Pijany jak Polak?

(fot. Disney | ABC Television Gro / flickr.com / CC BY-ND 2.0)

Na oscarowej gali Paweł Pawlikowski, twórca nagrodzonej "Idy", postanowił wpisać się w stary trend i w trakcie swojego wystąpienia stwierdził: "Dziękuję moim polskim przyjaciołom, którzy pewnie oglądają mnie teraz w telewizji, ekipie filmowej, która siedziała ze mną w okopach. Pewnie wszyscy już są teraz pijani".

Ktoś powie - to sprawa reżysera, co mówi o swoich rodakach, bliskich współpracownikach. Przecież zna ich najlepiej. Kłopot w tym, że - świadomie lub nie - nagrodzony prestiżową nagrodą twórca wpisał się we wciąż popularny w amerykańskiej kinematografii trend, który na ogół pokazuje Polaków i Amerykanów polskiego pochodzenia albo jako ludzi z nizin społecznych, albo postaci wiecznych pijaczków, drobnych cwaniaków i głupków.

Na kwestię antypolskich uprzedzeń w USA zwraca uwagę amerykański historyk polskiego pochodzenia, dr Thaddeus Radzilowski, szef Instytutu Piast. Bada on dzieje amerykańskiej Polonii i historię dotyczących jej stereotypów. Na początku stycznia tego roku Polskie Radio opublikowało zapis rozmowy z nim. Naukowiec przyznaje, że choć "polish jokes" nie cieszą się już w Stanach taką popularnością jak przed paroma dekadami, to Amerykanie wciąż używają określenia "Polacks" w pejoratywnym sensie. A w tamtejszych serialach telewizyjnych nadal pojawiają się negatywni polscy bohaterowie.

DEON.PL POLECA

Interesujące jest historyczne źródło tych stereotypów. Zdaniem Radzilowskiego, jeszcze w XIX w. przywieźli je do Ameryki Północnej niemieccy emigranci. Uprzedzenia trafiły na podatny grunt, gdyż polscy emigranci byli katolikami, a znaczną część ówczesnych Amerykanów stanowili protestanci. Do tego Polacy (na ogół ludność wiejska wędrująca "za chlebem") byli jedną z większych grup narodowych, która przybyła do USA po 1870 r. Na ogół nie rozróżniano Słowaków, Węgrów czy Ukraińców. Wszyscy oni byli tzw. Polacks. Emigrację z Europy Wschodniej uważano w Stanach za zacofaną, mało wykwalifikowaną i niewykształconą. Radzilowski twierdzi: "to było antykatolickie i antyimigracyjne uprzedzenie, które dotyczyło wszystkich, ale przylgnęło do Polaków, bo byli najliczniejsi".

Jak widać, historia antypolskich uprzedzeń w USA ma długą, dobrze ugruntowaną historię. I jak każde krzywdzące uogólnienie (część z Polaków lubi je z kolei stosować wobec Rosjan, Arabów czy Rumunów) jest trudne do wykorzenienia. Czy Paweł Pawlikowski nic nie wie o tych negatywnych stereotypach? Czy nie zna obrazu Polaków w wielu amerykańskich kasowych produkcjach? Trudno mi w to niestety uwierzyć. I dlatego odbieram jego wypowiedź jako rzuconą pod publiczkę. Gratuluję tak prestiżowej nagrody za "Idę", ale kwestia o której piszę budzi niestety u mnie negatywne skojarzenia.

Stanisław Janecki, publicysta tygodnika "wSieci" przypomina zupełnie inną wypowiedź meksykańskiego reżysera Alejandro Iñárritu, nagrodzonego w tym roku Oscarem za "Birdmana". Podczas swojego wystąpienia podczas oscarowej gali Iñárritu upomniał się o godne traktowanie swoich rodaków, którzy nie mieli tyle szczęścia jak on, a których na amerykańsko-meksykańskiej granicy często się poniża i upokarza: "człowiek sukcesu uznał, że wystąpi w imieniu tych, którzy sami nie mają siły przebicia, a stereotypowo traktuje się ich jak szarańczę, która chce zalać Stany Zjednoczone".

