Ponad tysiąc ratowników pracuje na miejscu katastrofy kolejowej w Indiach
Ponad tysiąc ratowników pracuje od kilkunastu godzin na miejscu największej w Indiach od dziesięcioleci katastrofy kolejowej, w której zginęło co najmniej 288 osób, a blisko 900 zostało rannych.
Akcja ratunkowa trwała także przez całą noc. Ratownicy muszą używać palników do cięcia metalu, by dotrzeć do pasażerów uwięzionych we wrakach wagonów. Na miejscu tragedii porozrzucane są rzeczy należące do pasażerów: dziecięce buciki, walizki, ubrania. Jeden z ocalałych pasażerów powiedział, że nigdy nie zapomni tego, co widział: „Całe rodziny zmiażdżone, ciała bez kończyn i krwawa łaźnia na torach”. „Spałem. Obudził mnie hałas wykolejającego się pociągu. Nagle zobaczyłem martwych 10-15 osób. Udało mi się wyjść z wagonu, a potem zobaczyłem dużo zmasakrowanych ciał” – powiedział inny z pasażerów.
Władze obawiają się, że liczba ofiar śmiertelnych katastrofy będzie rosła. Do okolicznych szpitali zgłaszają się ochotnicy chcący oddać krew. „Co najmniej 280 ciał zostało znalezionych w nocy i w sobotę rano” – powiedział szef straży pożarnej i ratunkowej w stanie Odisha. Poinformował także, że ponad 800 rannych pasażerów zostało przewiezionych do różnych szpitali, a wielu z nich jest w stanie krytycznym. Pozostałym poszkodowanym udzielono pomocy ambulatoryjnej. „Obecnie największym wyzwaniem jest identyfikacja zwłok” – dodał.
Do zderzenia trzech pociągów, dwóch pasażerskich i towarowego, doszło w piątek wieczorem czasu miejscowego około 220 kilometrów na południowy zachód od Kalkuty.
To jedna z najtragiczniejszych w skutkach katastrof kolejowych w historii Indii. Najtragiczniejsza miała miejsce w 1981 roku, kiedy pociąg spadł z mostu do rzeki w stanie Bihar. Zginęło wówczas około 800 osób. W Indiach koleje przewożą codziennie 13 mln pasażerów. Ze względu na przestarzałą infrastrukturę uważane są za jedne najniebezpieczniejszych na świecie.
Skomentuj artykuł