoś znalazł się w sytuacji bardzo blizkiej do stania się nepełnosprawnym raczej nie bedzie miał problemu ze zrozumieniem tego faktu. Paraolimpiada ma sens dokładnie tak samo jak uczestnictwo wózkarzy w słynnych maratonach i tworzenie klas integracyjnych. Konkurencje sa inne, bo zawodnicy są "sprawni inaczej" i właśnie tak trzeba o nich myśleć.
MB
Małgorzata Bilska
6 września 2012, 23:20
@ nox Pisze Pan: "Jest natomiast politycznie poprawnym bełkotem (po prostu zwykłym kłamstwem !) twierdzenie, że wszyscy ludzie są tacy sami niezależnie od ich cech indywidualnych (w tym np. jakiegoś braku)". Ale kto twierdzi, że wszyscy sprawni, lub wszyscy niepełnosprawni (wszyscy chorzy lub zdrowi, Polacy lub Czesi, kobiety lub mężczyźni) są tacy sami i nie ma żadnych różnic indywidualnych? To są stereotypy, a nie poprawność polityczna. :-). Co Pan krytykuje?
G
G
6 września 2012, 23:03
Pan Korwin twierdzi, że paraolimpiada to zaprzeczenie ducha sportu, dlatego że nie wygrywa jej "najlepszy", a ten kto spełnia wymogi niepełnosprawności (dyskryminacja ludzi pelnosprawnych). Nie rozumiem więc czemu ten pan nie protestuje przeciwko np. kategoriom wagowym w boksie czy podnoszeniu ciężarów. Wiadomo, że stukilogramowy chłop podniesie więcej niż jego przeciwnik kilkadziesiąt kilo lżejszy. Dlaczego ten drugi może otrzymać złoto olimpijskie, podczas gdy pierwszy w swojej kategorii bedzie poza podium? Przecież to niesprawiedliwe! Idąc dalej tą logiką, po co inne ograniczenia? Podział na konkurencje damskie i męskie? Podział na kategorie wiekowe? Czemu na Euro nie wystepują drużyny z Ameryki Południowej? - są one lepsze niż wiele tych z Europy. W imię ducha sportu i zadbania, aby zawsze wygrywał najlepszy z najlepszych powinniśmy także zrezygnować z wielu reguł sportowych - nie wiadomo, czy bokser X byłby nadal lepszy od boksera Y jeżeli dozwolilibyśmy na kopnięcia czy duszenie. W takim razie najbardziej sprawiedliwym i słusznym sportem walki wg. pana Korwina powinno byc MMA, a reszta to niewarte promowania półsporty dla parasportowców (np. zapaśników nieumiejacych się boksować). Paraolimpiada nie jest sportowym dziwadłem. To impreza taka jak wszystkie inne, tylko reguły poszczególnych sportów różnią się od tych z "własciwych" igrzysk. W regułach właśnie (a więc ograniczeniach) objawia się piękno sportu.
N
nox
6 września 2012, 22:40
Co do istoty człowieczeństwa niepełnosprawni oczywiście są ludźmi takimi samymi jak wszyscy ! Jest natomiast politycznie poprawnym bełkotem (po prostu zwykłym kłamstwem !) twierdzenie, że wszyscy ludzie są tacy sami niezależnie od ich cech indywidualnych (w tym np. jakiegoś braku). Miłość nie zaciera różnic, ale je wyostrza !