Paweł Pawlikowski nie miał obowiązku występować jako "ambasador Polaków" w wielkim świecie show biznesu. Zresztą, tego rodzaju "misyjność" traktuje się dziś u nas podejrzliwie i z kpiną: wszak każdy ma troszczyć się jedynie o siebie samego i własny sukces. Ale przykład zupełnie innego podejścia do sprawy ze strony Iñárritu, który miał odwagę upomnieć się o swoich rodaków nie tylko przed amerykańską opinią publiczną, jest zawstydzająco wymowny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pijany jak Polak?
Komentarze (46)
A
autor
28 lutego 2015, 12:19
Zgadzam się z autorem. Uważam, że powinniśmy bardzo uważać na tego rodzaju słowa gdyż są one krzywdzące. Nie chodzi o uogólnienie takie jak stosuje się wobec Rumunów, ale o sam fakt, że bardzo taki wizerunek do nas przylgnął, chyba aż tak bardzo, że sam polski reżyser nie widzi w sformuowanej przez siebie wypowiedzi kwestii drażliwej. Nie dziwię się mu jednak i nie dziwię sie obcokrajowcom, że tak nas postrzegają skoro my sami pozwalamy na szerzenie takiego wizerunku Polaka w naszej prasie czy telewizji..... Na bieżąco i stale ktoś próbuje odebrać Polakom ich godność. 
M
Magdalena
26 lutego 2015, 15:02
… Fakt wyreżyserowania filmu, który zdobywa nawet liczne nagrody nie stanowi dla nikogo obowiązku jego obejrzenia …zwłaszcza, że jego twórca rozczarowuje wypowiedziami… Nie ma bardziej wymownego sposobu zamanifestowania braku akceptacji dla twórcy, jak ignorowanie jego twórczości…ale to wyklucza konstruktywną krytykę tej twórczości…
D
DG
25 lutego 2015, 23:25
Ludzie mający niskie poczucie własnej wartości zwykle czują się nieustannie obrażani. Drażliwość jest prostą funkcją niskiej samooceny. Kto jest pewny własnej wartości nie przejmuje się kpinami. Stąd też Polacy wciąż się indyczą o swą godność, zaś Anglicy czują się panami świata a Francuzi wzorcami człowieczeństwa, choć w obu przypadkach to dawno już nieprawda.
W
WDR
26 lutego 2015, 02:52
Zgadzam się. To chyba nasza jedyna wada. Jak prof.Środa czy prof.Czapliński mówią źle o Polakach to zawsze jesteśmy NAJgorsi w Europie i wyjątkowo źli, albo "tego się nigdzie indziej nie spotyka tylko u nas" (ten zwrot jest akurat modny w mediach) LOL Ale i tak najśmieszniejsze jest to: "jesteśmy najmniej wydajni". A niech to... ten sam Polak jedzie do Anglii czy USA i jest nie tylko wydajny, ale często chwalony, albo po prostu pracuje jak każdy inny. Cuda się jakieś muszą po przekroczeniu granicy.
D
DG
26 lutego 2015, 12:01
Wydajność pracy nie bardzo tu pasuje, to nie kategoria moralna. Wydajność pracy to po prostu wartość produkcji podzielona przez ilość przepracowanych goddzin. Ponieważ wielkość produkcji zależy nie tylko od pracy, ale i od wielkości kapitału technologii i organizacji pracy, stąd w krajach o wyższym poziomie technologii wydajność pracy jest wyższa. Ten sam Polak pracuje wydajniej za granicą nie wskutek cudów a dzięki technologii i organizacji. Ech, jeszcze jedno wzdęcie godnościowe.
A
Aneta
26 lutego 2015, 13:53
Tak, a przyczyn tej drażliwości, którą obserwujemy u pewnych Polaków, upatruję w postawie zwanej dulszczyzną... Dla tych, co nie rozumieją tego terminu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dulszczyzna
W
WDR
26 lutego 2015, 17:07
Nie zgadzam się. Jak najbardziej pasuje, bo używana jest w takich właśnie kategoriach, stygmatyzujących. Nasłuchałem się tego wystarczająco dużo, a i to co słyszymy w mediach często taki cel.
