Polski wstyd

Polski wstyd
Krzysztof Wołodźko

Smucą wyniki badań dotyczące niedożywienia dzieci. Wskazują one, że nawet 800 tys. uczniów z klas 1-3 szkoły podstawowej jest w Polsce niedożywionych. Gorzej w Unii Europejskiej mają tylko dzieci w Rumunii i Bułgarii.

Badania przeprowadzone na zlecenie Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś" nie pozostawiają złudzeń. Najgorzej pod względem niedożywienia dzieci jest w woj. pomorskim i dolnośląskim, najlepsza sytuacja dotyczy woj. podlaskiego i małopolskiego. Co znamienne, największy problem z głodem wśród uczniów występuje w wielkich miastach. Najmniejszy w społecznościach wiejskich - ludzie lepiej się znają i szybciej efektywnie reagują na problem. Z kolei według badań Eurostatu z 2011 roku w Polsce zagrożonych biedą i wykluczeniem społecznym jest  blisko 30 proc. dzieci. To znaczna liczba! Sytuacja jest fatalna i trzeba ją traktować jako przynoszący wstyd rezultat całościowych przemian zachodzących współcześnie w naszym kraju.

Z problemu nie ma sensu robić politycznej pałki na kogokolwiek. Powtórzę - obecny stan rzeczy to efekt kumulacji bardzo różnych, długofalowych czynników. Brak właściwej polityki społecznej państwa będzie tu raczej skutkiem nie zaś przyczyną. Możemy mówić o kwestiach społeczno-gospodarczych w skali makro, związanych jeszcze z "szokiem transformacji", strukturalnymi biedą i bezrobociem, narastającym rozwarstwieniem, pauperyzacją jednych i niewrażliwością społeczną nowobogackich elit, nieefektywną pomocą ze strony instytucji państwa, gmin czy szkół, trudnościami w obrębie samych rodzin.

Trzeba przy tym pamiętać, że problem głodnych dzieci jest także - choć może to dziwnie zabrzmieć - przede wszystkim symptomem szerszych zjawisk. W bardzo jasny sposób przedstawia to prof. Stanisława Golinowska związana z Instytutem Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie oraz Instytutem Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UJ w Krakowie. W wywiadzie, który przeprowadziłem z nią dla "Nowego Obywatela" mówiła: "Zwalczanie biedy, polegające głównie na programach dożywiania głodujących dzieci czy na akcjach wysyłania paczek do domów dziecka, co jest indywidualnie bardzo szlachetne, w publicznym wymiarze oceniać należy jako rodzaj reakcji archaicznej, wynikającej z poważnej niekompetencji społecznej zarówno polityków, jak i mediów. Problem ubóstwa w dzisiejszych czasach nie polega tylko na braku dostępu do wielu dóbr konsumpcyjnych. (...) Problem współczesnej biedy w Polsce polega przede wszystkim na nierównościach, czyli na braku realnych szans dobrego rozwoju dla zbyt dużej części populacji i to w znacznej mierze tej młodszej. Takiego rozwoju, który zapewni zdrowie, dobrą edukację od najwcześniejszych lat, pracę i dobrostan rodziny".

Czy oznacza to, że mamy liczyć jedynie na państwo? Zdecydowanie - nie. Dobre, sprawnie działające państwo, w którym uprawia się także przemyślaną i długofalową politykę społeczną jest wypadkową wielu czynników. Wśród nich niebagatelnym jest samopomoc i samoorganizacja społeczna. Tutaj także jest bardzo wiele do zrobienia - nie idzie bynajmniej o "bale charytatywne" dziennikarzy, polityków czy biznesmenów, akcje wizerunkowe koncernów. Samopomoc i samoorganizacja społeczna oznaczają budowę oddolnych inicjatyw, zakorzenionych w potrzebach lokalnych społeczności. Z tym w Polsce wciąż nie jest najlepiej - na jałowej po-PRL-owskiej glebie wyrosły pokolenia wcielające w życie przede wszystkim indywidualistyczne strategie przetrwania. Nawet jeśli odnosiły się one do rodziny, to nie wiązały się z żadnym głębszym i społecznie sensownym zakorzenieniem w lokalnych wspólnotach. To także przyczynia się do bardzo powolnej odbudowy aktywności publicznej. Życie "wsobne" Polaków utrudnia odtworzenie lokalnych wspólnot, nastawionych na szukanie dobra wspólnego i radzenie sobie z problemami, które te wspólnoty dotykają.

Myśl i praktyka społeczna katolicyzmu w Polsce ma swoje chlubne tradycje. Do jednych z nich należy Lisków - przedwojenna, wzorowa wieś ks. Wacława Blizińskiego. Z "zapadłej dziury", biednej i pełnej złodziejstwa, którą jego poprzednik na probostwie miał określić słowami: "źli ludzie, nic tu zrobić nie można", ks. Bliziński w przeciągu kilkunastu lat stworzył wspaniale rozwijającą się społeczność, z bardzo różnorodnymi formami spółdzielczej, oddolnej działalności samych mieszkańców. Zaczął swoją pracę w roku 1900 - w epokę II RP Lisków wchodził już jako "wieś wzorcowa", którą chlubili się politycy zainteresowani promocją tego, co dobre w młodziutkiej Rzeczpospolitej. Było tam miejsce także dla dzieci, w tym dla sierot: w 1920 r., gdy Sowieci parli na zachód Polski, do wsi przeniesiono sierociniec z Białegostoku. Instytucja po wojnie pozostała w Liskowie już na stałe.

Za świat w jakim żyją dzieci odpowiadają dorośli: nie tylko w domu, także w rzeczywistości społecznej. Za realia dzisiejszej "Polski najmłodszych" odpowiadamy jako obywatele tego państwa. Warto mieć tego świadomość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Polski wstyd
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.