6 września 2012, 21:49
Olimpiada dla niskich nie musi być. W ogóle nie musi istnieć. Ani ta, ani paraolimpiada, ani żadna inna. Ale skoro istnieje, to zastanówmy się (może niepotrzebnie): ad dr_A.Kula -> niski ma obie nogi, obie ręce. Może trenować ile chce, ile ma pieniędzy i zaparcia. Dochodzi do niezłego poziomu. Może pojechać na zwykłą olimpiadę i przegrać z Boltem. Nie miał takich samych rodziców, ani tych samych stadionów itp. Ale ogólnie biorąc jest fizycznie podobny i z tego pułapu może konkurować z podobnym Boltem. Osoba bez nóg nie jest fizycznie identyczna z Boltem. Jest ogromna różnica między brakiem kończyn, a brakiem genu, innym genem. To drugie nie przekreśla możliwości konkurowania, brak nóg - tak. Dlaczego tworzy się podjazdy dla niepełnosprawnych? Bo mają ograniczoną zdolność ruchową. Można by ich wnosic we dwóch, za rece i nogi, ale nasza kultura (ułomna, prawda) wypracowała raczej wspieranie ich z zachowaniem poszanowania osoby - i buduje się podjazdy. Dlatego też paraolimpiada to danie możliwości osobom, które na skutek kalectwa fizycznego nie mają nawet szans konkurować ze zdrowymi sportowcami. Oczywiście, można powiedzieć, że dlaczego ktoś jest kaleką i może jechać do Londynu, a ktoś zdrowy zostanie pod blokiem, bo nie miał szczęścia i pochodził z małej miejscowości. Tutaj odpowiedzią wg mnie jest po prostu próba pomocy i ulzenia tym, którzy obiektywnie są pozbawieni jakiejś szansy. Nie wszystko da się sprowadzić do obliczenia ekonomicznego - i dobrze.
6 września 2012, 21:21
@jazmig Rozróżnijmy różne rzeczy. Inwalidzi (bo dlaczego tylko paraolimpijczycy?) są ludźmi takimi jak my, ale są mniej sprawni ruchowo lub umysłowo, wzrokowo słuchowo itd. Ale nawet nie trzeba do tego mieszać inwalidów. Wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy z nas jest inny, unikalny i wartościowy. Ale właśnie - jesteśmy inni! Jakbyśmy nie trenowali nie będziemy szybsi od Usaina Bolta - inna budowa anatomiczna i nic nie poradzisz. Wzrokowo piloci biją nas na głowę, słuchowo muzycy, umysłowo moderniści... Aby więc stało się zadość postulatowi społecznej równości proponuję jeszcze bardziej nowożytną ideę olimpijską: Każdemu jego paraolimpiadę! By każdy mógł rywalizować z równym sobie pod względem (niepełno)sprawności.
6 września 2012, 21:13
"transmisji na żywo w TVP nie ma, podobnie jak z zawodów cztery lata temu" Podobnie jak nie ma transmisji zmagań kopaczy nożnych z Czarnogórą. Przypadek? A wracając do Korwina to polityczna poprawność zjadła ludziom mózgi do reszty. Jak facet postuluje, żeby na WF dzieci pełnosprawne nie ćwiczyły z niepełnosprawnymi to źle i afera. Jak postuluje, żeby niepełnosprawnych traktować jak ludzi i nie wydzielać im paraolimpiady to też źle i też afera. Jak wykazuje, że skoro istnieje paraolimpiada dla inwalidów, to czemu np. nie zrobić olimpiady dla niskich. Przecież oni też mogą ciężko trenować i zmagać się ze swoją innością każdego dnia. Zmagaś się bez szans na normalność! Tymczasem są dyskryminowani bo co? Bo nie mają papierka albo renty? Tylko, że nikt z Państwa nie analizuje sprawy rzeczowo i na logikę tylko od razu przechodzi w opcję "gwałtu! rety! biją inwalidę!" i reaguje alergicznie. A Korwin nigdzie nie pogardza czy nie deprecjonuje niepełnosprawnych a kwestionuje jedynie zasadność imprezy o nazwie Paraolimpiada. I robi to w swoim stylu - sprowadzając ad absurdum.
T
Tomek
6 września 2012, 18:34
 Tak się składa, że z jedna z osób, które zdobyły medal wychowała się tuż obok mnie. Mimo że los nas rzucił w inne strony Polski, to chciałbym napisać że bardzo się cieszę. Tak, ciesze się, że ludzie czasami z zapomnianych części Polski, z nic nie znaczących miejscowości, siłą, pracą, hartem ducha, przełamując swoje ograniczenia zdobywają trofea, o jakich nawet nie marzyli. Dodam jeszcze że w paraolimpiadzie startują naprawde piękne kobiety, i żadne urazy, wrodzone czy nabyte, tego nie zmieniają. Kto tego nie widzi albo nie chce zobaczyć jego strata.