D
DG
26 lutego 2015, 20:01
Błędem wszystkich, którzy używają kategorii wydajności pracy jest brak wyjaśnienia, że to co innego niż intensywność wysiłku. Niska wydajność pracy ma najczęściej przyczyny w słabym wyposażeniu pracownika w kapitał lub w złej organizacji tejże pracy.
W
WDR
26 lutego 2015, 20:07
Tutaj nie ma sporu.
A
autor
28 lutego 2015, 12:25
niestety, ale na pewnym poziomie drażliwość to kwestia prawna. tego czy innego rodzaju uwłaczające danej społeczności docinki powodują możliwość narażenia się  na odpowiedzialność prawną. Drażliwość jest właśnie miarą świadomości człowieka w walce o swoje prawo. Kpiny w  stosunkach między jednostkami można sobie darować i przejść obojętnie, ale należy bardzo dbać o brak kpin ( patrz kłamstw) pod adresem społeczności, za którą się odpowiada ( np. jako polityk czy dziennikarz ) bo to nie jest juz kwestia prywatna.
D
DG
28 lutego 2015, 14:44
Drażliwość w szacie prawnej nazywa się pieniactwo.
R
rafi
25 lutego 2015, 22:21
Żródłem poczucia naszej wartości - nas, chrześcijan - jest Bóg. On mówi, że jesteśmy dla Niego bardzo cenni. Pokazał to, umierając - za nas - na Krzyżu. Nie musimy szukać naszej wartości u ludzi. To nie ma znaczenia, jak o nas mówią, jeżeli wiemy, kim jesteśmy dla Boga.
A
Alfista
25 lutego 2015, 19:37
A czego się spodziewać po półpolaku żydowskiego pochodzenia, napluł filmem, to i poprawił na gali.
S
syntejziemi
25 lutego 2015, 18:02
Po pierwsze to wydaje mi się, że większość komentujących nie oglądała filmu i posługuje się nieco infantylną stylistyką "nie bo nie". Po drugie autor tekstu pozwala sobie na świadomą nadinterpretacje wypowiedzi Pawlikowskiego, który mówił o swej ekipie i przyjaciołach a nie naszym polskim narodzie. Po trzecie, stereotypy zawsze były i będą i z jakiej to niby racji autor dziwi sie amerykańskiemu podejściu do Polaków. A czy podejście Niemców czy Czechów do nas jest inne. A może autor podpowie nam jak w Polsce opisuje się i na jakiej półce stawia Rosjan, Żydów, Tyrków, Afrykańczyków czy Wietnamczyków. Pewnie traktujemy ich z pełnym szacunkiem i po chrześcijańsku jak braci. Lubię czytać wszystko co niesie z sobą przekaz, co niesie myśl jakąś. Od pełnych negacji gniotów staram sie stronić. A propos, dumny jestem, że film nakręcony przez Polaka i mówiący o naszej trudnej historii zdobył tyle krajowych i światowych nagród. Brawo, na pohybel malkontentom!
R
Rizzio
25 lutego 2015, 19:13
Popieram w pełni. Mówił do ekipy, z którą spędził mnóstwo czasu, pewnie i nie jedno piwo razem wypili i zapewne, przed uroczystością stwierdzili, po naszemu.. "Paweł jak zdobędziemy Oskara, to zaleję się ze szczęścia...". To przecież, normalne...
H
hm
26 lutego 2015, 01:00
Zrozumiec nasza trudna historie ... zal mi ludzi, ktorzy historii ucza sie z filmow ... 
A
a
27 lutego 2015, 16:58
Nasza trudna historie!? Rzeczy trzeba nazywac po imieniu: Idz pan panie kulturalny w ch..j, idioto. Cisnienie troche skacze. A teraz do rzeczy Pawlikowski to student Brusa, meza Wolinskiej Fajgi Mindli. Zdziwil sie, ze ciepla babcia unika tematu lat 50tych. No i zrobil cieply temat lat 50tych, tylko jakos ciagniecia za jadra w celu wymuszenia zeznan nie bylo. Oczywiscie b. trudna historia, uwiarygodniona cz-b zdjeciami. A w niedziele Dzien Zolnierzy Wykletych, tylko kogo z mlodego pokolenia to obchodzi.
