Podatek od człowieczeństwa?

Podatek od człowieczeństwa?
(fot. C. G. P. Grey / flickr.com)

W kraju kryzys, trwa gorączkowe szukanie oszczędności i dodatkowych źródeł dochodu. Niektóre pomysły na sięgnięcie do kieszeni Polaków wykraczają poza dobre obyczaje.

Wiem, że w tych dniach "cała Polska" będzie entuzjazmować się Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Chciałbym jednak zaproponować Czytelnikom inny temat do lektury i rozmowy. Bądź co bądź "sprawy drobne" bywają nie mniej zajmujące niż informacje i komentarze z czołówek mediów.

Jak donosi "Gazeta Wyborcza", radni powiatu gdańskiego przyjęli właśnie prawo, które pozwala pobierać opłaty za przydrożne krzyże, stawiane ofiarom wypadków: kierowcom, pasażerom, pieszym, rowerzystom. Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu lat na naszych drogach zginęło ponad 55 tys. osób. A to już chyba istna nekropolia.

DEON.PL POLECA

Krzyże stawiane ofiarom wypadków są de facto nielegalne, bo w pasie drogi formalnie mogą znajdować się tylko znaki - na inne obiekty należy otrzymać pozwolenie. Radni z powiatu gdańskiego postanowili wykorzystać ten fakt i przydrożne krzyże obłożyli podatkiem. Dzienna stawka to złotówka za metr kwadratowy. Taki opłacony, przydrożny krzyż stanie się w województwie pomorskim legalny.

Uważam ten pomysł za nieetyczny, łamiący dobry, przyjęty jak Polska długa i szeroka obyczaj. Jest to, nazywając rzecz po imieniu, zarabianie na ludzkiej tragedii. Owszem, na ludzkich tragediach od wieków zarabia się całkiem dobrze. I bywa to nieuniknione: przecież grabarze też muszą jeść. Tu jednak problem polega na czym innym. Otóż, pomysł opodatkowania tak drobnego gestu dobrej woli, świadectwa ludzkiej pamięci, znaku współczucia i wspólnoty z drugim człowiekiem trąci i makabrą, i znieczulicą. Mamy coraz mniej tabu w sferze publicznej, coraz mniej spraw obywa się bez obecności pieniądza: dobre obyczaje powinno się przed nim zdecydowanie chronić. W przeciwnym razie czeka nas ostatecznie podatek od człowieczeństwa. Biedni zapłacą oczywiście wyższy, zgodnie z logiką neoliberalizmu.

Inna sprawa, związana z decyzją radnych gdańskiego powiatu: o stanie polskich dróg można mówić szeroko. I zdecydowanie rzadziej w superlatywach. Do tego niejedno można by napisać o obyczajach kierowców i prawdziwej pladze: tirach na drogach. I to bynajmniej nie na autostradach, ale na zwykłych, wąskich, pełnych kolein nitkach polskich szos, biegnących przez miasta, miasteczka, wsie i przysiółki: wielotonowe pojazdy gnają po nich byle szybciej, bez oglądania się na nikogo. Działająca od lat kampania "Tiry na tory" wciąż nie jest niestety niczym więcej, jak medialną kampanią właśnie. Prowadzoną konsekwentnie, w dobrym celu, ale dość trudno przebijającą się do wyobraźni społecznej i do świadomości polskich prawodawców (w tej materii warto porównać polskie realia choćby z czeską rzeczywistością).

Powyższe fakty także wskazują na groteskowość poczynań radnych gdańskiego powiatu: bez trudu można opodatkować przydrożne krzyże. A co z efektywną pracą zarówno na rzecz bezpieczeństwa na drogach, jak i na rzecz bezpiecznych dróg?

Wiem, dobrze wiem: mamy w kraju kryzys, władze samorządowe jak Polska długa i szeroka szukają oszczędności. Dotyczy to tak Gdańska, jak Krakowa, zarówno małych, prowincjonalnych gmin, jak największych polskich miast. W piątek wyczytałem w "Dzienniku Polskim", że w stolicy małopolski, ze względu na cięcia budżetowe, może być "brudniej i ciemniej". Nie napawa to optymizmem. Obcinanie budżetów to jedno, szukanie pieniędzy na sposób gdański, to drugie.

Nie wszystko zatem da się i warto przeliczać na pieniądze: to kwestia smaku i dobrych obyczajów. A te są bezcenne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Podatek od człowieczeństwa?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.