T
Tomek
6 września 2012, 18:33
 Tak się składa, że z jedna z osób, które zdobyły medal wychowała się tuż obok mnie. Mimo że los nas rzucił w inne strony Polski, to chciałbym napisać że bardzo się cieszę. Tak, ciesze się, że ludzie czasami z zapomnianych części Polski, z nic nie znaczących miejscowości, siłą, pracą, hartem ducha, przełamując swoje ograniczenia zdobywają trofea, o jakich nawet nie marzyli. Dodam jeszcze że w paraolimpiadzie startują naprawde piękne kobiety, i żadne urazy, wrodzone czy nabyte, tego nie zmieniają. Kto tego nie widzi albo nie chce zobaczyć jego strata.
Dariusz Piórkowski SJ
6 września 2012, 17:46
Szanowny panie Jazmig, jeśli pisze Pan, że zgadza się z tym, co napisał na swoim blogu o paraolimpiadzie Janusz Korwin Mikke i kiedy wspomnę, jak ciągle wytyka Pan tu ludziom żywym i zmarłym brak "katolickości", to się już w ogóle niczemu nie dziwię. Dziękuję, że pozwolił mi Pan zrozumieć swoje reakcje. I życzę Panu, żeby Bóg miał więcej wyrozumiałości wobec Pana niż Pan wobec innych.
MB
Małgorzata Bilska
6 września 2012, 17:20
Mamy różne autorytety. Polecam tytuł: "Walczą nie tylko z przeciwnikiem": http://www.wwwwww.deon.pl/czytelnia/czasopisma/przewodnik-katolicki/art,363,walcza-nie-tylko-z-przeciwnikiem.html "Twórcą idei igrzysk paraolimpijskich był sir Ludwig Guttmann, neurochirurg w szpitalu w Stoke Mandeville, który jako pierwszy na szeroką skalę - jeszcze w czasie II wojny światowej - wprowadził sportowe formy terapeutyczne do szpitali. W trakcie pierwszych igrzysk paraolimpijskiech w Rzymie papież Jan XXIII określił Guttmanna "Coubertinem igrzysk paraolimpijskich"." "Niedawno napisała o tym na swoim blogu Justyna Kowalczyk. "Tak naprawdę dopiero rok temu zobaczyłam, na czym polega trening niepełnosprawnego sportowca. Tu, w Snow Farm w Nowej Zelandii, miałam wielki zaszczyt obserwować japońskich i kanadyjskich biegaczy narciarskich. Wstyd się przyznać, wielki wstyd, ale nie sądziłam, że tak wiele pracują. Oj, ingnorantko... Okazało się, że zajmuje im to tyle czasu, ile mnie. Że jest równie wysoka specjalizacja. Że najlepsi, tak jak ja, cały rok spędzają na walizkach" - napisała mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich. I równocześnie zaapelowała: "Drodzy Państwo, jeśli chcecie przeżywać, to, co w sporcie najważniejsze. Emocje prawdziwe, niezepsute wielką kasą, popularnością. Jeśli chcecie zobaczyć walkę o wszystko, nieprawdopodobne wręcz przełamywanie ludzkich barier, śledźcie paraigrzyska. Naprawdę warto!" " "Mimo sukcesów zawodników paraolimpiada ma w Polsce znaczenie marginalne, a niewielkie zainteresowanie społeczne przekłada się na niewielkie wsparcie finansowe państwa oraz wpływy z marketingu."