A
autor
28 lutego 2015, 12:27
jaka to nadinterpretacja? 
A
autor
28 lutego 2015, 12:32
bardzo dobrze że ukazał się ten artykuł bo może komus otworzy oczka na sytuacje Polaka we współczesnym świecie. Pan jako Polak dziwi się malkontentom? chyba będe miał rację zarzucając Panu krótkowzroczność. W Polsce nie ma malkontentów są ludzie, którzy od dzieciństwa poznają ogrom krzywd i upokorzeń jakich doświadczyli ich przodkowie, przy czym upokorzenia w różny spsób obecne są i w teraźniejszości. Jest zbyt wiele spraw, które normalnemu człowiekowi nie mogą się podobać i to nie jest kwestia narzekania, a świadomości. 
MR
Maciej Roszkowski
25 lutego 2015, 17:33
Rosjanie nakręcili siedemnastą wersję filmu o Stalingradzie, Niemcy "Nasze matki i nasi ojcowie", a Polak? Proszę się nie dziwić, gdy dowiadujemy się, że w zagranicznych mediach spotkać można "polskie obozy koncntracyjne"
L
leszek
25 lutego 2015, 16:54
Jak się czyta ten felieton i komentarze to należy dziękować Bogu, że Akademia Filmowa przyznająca Oskra mieście się w USA, a nie w Polsce.
D
Diana
25 lutego 2015, 15:39
Pisząc ten post z góry czekam na krytykę. Nie będę obrażała autora ani nic w tym rodzaju, tylko wyrażę swoje zdanie na temat filmu.  Więc, film ten moim zdaniem nie zachęca innych do polubienia żydów - wręcz odwrotnie. Po drugie zastanawiam się czy jakiś niemiec nakręciłby film o hitlerowskich zbrodniach, bo Pan Pawlikowski jest jak widać niezwykle "dumny" ze swojego dzieła. Po trzecie, nie jestem do końca pewna co ten film miał mi przekazać. Po czwarte, uważam, że Polska jest mimo wszystko krajem tolerancyjnym, ale jej również zdarzały się takie złe rzeczy. I ogólnie obejrzałam film, jakoś do mnie nie przemawia, bardziej pogłębia w depresję, mówiąc: Polacy są do dupy. W ogóle uważam, że ten film nie zasługuje na Oscara, widziałam lepsze, ale już nieważne. Każdy ma swoje zdanie i nie chcę nikogo krytykować, ale mi osobiście film się nie podoba.
A
abi
25 lutego 2015, 21:56
polubienie Żydów? a cóż to za cel? polubić to można włochatą narzutę na łózko albo mrozony jogurt... Żydzi to pochodzenie, za które ludzi się szanuje tak, jak za każde inne. Nikt tu nie zacheca do zatopienia w ich martyrologii. Lubieć, zachwycać się? nie, szanować. A Polska nadal uczy się być tolerancyjna i niestety wciąż okazuje się byc w drodze.
H
hm
26 lutego 2015, 01:17
Polska, a raczej Polacy, nie ucza sie byc tolerancyjni. Polacy od wiekow sa! tolerancyjni. W zadnym innym kraju nie bylo tylu Zydow ilu bylo w Polsce. W zadnym kraju nie pozwolono im na tak swobodne zycie jak u nas. Co za to mamy? Oprawcow skazujacych na kare smierci naszych bohaterow nie godzacych sie na Polske komunistyczna. Takie wyroki wydawala rowniez bohaterka Idy ...
.
...
25 lutego 2015, 14:41
Ale on to powiedział w odniesieniu do tej konkretnej suytuacji, która miała tam na rozdaniu miejsce, a mianowicie panie, które z nim były poszły w przerwie napić się wina i nie zdążyły wrócić na salę. Jak zresztą same mówią nikt nie spodziwał się, że oscar w naszej kategorii będzie przyznawany na początku gali, wg scenariusza miał miała to być bodajże 16 kategoria. 