jazmig jazmig
6 września 2012, 17:02
<a href="http://pietrasiewicz.sportifo24.pl/3599,jestem-paraczlowiekiem?__utma=25734754.796712315.1328719841.1346862073.1346938870.600&__utmb=25734754.67.9.1346942485230&__utmc=25734754&__utmx=-&__utmz=25734754.1345128494.548.4.utmcsr=t.co|utmccn=(referral)|utmcmd=referral|utmcct=/fcqkUfCn&__utmv=-&__utmk=123984073"> http://pietrasiewicz.sportifo24.pl/3599,jestem-paraczlowiekiem?__utma=25734754.796712315.1328719841.1346862073.1346938870.600&__utmb=25734754.67.9.1346942485230&__utmc=25734754&__utmx=-&__utmz=25734754.1345128494.548.4.utmcsr=t.co|utmccn=(referral)|utmcmd=referral|utmcct=/fcqkUfCn&__utmv=-&__utmk=123984073</a> To jest link do tekstu p. Pietrasiewicza, ateisty, który jest prawdziwym inwalidą od wielu lat. Ocenia on tekst JKM.
jazmig jazmig
6 września 2012, 16:57
Szanowny Panie, nie skomentuję tego. Zadam tylko pytanie - naprawdę uważa Pan, że sens życia osób z niepełnosprawnością, młodych, pełnych energii, musi się ograniczyć do troski o zaspokojenie głodu, pragnienia i zakup pieluchomajtek? Czy Panu by to wystarczyło? Droga panii, jeżeli pani wyda 100 zł na kosmetyczkę, a w tym czasie pani dziecko będzie głodne, bo zabrakło już pieniędzy na jedzenie dla niego, to pani źle postąpi.  Jak długo państwo nie zapewnia inwalidom podstawowych, niezbędnych dla nich rzeczy, tak długo nie powinno pewnej niewielkiej ich grupie fundować rzeczy fajnych, ale oczywiście zbędnych. 
jazmig jazmig
6 września 2012, 16:53
Do jazmig, te same argumenty, które Pan tutaj przytoczył, można by zastosować do innych dziedzin. Na przykład, Papież nie powinien jeździć po pielgrzymkach, bo z zaoszczędzonych pielgrzymek mozna by nakarmić głodnych.  O ile mi wiadomo, papież nie jeździ za pieniądze podatników, lecz za pieniądze KK. Państwo ponosi jedynie koszty typowe dla każdej wizyty głowy państwa. Dlatego proszę sobie darować fasłszywe analogie i nie straszyć mnie Judaszem, bo staje się ojciec śmieszny.
MB
Małgorzata Bilska
6 września 2012, 16:52
Szanowny Panie,   nie skomentuję tego. Zadam tylko pytanie - naprawdę uważa Pan, że sens życia osób z niepełnosprawnością, młodych, pełnych energii, musi się ograniczyć do troski o zaspokojenie głodu, pragnienia i zakup pieluchomajtek? Czy Panu by to wystarczyło? Wszystkim polecam stronę fundacji Jasia Meli, którego nikt na bieguny i górskie szczyty nie wnosił:  http://pozahoryzonty.org/      Warto czasem wyjść poza horyzonty. Własne też. :-)))
jazmig jazmig
6 września 2012, 16:50
<a href="http://jkm.nowyekran.pl/post/73028,para-olimpiada-czyli-paranoja"> http://jkm.nowyekran.pl/post/73028,para-olimpiada-czyli-paranoja</a> To jest pełny tekst JKM na temat paraolimpiady. Można się z nim nie zgadzać, ale on swoją rację ma i jak osobiście przyznaję mu rację.