*
***
25 lutego 2015, 14:46
Co chciał powiedzieć nie wiadomo, czyste domysły. Wyszło jak wyszło, beznadziejnie - stereotyp Polak pijak.
JC
Jezus Chrystus
25 lutego 2015, 13:46
A ja się was pytam kto z was ostatnio podał rękę leżącemu, zamroczonemu i posikanemu alkoholikowi?
M
Mia
26 lutego 2015, 10:53
Rozumiem, że Ty to zrobiłeś??
GT
gdzie to piękno?
25 lutego 2015, 13:18
Jak słusznie zauważa prof. Aleksander Nalaskowski „Można robić filmy z sympatii i miłości do ludzi, do świata, ale można też użyć znakomitego warsztatu filmowca, aby zrobić film z nienawiści. I taka – w mojej ocenie – jest „Ida”. (…) Film został nakręcony w złej wierze, jest arcydziełem mającym urazić, opluć, zranić. W tej realizacji nie ma współczucia dla Żydów ani sympatii do narodu wybranego. Zdaje się, że on autora w ogóle nie obchodzi. To tylko pretekst, aby pokazać nasze odwieczne i nieuleczalne narodowe zło. Obraz niczego nie wyjaśnia, lecz rzuca w twarz widzowi: „Jesteś kanalią”. Przez samo to, że obejrzałem ten film, poczułem się gorszy i upokorzony. Odnosiłem wrażenie, że twórca chciał mnie uwalać jakimś swoim kompleksem, jakimś swoim brudem, czymś, z czym sam nie daje sobie rady".
H
hm
26 lutego 2015, 01:21
Jak pokazuja najnowsze wywiady, zrobil to z premedytacja. Cieszy sie z kazdego urazonego polaczka. Smutne.
MR
Maciej Roszkowski
25 lutego 2015, 11:18
Proszę Państwa, to nie początek wojny nuklearnej, to tylko gołąb zrobił kupkę na antenę radaru. Nie dziwmy się, że w cyrku spotyka się klownów.
T
Tommy
25 lutego 2015, 11:00
W Polsce jeden sklep z wódką obsługuje 254 "klientów", w Norwegii - 18 tysięcy (!)  - źródło: Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkohoowych. W Lublinie nie ma już Krakowskiego Przedmieścia, jest już tylko przedmieście alkoholizmu, ludzie obsiedli te piwne ławki i wyglądają jak muchy na końskim łajnie. Jo rozumiem że w dzisiejszych czasach zbrodnią jest powiedzieć coś złego o społeczeństwie, ale na portalu przynajmniej teoretycznie katolickim wypadałoby wyżej cenić prawdę, niż służalczość względem tłumu.
W
WDR
25 lutego 2015, 07:22
Zastanawiające, a może i zabawne jest to, że reżysera bardzo bronią także ci którzy prof.Biniende chcieli utopić w łyżce wody.
T
Ten
24 lutego 2015, 23:04
Tak, Ci ludzie po prostu nas skompromitowali. Zresztą, współgra to z samym filmem. Czego też można się spodziewać po reżyserze, pupilu Wolińskiej, i po dobranej przez niego ekipie? Prawdy, uczciwości, sprawiedliwości, prawości, szacunku? Wolne żarty! To są tacy sami "Polacy" jak i Wolińska. Niestety ich czyny idą na nasze konto.