Dariusz Piórkowski SJ
6 września 2012, 16:49
Do jazmig, te same argumenty, które Pan tutaj przytoczył, można by zastosować do innych dziedzin. Na przykład, Papież nie powinien jeździć po pielgrzymkach, bo z zaoszczędzonych pielgrzymek mozna by nakarmić głodnych. Judasz też zarzucał Jezusowi, że sie marnuje drogi olejek (można by to było rozdać ubogim). A Jezus protestuje i mówi: "Ubogich zawsze macie u siebie, mnie nie zawsze macie". Dlaczego Pana zdaniem na zwykłe olimpiady czy mistrzostwa w piłce nożnej można wydawać miliardy (niechby w Polsce nie pokazali transmisji niektórych meczów, co by to było), a niepełnosprawni to już strata czasu i pieniędzy? Na pewne sprawy trzeba zawsze wydawać pieniądze, nawet jeśli brakuje ich na inne.
jazmig jazmig
6 września 2012, 16:10
 Rozróżnijmy różne rzeczy. Inwalidzi (bo dlaczego tylko paraolimpijczycy?) są ludźmi takimi jak my, ale są mniej sprawni ruchowo lub umysłowo, wzrokowo słuchowo itd. Co do paraolimpiady, to szanując uczestników i organizatorów, nie można nie zadać pytania: za czyje pieniądze to się dzieje? Jeżeli w Polsce ludzie chorzy mają problem z refundacją pieluchomajtek, z otrzymaniem przyzwoitej kuli, wózna inwalidzkiego, łóżka niezbędnego w danej chorobie, to moim zdaniem organizowanie drogich zawodów dla innych inwalidów za pieniądze podatnika jest rozrzutnością absolutnie nieuzasadnioną. Zgadzam się z poglądem, że dobrze jest zająć jakoś ludzi niepełnosprawnych, zatem uprwianie prez nich różnych sportów jest na pewno wskazane. Ale z całą pewnością niewskazane jest uprawianie przez nich sportu wyczynowo. Trenerzy, specjalne wózki itp., to już przesada. Widziałem filmy z różnych takich "wyczynów", kiedy to niepełnosprawni "zdobywali" np. Kilimandżaro, a de facto zostali na tę górę wwiezieni na swoich wózkach. Dla jednego inwalidy było kilu ludzi. Wydatki ogromne, propaganda - i owsszem, ale sensu w tym zero! W tym sensie JKM ma rację. Paraolimpiada ma tyle wspólnego z olimpiadą, co paramałżeństwo homosiów z normalnym małżeństwem Są to ogromne pieniądze wyrzucone w błoto, dla usprawiedliwienia beczynności dla milionów inwalidów i ludzi chorych, pozostawionych samym sobie.
MB
Małgorzata Bilska
6 września 2012, 13:52
@ w Tekst powstał przed skandalicznym wpisem na blogu p. Korwina - Mikke. Może i lepiej. Intuicja wyboru tematu była trafna, choć mnie to nie cieszy - problem istnieje. Dla mnie takie słowa, jakie padły ze strony K-M świadczą o kulcie siły. Są wyrazem pogardy dla tych, którzy są nie dość zdrowi, silni, piękni, wysportowani, są... niedoskonali. Fatalnie mi się te poglądy kojarzą. Co do rywalizacji na paraolimpiadzie, to odbywa sie ona w różnych kategoriach. I tak np. oszczepniczka Katarzyna Piekart (złoto) startowała w kategorii F46, co oznacza, że ma niesprawną jedną rękę itd. itp. Pozdrawiam
G
Greg
6 września 2012, 13:26
 Bardzo dobry artykuł. Ja na całe szczęście miaszkam w Anglii, więc mam do dyspozycji wiele godzin relacji z paraolimpiady. Tutaj sport niepełnosprawnych cieszy się wysoką oglądalnościa. 
W
w
6 września 2012, 13:06
Korwin-Mikke nie powinien pisać takich rzeczy. ALE z jego wpisie jest trochę prawdy. Każdy zgodzi się, że każdy rodzaj niepełnosprawności mniej lub bardziej różni się od innego. Tak więc w wielu dyscyplinach na paraolimpiadzie rywalizują ze sobą ludzie o odmiennych możliwościach organizmu. Nie da się obiektywnie porównać rezultatów ich wzmagań. Oczywiście wbrew słowom JKM jest to sport. Ale to nie to samo. 
B
Beata
6 września 2012, 11:55
Świetny artykuł!!!