P
pollak
24 lutego 2015, 22:21
1. Oskary to cyrk pod niewymagającą publikę. 2. Kogo obchodzi, co myślą Amerykanie, o ile oni w ogóle myślą?
Ż
Życzliwy
24 lutego 2015, 22:04
Zawistne wywody Autora tekstu? Gdzie tu zawiść? Jest spokojny i klarowny tok myślenia, z którym można zasadnie dyskutować, ale czy zawiścią jest zastanawianie się nad działaniem czyjejś publicznej wypowiedzi? Jakoś nie boli mnie stereotyp Amerykanów na nasz temat, może dlatego słów Pawlikowskiego nie odbieram tak źle. Słyszę je jednak w kontekście wielu innych wypowiedzi "hollywoodzkich" reżysera, które ujawniały jedno: jego dystans wobec "splendorów i koturnów" Hollywoodu. Nawet jeśli żart Pawlikowskiego był "pod publiczkę", to jednak nie po to, by pociesznie uruchamiać stereotypy, ale wyrazić w sposób bezceremonialny "huczność" sytuacji. Czy to właściwa okazja, by upominać się o poważne rzeczy? Pawlikowski uznał, że nie - i miał do tego prawo. Zresztą, dużo mocniej wybrzmiało jego zdanie o potrzebie ciszy - w odniesieniu do Hollwoodu jako świata hałasu (noizz). Niby nic, ale jednak mocno powiedziane, niejako zakamuflowana, bo rzucona ot tak, krytyka tego celebryckiego zamętu.
N
noizz
24 lutego 2015, 22:12
noise ;) ;) Oj piękny twój wywód
T
Ten
24 lutego 2015, 22:53
Rzeczywiście to jakieś brzeczęnie, a nie argumenty.
M
Marek
24 lutego 2015, 20:53
Dzięki.
L
leszek
24 lutego 2015, 20:53
Sam autor tego kuriozalnego tekściku jest żywą emanacją innego stereotypu, tzw. polskiego piekiełka. Czyli mieszanina zawiści, małostkowości, kłótliwości, chęci utopienia każdego, któremu się powiodło w łyżce wody.  Zamiast się cieszyć, że po raz pierwszy polska produkcja zdobyła Oskara za film, autor się uczepił jakiegos drobiazgu i snuje jakieś mętne, zawistne wywody. Autor jest taki zielony i zapiekły w tej zawiści, że nawet nie przyjdzie mu do głowy, że zdobycie przez Polaka najbardziej cenionej w świecie filmu nagrody jest właśnie najlepszym zaprzeczeniem tych wszystkich antypolskich stereotypów, które wymienił w tym felietonie.
M
Marek
24 lutego 2015, 20:55
Piep***ysz leszku
?
?
24 lutego 2015, 21:14
Hm podobny styl pisania do anonima.
T
tutuc
24 lutego 2015, 22:20
Wypowiedź autora jest spokojna i jak najbardziej ok. Leszku, tymi słowami opisałeś w zasadzie własną wypowiedź...
M
Mat
24 lutego 2015, 20:48
A tego pana reżysera trudno nazwać Polakiem. Nakręcił antypolski film, w którym w ogóle nie ma Niemców, a Żydów zabijają jedynie Polacy. Nie wspominam tu już o niesprawiedliwym ukazaniu w filmie postaci Heleny Wolińskiej, osoby odpowiedzialnej za śmierć generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila". Ale nie dziwmy się, w Internecie krążą plotki, że reżyser jest spokrewniony z Wolińską. Ciekawe czy to prawda. Nie wspomnę już o żenującym zachowaniu się ekipy „Idy” w USA. Panie aktorki grające w filmie główne role w czasie rozdawania Oscarów poszły do toalety, a następnie poszły napić się wina, nie było aktorek na sali. Koledzy „pili” w Polsce a koleżanki w Hollywood. ŻENADA.
P
picassojerzy
24 lutego 2015, 23:47
To co wina z radości sie napić aktorkom nie wolno ? Co jeszcze wymyślicie by opluć Autorów Idy. Mam wrażenie o uczestniczeniu w jakimś szaleństwie i nie umiejętności spojrzenia z boku na film. Piękny film. Oczywiście że film nie pokazuje całej prawdy tylko jakiś jej wycinek. Opowiada historię. A wielu wyciaga wniosek że Autor filmu uczestniczy w spisku anty - polskiem.
B
becin
25 lutego 2015, 13:21
Jurek take it easy nikt tu o żadnym spisku nie napisał. A jak radość jest to pić? Inaczej się cieszyć nie da ;(